Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinna tragedia rozdzieliła rodzeństwo. Siostry odnalazły się po 38 latach. Teraz szukają brata

Celina Wojda [email protected]
Pani Ewa ze swoją młodszą siostrą spotkała się w Szczecinie dwa tygodnie temu. Obie marzą, aby odnalazł się najmłodszy z rodzeństwa - Jacek.
Pani Ewa ze swoją młodszą siostrą spotkała się w Szczecinie dwa tygodnie temu. Obie marzą, aby odnalazł się najmłodszy z rodzeństwa - Jacek. Sebastian Wołosz
Było ich ośmioro. Rodzinna tragedia rozdzieliła rodzeństwo. Zaledwie dwa tygodnie temu siostry Ewa i Dorota spotkały się po raz pierwszy. Nie widziały się przez 38 lat!

- Gdy trafiłam do domu dziecka miałam 12 lat, Dorota 3 miesiące - mówi pani Ewa. - Śmierć rodziców była dla nas ogromną tragedią. Było nas ośmioro rodzeństwa. Wszyscy trafiliśmy do ośrodka adopcyjnego.

Najmłodsi - Dorota i Jacek - mieli wtedy zaledwie po kilka miesięcy. Znaleźli się w domu dziecka w Kielcach. Pozostała szóstka, ale już każdy osobno, trafiła do domów dziecka w całej Polsce.

- Ale ja miałam szczęście. Po śmierci mamy ciocia ze Szczecina powiedziała, że gdy tylko będę chciała to ona mnie zabierze do siebie - opowiada pani Ewa.
Tak pani Ewa trafiła do cioci do Szczecina. Reszta rodzeństwa nadal przebywała w domach dziecka. Ale szóstka braci i sióstr, tych starszych, odnalazła się i ma ze sobą kontakt. Żadne z nich nie wiedziało tylko co się dzieje z najmłodszymi - Dorotą i Jackiem.

Ostatni sygnał w sprawie najmłodszych mieli kilkanaście lat temu. Przyszywani rodzice Szczepana (jednego z szóstki starszych dzieci) chcieli go zaadoptować, dowiedzieli się, że ma jeszcze siostrę i brata. Dorota i Jacek mieli być w kieleckim domu dziecka. Ale gdy tam po nich pojechali, rodzeństwa już nie było. Okazało się, że zostali adoptowani i wywiezieni za granicę.

- Pozostała szóstka miała świadomość, że gdzieś poza granicami kraju jest jeszcze nasza siostra Dorota i brat Jacek - wspomina Ewa. - Tęskniliśmy za nimi. Brakowało nam ich. Często myślałam, że gdzieś mogę minąć się ze swoją siostrą na ulicy i nawet nie będziemy wiedziały, że jesteśmy siostrami - wzdycha.
- Przez ostatnie 38 lat ze starszym rodzeństwem miałam cały czas kontakt. Brakowało nam tylko Jacka i Doroty.

Parę lat temu pani Ewa ściągnęła nawet do siebie do Szczecina jednego ze swoich braci.

- Leszek mieszkał z nami przez 3 lata. To on najbardziej chciał odnaleźć siostrę i brata. Ale byliśmy bezradni. Nie mieliśmy żadnego sygnału gdzie Dorota i Jacek mogą teraz być. Tego domu dziecka w Kielcach już nie ma. Kilka lat temu spłonął.

Po latach dla całej szóstki rodzeństwa, która trzymała się razem, było jasne, że jedyna nadzieja na odnalezienie Doroty i Jacka, to spotkanie się przy grobie rodziców.

- Nie wiedzieliśmy czy Dorota i Jacek w ogóle o nas wiedzą - tłumaczy Ewa. - Przecież oni byli tacy mali, gdy ich adoptowano. Jednak zakładaliśmy, że będą chcieli dowiedzieć się czegoś o swoich rodzicach. To była ta jedyna szansa dla nas. Czekaliśmy.

Dorota została adoptowana przez rodzinę z Finlandii. Miała wtedy trzy lata. W Finlandii spędziła 38 lat. Ale zawsze wiedziała, że urodziła się w Polsce. Przez cały czas pamiętała o swoich polskich korzeniach. Postanowiła odnaleźć grób swoich biologicznych rodziców. Wynajęła detektywa, który wskazał miejsce ich pochówku.

Kiedy Dorota wiedziała już, że przyjeżdża do Polski, jeszcze będąc w Finlandii zadzwoniła do księdza proboszcza z parafii w Rajcu Szlacheckim (mazowieckie), gdzie się urodziła. Chciała poprosić o oprowadzenie po grobach. Zadzwoniła do niego i .... dowiedziała się, że ma jeszcze siedmioro rodzeństwa.

- To był dla niej szok. Ta wiadomość spadła na nią jak grom z jasnego nieba - opowiada pani Ewa.

Dorota długo nie mogła ochłonąć. Dopiero po kilku dniach postanowiła odezwać się do swojej siostry Ewy. Numery telefonów braci i sióstr dostała od proboszcza.

- Dorotka mało mówi po polsku - opowiada o pierwszym telefonie z Finlandii pani Ewa. - Ale i tak popłakałyśmy się ze wzruszenia. Jednak okazało się, że Dorota również nic nie wie co się stało z Jackiem. Nie ma z nim kontaktu. Nawet go nie pamięta.

Po kilku tygodniach Dorota przyjechała do Polski.

- Okazało się, że przez te 38 lat często przyjeżdżała do Polski. Odwiedzała swoją adopcyjną babcię. A do tego już jako dorosła przez kilka lat mieszkała w Hamburgu. Była tak blisko! Mówiła, że gdyby wiedziała, że w Szczecinie ma siostrę to by już dawno mnie odwiedziła - ze łzami w oczach opowiada pani Ewa.
- Kiedy Dorota była u mnie w Szczecinie nie mogłyśmy się nagadać. Spałyśmy po 3 godziny na dobę. Dostałyśmy aż chrypki przez te nasze gadanie - uśmiecha się kobieta.

Dorota była u Ewy zaledwie 3 dni. Ale to wystarczyło, aby siostry zżyły się ze sobą na nowo. Codziennie do siebie dzwonią, mailują lub rozmawiają na Skype.

- Do pełni szczęścia brakuje nam teraz najmłodszego Jacka. Chcielibyśmy być w komplecie - mówi.

Rodzeństwo nie wie, gdzie przebywa ich najmłodszy brat.

- Wiemy tylko, że po adopcji znalazł się za granicą - mówi pani Ewa. - Ale gdzie jest teraz, nie mamy pojęcia. Może przeczyta naszą historię w gazecie i się odnajdzie. Wierzę w to, tak jak wierzyłam, że Dorota nas znajdzie. A może tak jak z Dorotą odnajdziemy się przez grób rodziców. Może spotkamy się przy grobie 1 listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński