Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Michalczyk: Na boisku mam samych introwertyków

Rafał Kuliga
Przemysław Michalski (z prawej) debiut przed własną publicznością miał nieudany.
Przemysław Michalski (z prawej) debiut przed własną publicznością miał nieudany. Andrzej Szkocki
Przemysławem Michalczykiem, trenerem Espadonu Szczecin, który rozpoczął walkę na zapleczu ekstraklasy.

- Naskoczyliście na ten biedny Krispol Września od pierwszej zagrywki i to przyniosło efekty. Udało się ich przestraszyć.

- Tak, przede wszystkim naciskaliśmy ich zagrywką. Udało nam się odrzucić ich od siatki. Realizowaliśmy założenia taktyczne. Mieliśmy chłodną głowę, ale to na pewno za sprawą wysokiego prowadzenia, które dodaje spokoju.

- I niweluje błędy. W pierwszej partii można by je policzyć na palcach jednej ręki.

- Wysokie prowadzenie sprawia, że można popełniać błędy i to czasem bezkarnie. Co ciekawe, nam tych błędów udawało się uniknąć. Ale to wszystko historia pierwszego seta. W drugim i kolejnych sytuacja zaczęła się odwracać.

- Dlaczego? Po tak dobrym dobrej partii nie powinno być łatwiej?

- Krispol zaczął grać swoją siatkówkę, opartą na bardzo dobrym przyjęciu. To nawet nie był wynik tego, że nasza zagrywka osłabła. Po prostu oni zaczęli dokładniej odbierać. Dzięki temu grali szybciej. Uruchomili grę środkiem, pipem (środek druga linia dop.red). Nie byli schematyczni i to sprawiło nam trochę problemów. Szkoda, bo w trzecim i czwartym secie mieliśmy swoje szanse i niewiele zabrakło, a wynik byłby inny.

- To już trochę taka wizytówka Espadonu, który goni wynik przez cały set, praktycznie udaje mu się zniwelować straty, ale rywal i tak wygrywa. Dlaczego tak jest? Ze względu na brak doświadczenia młodszych zawodników, którzy grają na odpowiedzialnych pozycjach?

- Być może? Przy tym gonieniu sytuacja wygląda tak, że trzeba jeszcze nadgonić, prześcignąć rywala. Tego nam brakuje, takiego spokoju. W nerwowych końcówkach potrzeba ograniczyć nerwy i proste błędy. Nam czasami się to jeszcze nie udaje.

- I to jest największą wadą drużyny, nad którą musi pan pracować w trakcie treningów i kolejnych spotkań ligowych?

- Nad tym można pracować, choć trzeba też mieć świadomość, że potrzebujemy czasu. Jeśli miałbym wymienić jeden element, nad którym najmocniej pracujemy, to powiedziałbym - przyjęcie zagrywki. Sami mamy agresywną i czasami ustawiamy sobie nią sety, a nawet spotkania. Ale odbiór wymaga dopracowania i na pewno poświęcimy na niego sporo uwagi w trakcie treningów.

- Absencja Macieja Kordysza, kapitana drużyny, jest bardzo widoczna. W pierwszych spotkaniach sezonu był liderem zespołu.

- Na pewno bardzo go nam brakuje. Maciek Wołosz doszedł do nas późno i nie jest jeszcze w szczytowej formie.

- Ale z Krispolem poradził sobie nieźle.

- ... niby tak, ale ja na pewno oczekuje od niego więcej. On musi się odbudować, teraz może mieć lekki dołek, więc wymaga cierpliwości. Co do Kordysza, to na pewno lider naszej drużyny i trochę też dobry duch. Trener mentalna twierdzi, że zespół składa się w zasadzie z samych introwertyków na boisku, A Maciek potrafił zawsze trochę "łacha pociągnąć", ale też i zespół swoją dobra grą. Brakuje go zarówno w trakcie treningów, jak i zwyczajnie w życiu zespołu.

- Kiedy może wrócić do gry?

- Maciek ma coś ze ścięgnem w stopie. Wstępnie mówi się o dwóch tygodniach przerwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński