Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3 zastępy straży pożarnej, pogotowie i policja na ul. Panieńskiej. "Sąsiad zrobił imprezę"

(af)
Do mieszkania weszli strażacy, później ratownicy medyczni. Na szczęście okazało się, że wewnątrz nie ma żadnych płomieni a jedynie mięso, które gotuje się w garnku.
Do mieszkania weszli strażacy, później ratownicy medyczni. Na szczęście okazało się, że wewnątrz nie ma żadnych płomieni a jedynie mięso, które gotuje się w garnku. Sebastian Wołosz
- Sąsiadka krzyknęła, że się pali. Wpadłem szybko do mieszkania, prosto do okna, żeby je otworzyć. Patrzę a tu kilka osób. Kobiety i mężczyźni. Taka godzina a oni wszyscy w łóżkach - relacjonuje mieszkaniec ul. Panieńskiej, który wezwał strażaków do pożaru.
Akcja gaśnicza na ul. Panieńskiej w Szczecinie

Akcja gasnicza na ul. Panieńskiej w Szczecinie

Około godz. 17 strażacy otrzymali wezwanie do pożaru przy ul. Panieńskiej. Pojawiły się dwa wozy i karetka pogotowia.

- Sąsiad mieszka sam w tym mieszkaniu - mówi mężczyzna, który wzywał straż pożarną. - Znam rozkład mieszkań, kiedy sąsiadka krzyknęła, że się pali a przez okno zaczął wydostawać się dym, nie zastanawiałem się ani chwili, tylko szybko wpadłem do mieszkania sąsiada. Wszędzie było pełno dymu. Trafiłem do okna, bo znam rozkład mieszkania. Szybko je otworzyłem. Ku mojemu zdumieniu zastałem w nim kilka osób. Mężczyzn i kobiety. Na początku wydawało mi się, że są odurzeni dymem. Ta godzina, a oni leżeli w łóżkach. Kiedy tam byłem zaczęli się podnosić. Zorientowałem się szybko, że najwyraźniej miała tu miejsce mała impreza. Byli pod wpływem alkoholu.

Do mieszkania weszli strażacy, później ratownicy medyczni. Na szczęście okazało się, że wewnątrz nie ma żadnych płomieni a jedynie mięso, które gotuje się w garnku.

- Wzięłam szybko dokumenty, telefon i wyszłam - mówi jedna z kobiet. - Zobaczyłam strażaków i się wystraszyłam. Przyjechali na sygnale, sprawa wyglądała poważnie. Teraz tyle słyszy się o różnych pożarach, że wolałam uciec z mieszkania.

Przed budynkiem pojawili się także inni lokatorzy. Niektórzy tylko wyglądali przez okna.

- Panowie! To jakaś ewakuacja? - pyta uchylając drzwi przerażona kobieta z gabinetu medycznego na parterze. - Nie wiemy, czy mamy uciekać, czy zostać.

Na swoje pytanie chyba nie otrzymała odpowiedzi. Nie musiała. Po około 10 minutach na miejscu nie było już śladu strażaków i karetki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński