Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karetka jak taksówka, czyli ratunku, boli mnie noga! "Na pogotowie dzwonią nawet z katarem"

Alicja Wirwicka [email protected]
Polecam wejść w piątkowy wieczór na oddział ratunkowy. To wygląda tak, jakby przed chwilą ogłosili, że każdemu pacjentowi dają bon na tysiąc złotych. I każdy chce, by nim zajęto się najpierw - mówi Maciej Giermakowski ze szczecińskiego pogotowia.
Polecam wejść w piątkowy wieczór na oddział ratunkowy. To wygląda tak, jakby przed chwilą ogłosili, że każdemu pacjentowi dają bon na tysiąc złotych. I każdy chce, by nim zajęto się najpierw - mówi Maciej Giermakowski ze szczecińskiego pogotowia. Andrzej Szkocki
Ból głowy, długi termin wizyty u specjalisty, skaleczenie lub potrzebna recepta. Co zrobić? Najlepiej jest wezwać karetkę - taką metodę stosuje sporo z nas.

Początek października. Ratownicy dostają wezwanie. Podobno mężczyzna został potrącony przez samochód. Załoga karetki wskakuje do auta i jedzie na sygnale. Na miejscu widzą pana, który siedzi sobie na poboczu. Okazuje się, że wezwał karetkę pogotowia ratunkowego, bo ma daleko do domu, a "przecież musi jakoś wrócić".

- Nie pierwszy raz ten 56-latek historię wyssał z palca tylko po to, aby służby ratunkowe wykorzystać, jako taksówkę - żali się Łukasz Famulski z policji. - Teraz sprawa trafi do sądu.

"Taki wasz k.... obowiązek!"

Powód wezwania: rana kłuta, mężczyzna przebił szkłem stopę. Według relacji wzywającego mężczyzna ma krwotok, którego nie da się zatamować. Na miejscu ratownicy trafiają na siedzącego spokojnie w fotelu pana, z plastrem na stopie.

- Zawieźcie mnie do szpitala! Natychmiast chcę jechać do lekarza, niech mnie obejrzy! - słyszą ratownicy.
Rana kłuta okazuje się lekkim rozcięciem.

- Ale my nie możemy odmówić odwiezienia do szpitala. Taką możliwość mają tylko lekarze, a oni nie jeżdżą w podstawowych zespołach medycznych - tłumaczy jeden ze szczecińskich ratowników. - Na nasze pytanie, dlaczego wezwana została karetka usłyszeliśmy: "A od czego wy jesteście? Taki jest wasz k.... obowiązek".

- Często spotykamy się z przypadkami, że zawozimy pacjentów na umówione wizyty do szpitala - mówi Maciej Giermakowski ze szczecińskiego pogotowia. - Albo tak jak ostatnio. Pani wzywa karetkę, bo potrzebuję receptę na jakieś leki. Dyspozytor powiedział jej, że karetka nie przyjedzie, bo po receptę chora powinna udać się do lekarza rodzinnego. Kiedy pacjentka to usłyszała od razu stwierdziła, że karetka ma przyjechać, bo... boli ją w klatce piersiowej.

Ratownicy dojeżdżają na miejsce wezwania, ale nikogo w domu nie ma. Na korytarzu pojawia się sąsiadka.

- A co panowie pukają i walą? Kowalska w taryfę wsiadła, do doktora pojechała.

Lekarz rodzinny? Tylko od kataru

Kolejne wezwanie: młody mężczyzna, ma problemy z oddychaniem, dyspozytor ma słaby kontakt podczas rozmowy. Ratownicy jadą na sygnale pod wskazany adres, a tu ... młody mężczyzna siedzi na murku, głowa spuszczona, oddycha ciężko. Tuż za jego plecami widać... wejście do przychodni. Przy poszkodowanym nie ma jednak pielęgniarki, ani lekarza. Jest przypadkowy przechodzień.

- Na nasze pytanie dlaczego nie poprosili o pomoc w przychodni usłyszeliśmy, że prosili, ale usłyszeli, że tu są tylko lekarze rodzinni, a potrzebne jest zawiezienia do szpitala - opowiadają ratownicy.

Zdaniem ratowników lekarze rodzinni zbyt często korzystają z ich "pomocy".

- Kiedy pytamy pacjenta dlaczego nie zamówił wizyty domowej lekarze rodzinnego, bo do takiej się kwalifikuje słyszymy, że "pan doktor powiedział, że mam dzwonić po karetkę" albo "pani doktor nie ma czasu przyjechać na wizytę, więc co miałam zrobić? - mówią ratownicy - To jest czysta "spychologia". Nie jesteśmy przychodnią na kółkach, ale wciąż nas tak traktują.

Bezpodstawne wezwania stanowią około 30-40 proc. wszystkich zgłoszeń trafiających do pogotowia ratunkowego.

- Szkoda, że tak mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że kiedy jedziemy do pacjenta z przysłowiowym katarem, może nas zabraknąć tam, gdzie naprawdę jesteśmy potrzebni. - podsumowują z żalem ratownicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński