Pan Stefan rozwiódł się 8 lat temu. Z obecną partnerka myśli o ślubie kościelnym. Ale by do niego doszło, musi mieć stwierdzoną przez władze kościelne nieważność poprzedniego małżeństwa. W styczniu 2010 roku w tej sprawie wystąpił do Metropolitalnego Sądu Duchownego w Poznaniu.
Jako powód podał niezdolność z przyczyn natury psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich przez byłą żonę. Mężczyzna zapłacił tysiąc złotych kosztów sądowych, a potem dodatkowe 350 zł za powołanie biegłego psychologa. Wyrok zapadł w maju 2012 roku.
Sąd, któremu przewodniczył ks. wiceoficjał dr Benedykt Glinkowski uznał, że nie ma przesłanek, by z kościelnego punktu widzenia małżeństwo pana Stefana wygasło. Mężczyznę, wyrok z szerokim uzasadnieniem decyzji duchownych, wręcz zszokował.
- Ten wyrok to totalna kpina! - mówi pan Stefan ze Stargardu. - W dwóch miejscach znalazły się dane innego małżeństwa. Nie wiedziałem więc czy orzeczenie sądu dotyczy mnie czy też tamtej pary! Tyle, że to ja poniosłem koszty sądowe. Wyrzuciłem ponad 1300 zł, a nie wiem czy orzekano w mojej sprawie czy też kogoś innego. Uważam, że moja sprawa była rozpatrywana nierzetelnie i powierzchownie. Podejrzewam, że władze kościelne chcąc sobie ułatwić zadanie, sporządziły wyrok używając w komputerze funkcji "kopiuj" i "wklej".
Stargardzianin uważa też, że niektóre sformułowania zawarte w uzasadnieniu nie dotyczą jego osoby. Znalazła się w nim informacja, jakoby w czasie trwania małżeństwa był uzależniony od alkoholu.
- To kłamstwo i oczernianie mnie - mówi pan Stefan. - Czuję się zniesmaczony i urażony. Zaszła jakaś fatalna pomyłka. Skoro zarzuca mi się alkoholizm, gdzie są na to dowody? Poza tym w materiale dowodowym brakuje zeznań mojego ówczesnego sąsiada, który był przesłuchiwany w charakterze świadka. W wyroku nie ma protokołu z jego przesłuchania. Jest tylko zeznanie mojego brata.
Stargardzianin opowiada, że próbował sprawę wyroku z błędami wyjaśniać. Mówi, że jego prośby pozostawały bez echa.
O komentarz poprosiliśmy przedstawicieli Metropolitalnego Sądu Duchownego w Poznaniu, który wyrok wydał. Usłyszeliśmy, że nie udzielą informacji na temat prowadzonych spraw osobom trzecim.
- Jesteśmy gotowi udzielić wyczerpującej odpowiedzi stronie procesowej - odpowiada ks. Tomasz Nawrocki, notariusz z poznańskiego sądu. Przy jego to współudziale zapadał wyrok w sprawie pana Stefana. - Nie jest prawdą, że pytania strony zainteresowanej kierowane do nas "pozostały bez echa". Ważność lub nieważność wyroku na skutek ewentualnych błędów w treści określa kodeks Prawa Kanonicznego.
Na pytanie co konkretnie sąd zrobił, by kwestię błędów wyjaśnić, sąd odmawia komentarza. Pan Stefan nie wiedząc co z takim wyrokiem począć, złożył apelację do Metropolitalnego Sądu w Warszawie. Otrzymał informację, że musi wpłacić 600 zł na poczet kosztów procesu. Napisał pismo z żądaniem korekty wyroku z błędami, który wydal sąd I instancji.
- Otrzymałem odpowiedź, że sąd w stolicy jest odrębną instytucją - żali się stargardzianin. - Poinstruowano mnie, że jeśli nie wpłacę pieniędzy, to moje akta zostaną odesłane. Jak sobie pomyślałem, że znowu zostanę naciągnięty, odpuściłem sobie tę apelację. Ale chcę odzyskać moje pieniądze, które wydałem na ten - pożal się Boże - wyrok sądu w Poznaniu.
Sąd w Poznaniu po wielu bataliach przyznał w końcu, że się pomylił i przysłał wyrok z poprawionymi nazwiskami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?