Przed rozpoczęciem rozgrywek prezesi podkreślali, że drużyna chce walczyć o pierwszą czwórkę. Plany były ambitne, jednak wykonalne. Zaplecze ekstraklasy to liga złożona z bardzo wyrównanych drużyn i Espadon pod względem potencjału sportowego nie miał się czego wstydzić.
Początki nie były najlepsze. Espadon składał się głównie z młodych, niedoświadczonych zawodników, którzy w starciach z ligowymi wyjadaczami grali bardzo ambitnie, efektowanie, jednak przeważnie przegrywali. Kadra ze Szczecina, zaraz po SMS Spała, była jedną z najmłodszych w stawce.
Zauważyli to prezesi, którzy w trakcie trwania rozgrywek szukali zmian. Do drużyny dołączył Maciej Wołosz, doświadczony przyjmujący. Chwilę później rozeszły się drogi z Przemysławem Michalczykiem i to było chyba największym zaskoczeniem. Michalczyk to dobry kolega Radosława Rybaka, prezesa Espadonu. Rybak w rozmowie z "Głosem" twierdził, że trener cieszy się dużym zaufaniem, dlatego dostał szansę pracy jako pierwszy szkoleniowiec. Po serii słabszych wyników zatrudniono doświadczonego Jerzego Taczałę. Michalczyk nie chciał zostać asystentem i odszedł z klubu.
W trakcie drugiej rundy zespół wzmocnił Michal Sladecek, rozgrywający. To kluczowa zmiana, ponieważ pozycja rozgrywającego była największą bolączką drużyny. Po kilku tygodniach w kompletnej kadrze gra szczecinian znacznie się poprawiła. Mecze z czubem tabeli były zacięte, a z dołem jednostronne i szybkie. Udało się skończyć rozgrywki na ósmym miejscu i zakwalifikować do play off, jednak śmiało można stwierdzić, że gdyby grali w takim składzie personalnym od początku rozgrywek, pierwsza czwórka byłaby w zasięgu.
Ósme miejsce skazało Espadon na rywalizację z Camperem Wyszków, liderem tabeli po rundzie zasadniczej. Szczecinianie w obu spotkaniach pokazali się z dobrej strony. Camper wcale nie wcisnął ich w parkiet, a przecież obie ekipy w tabeli dzieliła przepaść.
Debiutancki sezon Espadonu w pierwszej lidze dał kibicom nadzieję. Jeśli obecna kadra zostanie wzmocniona, przede wszystkim na pozycji atakującego, zespół w przyszłorocznych rozgrywkach będzie w stanie powalczyć o czwórkę. Problemem może wtedy być awans do ekstraklasy, ponieważ Plusliga z roku na rok staje się coraz bardziej hermetyczna. Jan Such, trener Campera Wyszków stwierdził, że nawet jeśli jego zespół zajmie pierwsze miejsce w trwającym sezonie, to włodarze najwyższej klasy rozgrywkowej i tak nie wpuszczą jego drużyny, bo klub nie jest tak bogaty jak choćby Cuprum Lubin, który awansował w ubiegłym sezonie. - Gdzie w tym wszystkim jest sport? - pyta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?