Leonard Tomaszewski ze Stargardu chciał w miniony piątek sprawić wnukowi prezent. Poszedł kupić mu piłkę do gry w nogę. Niestety, jak mówi, po jednym użyciu wyglądała tak, jakby na boisku już wiele przeszła.
- A wnuk grał na trawie, nie na jakiejś twardej nawierzchni - opowiada pan Leonard. - Po kilku godzinach przyszedł ze sfatygowaną piłką, w wielu miejscach poobcieraną. Kosztowała 72 zł. W poniedziałek poszedłem do sklepu, ale jak pani usłyszała, że nie mam paragonu, to ze mną nawet nie chciała rozmawiać.
Zapytaliśmy stargardzkiego rzecznika konsumentów, czy sklep miał prawo nie przyjąć reklamacji, jeśli klient nie miał paragonu.
- Żaden przepis nie wymaga, aby warunkiem przyjęcia czy rozpatrzenia reklamacji było przedłożenie paragonu fiskalnego czy faktury VAT - wyjaśnia Edyta Domińczak, rzecznik konsumentów. - Klient może w inny sposób udowodnić, że kupił towar od sprzedającego oraz kiedy to nastąpiło.
Takim dowodem może być wyciąg z rachunku karty płatniczej lub kredytowej czy zeznania świadków. Jednak wskazując dokładnie datę zakupu, zawsze można poprosić sprzedawcę o wydanie kopii paragonu. Nie jest to jego obowiązkiem, a jedynie dobrą wolą.
Pan Leonard mówi, że nie chodzi mu o 72 zł. Chce przestrzec innych, by kupując towar, brali ze sobą paragony. Może się następnego dnia okazać, że kupiony towar trzeba będzie zareklamować. I może być z tym problem.
Zadzwoniliśmy do sklepu Świat Zabawek, w którym stargardzianin zrobił zakupy. Nie było akurat szefa, ale sprzedawczyni obiecała, że skargę klienta mu przekaże. Po godzinie zadzwoniliśmy ponownie. Jak poinformował nas jeden z pracowników, pan Leonard już był w sklepie i wymienił zniszczoną piłkę na nową. Z nowym modelem przyszedł do redakcji podziękować za interwencję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?