Na długo zapamięta wtorkowy wieczór sprzedawczyni ze sklepu spożywczego przy Gdańskiej 6. Około 19.30 wszedł do środka dość wysoki, szczupły mężczyzna w kominiarce i grożąc pistoletem (nie wiadomo czy prawdziwym, czy atrapą) krzyczał, że chce pieniądze.
Spłoszyli łobuza
- Musiał czyhać i obserwować, kiedy będzie sama - mówi szefowa sklepu, działającego około 30 lat. - Zaczęła krzyczeć. Na szczęście w pobliżu był mąż i syn. Spłoszyli łobuza. Umknął i teraz można go szukać jak igły w stogu siana. Najważniejsze, że jej nie skrzywdził!
Około 30-letniej sklepowej nic się nie stało, nie zdążył też nic ukraść. W sklepie mają jednak nadzieję, że policji w końcu uda się go zatrzymać.
- Powinny być bardziej rygorystyczne kary, nawet za próbę kradzieży - uważa właścicielka. - Złodzieje czują się bezkarni. Nakradną po trochu w kilku miejscach i sprawy im umarzają ze względu na niską szkodliwość czynu. Policja mówiła nam, że ma pełne ręce roboty. Patroli tu za często nie widać, raczej tylko przejazdem.
Wspominają zabójstwo
Kupcy z Gdańskiej przeżyli kilka niebezpiecznych zdarzeń.
- Dwadzieścia lat temu było groźnie - wspomina szefowa sklepiku. - Dwóch braci z sąsiedztwa skłonnych było do rozbojów. Wchodzili do naszego sklepu, brali co im się akurat podobało i wychodzili nie płacąc. Teraz się zestarzeli i uspokoili.
Około 15 lat temu złodziej na gościnnych występach napadł na prowadzony wówczas przez małżeństwo grill bar.
- Wyważył okno z futryną i nas oskubał - opowiada stargardzianka. - Sporo drogich rzeczy zginęło. Policja go złapała, okazało się, że to całkiem porządnie wyglądający gość z Lublina. Najgorsze było, że podjechał pod bar z taksówkarzem ze Stargardu, który widział, że on ładuje skradzione nam łupy. Mąż musiał do Zielonej Góry jeździć po odzyskany sprzęt grający, mikrofalę.
Przy okazji próby wtorkowego napadu, okoliczni mieszkańcy i ludzie pracujący przy Gdańskiej przypominają najtragiczniejsze zdarzenie na tej ulicy. 3 lutego 2007 roku młody mężczyzna brutalnie zamordował sprzedawczynię z małego sklepu mięsnego. Później sprawca sam zgłosił się do prokuratury, a w zakładzie karnym popełnił samobójstwo.
- Do tej pory było w miarę bezpiecznie - mówią. - Gdańska, czy inna, łobuzeria grasuje wszędzie. Musimy być na takie sytuacje uodpornieni, to skutek sytuacji gospodarczej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?