Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokalni patrioci na słoikach

Mariusz Parkitny [email protected]
Promy to nie tylko ich okno na świat, ale też na rodzinny dom. Jeżdżą tam i przywożą, co dadzą mamy
Promy to nie tylko ich okno na świat, ale też na rodzinny dom. Jeżdżą tam i przywożą, co dadzą mamy
Kasia przypłynęła odwiedzić koleżankę, Marcin trafił na ogłoszenie o pracy i wysłał swój życiorys, Jolanta z Małopolski chciała dobrze wykorzystać znajomość niemieckiego - wszyscy zostali.

Nazwa "słoik" ewoluowała na przestrzeni ostatnich kilku lat. Początkowo mianem słoika określano osobę pochodzącą z prowincji, a mieszkającą w stolicy, przywożącą z wizyt w domu słoiki z jedzeniem. Dziś "słoiki" podbijają także inne miasta.

Kasia (20 l.) przeprawiła się do Świnoujścia rok temu ze Szczecina. Przez 1,5 roku nie mogła znaleźć pracy w swoim rodzinnym mieście. Jak opowiada, pracodawcy oczekiwali aby osoba w tak młodym wieku posiadała już co najmniej kilkuletnie doświadczenie, władała biegle językami oraz pracowała bez umowy za stawkę mniejszą od najniższej krajowej. W pewien majowy weekend odwiedziła swoją koleżankę w Świnoujściu, podczas przechadzki po mieście w jednej z witryn sklepowych zobaczyła ogłoszenie o pracę. Z ciekawości weszła, zapytała o warunki. Ku jej zdziwieniu pracodawca zaoferował stawkę atrakcyjniejszą niż te, które proponowano jej w Szczecinie na podobnym stanowisku. Przyjęła pracę, początkowo traktując ją jako "na sezon". Dziś mija rok, nie zamierza wracać. Lubi te miasto, tu poznała swojego chłopaka. Tu chciałaby kontynuować swoją edukację.

Marcin (40 l.) mieszka i pracuje w Świnoujściu od dwóch lat. Wyższe wykształcenie, dobra prezencja i doświadczenie dawały mu możliwość znalezienia pracy w każdym mieście. Pracował już w Gdańsku, Szczecinie, Koszalinie, Bydgoszczy. Gdy przypadkiem trafił na ogłoszenie o pracy w Świnoujściu w jego wąskiej specjalizacji, postanowił wysłać swoje cv. Dziś, jest szczęśliwym człowiekiem. Spełnia się zawodowo, uciekł od wielkomiejskiego zgiełku, do pracy dociera pieszo. Koniec z korkami.

Jolanta (38 l.) mieszkanka Świnoujścia od 10 lat. Przyjechała z województwa małopolskiego. Szukała miejsca, gdzie mogłaby wykorzystać swoją dobrą znajomość języka niemieckiego. Świnoujście dało jej tę szansę. Dzięki pomocy rodziny otworzyła tu własny biznes. Początki były ciężkie, miewała chwile kiedy chciała się pakować i pojechać do Niemiec. Dziś nie wyobraża sobie życia w innym miejscu.

Cała trójka podkreśla, że miasto jest niedocenianie przez rdzennych mieszkańców. Słuchając komentarzy dotyczących chociażby nowych inwestycji, można odnieść wrażenie, że ludzie boją się wszystkiego co nowe. Mieszkańcy często dokonują porównań z innymi miastami. Oni jednak w nich żyli i wiedzą już, że zachodzące tu zmiany są dobre i prędzej czy później zostaną docenione. Trzeba się otworzyć, znieść w sobie skłonność do negowania każdego i wszystkiego. Wtedy można docenić w jak pięknym miejscu przyszło im żyć. A słoiki? No cóż, nadal przywożą od kochających mam gołąbki, schabowe, bigos. Według mam bowiem nad morzem to tylko ryby i niezdrowe jedzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński