Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

26 Wyspiarzy w kadrze, ale grali głównie wybrańcy. Letnie nabytki wzmocniły zespół

Waldemar Mroczek
Arkadiusz Reca jesienią był podstawowym młodzieżowcem w składzie Floty.
Arkadiusz Reca jesienią był podstawowym młodzieżowcem w składzie Floty. Bartek Wutke
Kadra Floty składała się łącznie z 26 zawodników. W meczach pierwszoligowych grało 20.

Nie grali

Mateusz Marynowski wystąpił w meczu o Puchar Polski przez... dwie i pół minuty. Kontuzja wyeliminowała z gry dwóch zawodników. O ile Klimas Gusocenko chwilami trenował z drużyną i grywał w rezerwach, o tyle Roberta Kolendowicza widzieliśmy jesienią tylko na trybunach. Jeśli chodzi o pozostałych, to kariera dopiero przed nimi. Poza wspomnianym Marynowskim wychowankami Floty są Dawid Siemko i Sebastian Kwiatkowski. Przed wszystkimi jeszcze dużo pracy. Arkadiusz Jasitczak został sprowadzony 1 października, w połowie rundy, nie bardzo wiadomo w jakim celu, skoro kadra już była ustalona.

Nowe twarze

Z tych co grali w I lidze, ośmiu pojawiło się we Flocie latem. Najwięcej z nich grał Arkadiusz Reca. Zawodnik wysoce utalentowany. Być może w pozyskaniu boiskowych minut pomógł mu fakt, że jest młodzieżowcem. W zdobyciu zaufania pomagały mu dwie zdobyte bramki, Reca zdobył dwa gole, a jest przecież zawodnikiem głównie defensywnym.

Konkurencją dla Recy był przede wszystkim Dawid Kort. Ten piłkarz wystąpił w 15 meczach, ale żadnego nie rozegrał w pełnym wymiarze, tylko cztery razy wyszedł w podstawowym składzie. Nie mniej zdobywał bramki, a o to przecież w piłce nożnej chodzi. Strzelał gola co 227,5 minuty i pod tym względem skuteczniejszy od niego był tylko Sławomir Cienciała (145).

Młodzieżowcem jest też Kamil Zieliński. Po obiecującym wstępie zawodnik ten jednak przeszedł spadek formy, a w dodatku przyplątała się kontuzja. W rezultacie wystąpił tylko w trzech meczach ligowych i jednym o Puchar Polski.

Daniel Brud odegrał istotną rolę w zespole w jesiennych meczach. Miał swój mocny akcent, strzelając dwa gole w spotkaniu o Puchar Polski z Wigrami Suwałki. Zawodnik ważny, ale mimo wszystko chyba stać go na więcej.

Sławomir Cienciała miał pecha - trapiły go kontuzje. Wystąpił więc tylko w pięciu meczach, ale miał największą wydajność strzelecką. Na szczęście pozycja Cienciały jest dość dobrze obsadzona i drużyna nieźle radziła sobie także bez niego.

Paweł Lisowski wykonał kawał roboty. Wystąpił w 16 meczach i strzelił dwie bramki. Piłkarz bez kartki to podobno jak żołnierz bez karabinu, więc nie mamy do niego żalu o żółtko w meczu z Miedzią (zwłaszcza, że strzelił w nim bramkę), gorzej jednak było w Olsztynie, gdzie otrzymał czerwień i w konsekwencji musiał pauzować w trzech kolejnych meczach.

Bramkarzowi Marcinowi Skrzeszewskiemu pomogła czerwona kartka Darko Brljaka w Lubinie. Dzięki temu dograł końcówkę meczu z Zagłębiem i cały następny u siebie z Chrobrym. Potem pojawił się już tylko w spotkaniu o Puchar Polski z GKS Bełchatów.

Dawid Retlewski zagrał w 14 meczach, średnio 21 minut. Wchodził wyłącznie na końcówki. Tylko w Niecieczy zagrał całe pół meczu. Nie strzelił bramki, zarobił jedną żółtą kartkę. Ogólnie bez zachwytu, ale i ganić mocno nie ma za co.

Starzy wyjadacze

We Flocie nie brakuje zawodników z doświadczeniem. Oni zazwyczaj decydowali o przebojowości drużyny. Bez wątpienia kierownikiem obrony i do tego jeszcze kapitanem drużyny był Michał Stasiak. Wątpić w jego umiejętności byłoby ciężkim grzechem, wytrzymuje pełne 90 minut, choć trafiały się i błędy, a nawet interwencja, po której piłka wylądowała w bramce Brljaka.

Nie do zdarcia jest też Marek Niewiada. Czy ktoś widział go kiedyś zmęczonego, słaniającego się na nogach? Trudno spodziewać się, aby zaskoczył nas jeszcze czymś nowym, ale może w końcu strzeli bramkę poza Grudziądzem. W metrykę jednak patrzeć mu nie należy.

Tak samo Rafał Grzelak i Sebastian Olszar. Pierwszy to król dograń, wypatrywania dobrze ustawionych zawodników, znajdowania luk w gąszczu. Drugi rozrywa obrony rywali i szaleje w polu karnym.

Dobiegł natomiast czas Ensara Arifovicia. Zawodnik ten otwarcie ogłosił zakończenie kariery i pożegnał się z klubem i kibicami. W tym dniu trener pozwolił mu wejść na trzy minuty, chyba po to tylko żeby publiczność po raz ostatni zobaczyła go grającego. Szkoda, bo sam zapewnia, że czuje się jeszcze na siłach.

Lata na wyspach

Czas kilka słów poświęcić innym zawodnikom, którzy już weszli do historii drużyny na dobre, grają od kilku lat i uczestniczyli w najlepszych chwilach od awansu do I ligi.

Charles Uchenna Nwaogu. Król strzelców I ligi sezonu 2010/11, nie mogący poza Flotą odnaleźć się w żadnym klubie, więc odchodzi i wraca. Nie inaczej było teraz, wszedł do drużyny w trakcie rundy. Być może to właśnie spowodowało jakąś lukę w przygotowaniu, a może jest inny powód. Kiedyś natychmiast wybaczaliśmy mu wszystkie niedostatki, bo strzelał bramki. Teraz jednak żal mamy nie tyle o małą liczbę goli, w końcu bez różnicy kto wykańcza, ale o nieprzyzwoity rozmiar zmarnowanych sytuacji i gapiostwa.

Marek Opałacz. Dwa lata temu niemal w każdym meczu miał asystę, głównie po stałych fragmentach. To niestety przeminęło. Trzeba do tego wrócić, nie ma innej możliwości.

Niestety, nie zobaczymy już we Flocie Sebastiana Zalepy. Temu sympatycznemu piłkarzowi kończy się umowa i postanowił jej nie przedłużać. Jesienią nie pograł wiele. Walczył trochę z kontuzją, ale bardziej przeszkodziła mu konkurencja. Stoperów i defensywnych pomocników jest dostatek.

Zimowe nabytki

Teraz kilka słów o piłkarzach ściągniętych zimą przez Bogusława Baniaka. Bez wątpienia największy postęp poczynił Sebastian Kamiński. Nie strzelił wprawdzie bramki, ale był znakomitym konstruktorem, specjalistą od szybkich akcji po skrzydle i dokładnych dośrodkowań. Szkoda, że koledzy wielu z nich nie potrafili wykończyć, ale i tak asyst ma całkiem sporo. Rozegrał 17 meczów w pełnym wymiarze, nie grał tylko z Pogonią Siedlce z powodu kartek.

Darko Brljak. Mocny punkt w bramce, zdecydowanie przewyższający klasą swych poprzedników sprzed roku. Nie ustrzegł się błędów, ale można mieć do niego zaufanie.

Łukasz Sołowiej. Powoli, ale do przodu, tak by można najkrócej podsumować aklimatyzację tego zawodnika w zespole. Trener Kafarski był początkowo sceptyczny, w końcu cofnął go z defensywnego pomocnika na środek obrony i... uznał za odkrycie rundy.

Nenad Erić. Wiosną wystąpił w dwóch końcówkach (łącznie 20 minut), jesienią 40 minut w 6 meczach. Pełne spotkanie rozegrał tylko o Puchar Polski z Wigrami Suwałki. Trochę mało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński