Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Cuccarini w reprezentacji Polski? "Czemu nie?"

Rafał Kuliga
Prezes Krzysztof Jałosiński jest zadowolony z promocji Grupy Azoty poprzez grę Chemika. Włoski trener Chemika, Giuseppe Cuccarini, świetnie radzi sobie w klubie z Polic.
Prezes Krzysztof Jałosiński jest zadowolony z promocji Grupy Azoty poprzez grę Chemika. Włoski trener Chemika, Giuseppe Cuccarini, świetnie radzi sobie w klubie z Polic. Andrzej Szkocki
Do stołu zaprosiliśmy trenera Chemika Police, Giuseppe Cuccariniego i prezesa Grupy Azoty, Krzysztofa Jałosińskiego.

W prasie można było przeczytać ciekawą tezę. Po pierwsze: Chemik Police - pomimo zamknięcia ligi - nie wychowuje polskiej młodzieży, która w przyszłości może stanowić o sile kadry.

Krzysztof Jałosiński: Długo przed początkiem sezonu zebraliśmy klubowe gremium i dyskutowaliśmy o kształcie, jaki ma przybrać drużyna. Zdobyliśmy mistrzostwo i puchar Polski. Nadszedł czas na kolejne decyzje i maksymalizację efektów wizerunkowych dla Grupy Azoty Police. Trzeba pamiętać, że nadrzędnym interesem Grupy Azoty nie jest zasilanie reprezentacji Polski, ale promocja naszej marki. Oczywiście, temat młodzieży ciągle się u nas przewija. Szukaliśmy młodych siatkarek, które mają potencjał na wzmocnienie Chemika i jednocześnie mogą w przyszłości grać w reprezentacji Polski. Niestety, w tym sezonie nie udało nam się ich znaleźć. Teraz naszym celem jest awans do Final Four rozgrywek Ligi Mistrzyń. To ambitny cel, bo przecież dopiero zaczynamy przygodę w europejskich pucharach. Jeśli uda nam się go zrealizować, w przyszłości będziemy myśleć o młodych polskich talentach, które mogłyby być reprezentantkami Polski.

Giuseppe Cuccarini: Wygraliśmy w tamtym sezonie wszystko, jednak dalej trzeba było szukać wzmocnień, bo czekała nas Liga Mistrzyń. Wydaje mi się, że transfery były przemyślane i trafione. Mowa jest o polskiej reprezentacji, ale mniej słyszę o polskiej siatkówce. A przecież Chemik jest na pierwszym miejscu w grupie Ligi Mistrzyń. Drużyna promuje w ten sposób Polskę w Europie. Wydaje mi się, że polska siatkówka już zyskała dzięki naszej postawie sporo szacunku. W każdym kraju, w którym pracowałem, sukces drużyny był powodem do radości. Sprawa polskiej młodzieży też wygląda inaczej. Jeśli chce się grać na najwyższym poziomie klubowym, to nie można zwracać uwagi na dwie rzeczy: wiek i narodowość siatkarek. To ma być polski klub, który gra na wysokim poziomie w Europie. Chcesz grać na wysokim poziomie? Musisz zagwarantować sobie zawodniczki, który taki poziom prezentują. Najlepsze, jakie są dostępne. Spójrzmy na inne zespoły liczące się w Lidze Mistrzyń. Turcja? Jedna, może dwie Turczynki w składzie. Azerbejdżan? Żadnych Azerek. Rosja? Dwie, trzy zawodniczki z Rosji. W Chemiku zazwyczaj grają cztery Polki, czasami nawet pięć.

Ale żadnych młodych, perspektywicznych. Nawet na ławce rezerwowych.

G.C.: W kwestii młodych zawodniczek mam swoją opinię. Sama młodość nie wystarczy. Muszą zasłużyć na grę tak samo, jak każda inna siatkarka. Dostajesz miejsce, bo na nie zasługujesz, jesteś tego warta (trener stuka w stół - dop. red.). Wydaje mi się, że łatwe miejsce w składzie dla młodych zawodniczek nie jest dobre dla ich rozwoju.

A widzi pan w Polsce młode siatkarki, które mogłyby pana do siebie przekonać?

G.C.: W Polsce jest wiele siatkarek, które posiadają cechy, aby grać na najwyższym poziomie. Jednak mają problem z głodem zwycięstwa, z zaangażowaniem. Wróciliśmy ze spotkania w Bydgoszczy. Jest tam kilka obiecujących siatkarek, jednak wydaje mi się, że brak im woli zwyciężania. W moim zespole grają doświadczone zawodniczki. One każdego dnia, w każdym treningu udowadniają mi swoją zawziętością, że zasługują na grę w barwach Chemika.

Druga część wspomnianej na początku tezy mówiła o tym, że Chemik zabija polską siatkówkę. Mistrzynie Polski często "leją" młode siatkarki z niższych lokat w tabeli, przez co ich rozwój jest dosyć wątpliwy.

K.J.: Chemik osiągnął ogromny sukces, zdobywając mistrzostwo i Puchar Polski jako beniaminek. W Lidze Mistrzyń jesteśmy liderem "grupy śmierci", ze zwyciężczyniami i trzecią drużyną poprzedniej edycji. Każde zwycięstwo na arenie międzynarodowej jest promocją Polski i kobiecej siatkówki. To przekłada się na większe zainteresowanie siatkówką wśród młodzieży. Zatem sukcesy Chemika to przyszłe sukcesy polskiej reprezentacji. Ponadto, proszę spojrzeć np. na piłkę ręczną mężczyzn. Zespół z Kielc gra na bardzo wysokim poziomie przez wiele lat i to dzięki nim podniósł się poziom całej ligi, bo inne drużyny nieustannie starają się im dorównać i być coraz lepsze. Nam zależy na tym, żeby Orlen Liga była jak najlepsza. Czym wyższy poziom, tym więcej ludzi ogląda i interesuje się siatkówką. Wtedy my, jako Grupa Azoty, więcej zyskujemy marketingowo.

G.C.: To działa trochę jak lokomotywa. Nasza dobra gra napędza innych do tego, żeby próbować nam dorównać, tym samym coraz więcej zespołów zatrudnia solidne zawodniczki i podnosi poziom.

Ponadto Chemik zyskuje rywali, którzy byliby przetarciem przed Ligą Mistrzyń.

K.J.: To również jest istotne. Chcemy z mocnymi przeciwniczkami rywalizować o mistrzostwo, wtedy to opłaca się zarówno sportowo, finansowo, jak i marketingowo. Chemik ma rywali, czy złoty medal jest z góry przesądzony?

G.C.: Proszę spojrzeć w tabelę. Muszynianka traci do nas 3 punkty, trzeci Atom 5. Wystarczy jedna wpadka, jednorazowy brak koncentracji, a wszystko może się zmienić. Musimy wygrać każdy mecz, każdy! Gramy naszą siatkówkę. Dla klubu, dla kibiców, którzy płacą za bilety, aby oglądać nasze zwycięstwa.

K.J.: Dodałbym jeszcze jedną ciekawostkę w nawiązaniu do tego, że staramy się pomóc kadrze. Pojawiła się wzmianka, że Giuseppe Cuccarini mógłby zostać trenerem reprezentacji. Zostałem zapytany, czy miałbym jakieś obiekcje, żeby nasz trener prowadził również kadrę Polski. Powiedziałem, że nie. Zależy nam na rozwoju polskiej siatkówki i nie widziałbym w tym żadnego problemu. Dla Grupy Azoty byłaby to kolejna forma promocji.

Trenerze, co by było, gdyby biało- czerwoni wezwali?

G.C.: (śmiech) To chyba nie moment na tę dyskusję. Skupiam się na pracy w Chemiku.

K.J.: Ale gdyby taka propozycja padła…

Hipotetycznie.

G.C.: Hipotetycznie mogę powiedzieć, że dlaczego nie? Wydaje mi się, że chciałbym się tego podjąć. Jestem bardzo zadowolony z pracy w polskim klubie. Poziom siatkówki w Polsce jest całkiem wysoki. Pracowałem w Turcji, tam dominują trzy drużyny, reszta jest o trzy klasy słabsza. W polskiej lidze jest inaczej.

Słyszałem również opinię, jakoby w żeńskiej siatkówce sukces był łatwiejszy niż w męskiej. Mówił tak m.in. Jerzy Taczała, trener SMS Police, który teraz zajmuje się Espadonem Szczecin.

K.J.: Kierunki działań Grupy Azoty wskazują, że tak nie jest. Proszę zwrócić uwagę, że angażujemy się w siatkówkę, piłkę nożną, żużel. Chemik jest wyjątkiem, jeśli chodzi o sporty "żeńskie", ale jesteśmy dumni z rozwoju i sukcesów tej drużyny. Gdyby promocja marki tylko poprzez sport kobiecy była receptą na sukces, zapewne byśmy to robili na szeroką skalę. Taka opinia to zdecydowanie zbyt duże uproszczenie.

Porównajmy samą siatkówkę. Grupa Azoty inwestuje w Chemik, który w trzy lata wkładu finansowego wygrał mistrzostwo i Puchar Polski oraz w Zaksę Kędzierzyn-Koźle, która jest w czubie tabeli, ale na pewno nie dominuje Plusligi.

K.J.: Na pewno Chemik i ZAKSA to wizytówki polskiej siatkówki. Jeśli spojrzymy w dłuższej perspektywie, to klub z Kędzierzyna-Koźla ma naprawdę czym się pochwalić - po pięć razy zdobył mistrzostwo i Puchar Polski, trzy razy grał w Final Four Ligi Mistrzów. O sukces w sporcie nigdy nie jest łatwo - zarówno w żeńskiej, jak i w męskiej siatkówce potrzeba splotu wielu czynników, aby cieszyć się ze zwycięstw. Wiele zależy też od podejścia i ludzi, którzy decydują o wspieraniu. Ja jestem przeświadczony o tym, że promocja spółki przez sport daje pożądane efekty, wiec pasjonuje mnie to co się dzieje.

A pieniądze? Bo jednak środki finansowe są kluczowe?

K.J.: Tak, pieniądze są istotne, nie ma się co oszukiwać. Jeżeli promocja poprzez sport ma być skuteczna, to musi się o nas jak najwięcej mówić, jak najwięcej pisać. My, jako firma, koncentrujemy się na tym, żeby marketing w postaci promocji poprzez sport był efektywny i rentowny dla Grupy Azoty.

I jest? Bo wiele firm boi się inwestować w sport, nie uważa, żeby środki finansowe wkładane w drużyny później zwracały się zwiększeniem zainteresowania wśród nabywców?

K.J.: Absolutnie tak. Jesteśmy zadowoleni z wyników. Rozważaliśmy różne formy promocji np. poprzez mecenat kultury. Jednak nie ma to takiego przełożenia na oglądalność i reklamę jak rozgrywki sportowe. Warto także zaznaczyć, że udział w finansowaniu Chemika z sezonu na sezon powinien być coraz mniejszy. Zapraszamy do współpracy inne firmy, które wspierają zespół razem z nami. W tej chwili 35% budżetu zapewniają nasi partnerzy, 65% to Grupa Azoty. W przyszłym roku udział innych firm powinien być jeszcze większy. Rozmawiamy z dużą firmą włoską, która wyraziła wstępne zainteresowanie. Jeśli wszystko się ułoży, to być może zyskamy solidnego partnera na lata. Wtedy nasze finansowanie będzie jeszcze mniejsze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński