MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po publikacji "Głosu": Zoperują serduszko Wojstusia. Czytelnicy okazali serce!

Anna Folkaman
Wojtuś chciałby jeszcze móc pobawić się z innymi dziećmi a jego rodzice patrzeć jak dorasta i idzie do szkoły. Osoby z wadą, na którą cierpi dożywają 30 lat. Rodzice chcą być z nim najdłużej.
Wojtuś chciałby jeszcze móc pobawić się z innymi dziećmi a jego rodzice patrzeć jak dorasta i idzie do szkoły. Osoby z wadą, na którą cierpi dożywają 30 lat. Rodzice chcą być z nim najdłużej. Andrzej Szkocki
Ponad 37 tys. euro ma kosztować operacja serduszka Wojtusia, którego historię opisywaliśmy w "Głosie". Dzięki pomocy dobrych ludzi, udało się uzbierać tę kwotę. W styczniu chłopczyk trafi do niemieckiej kliniki.

Wojtuś ma dwa latka. Nigdy nie wiadomo czy obudzi się następnego dnia. Jego serduszko jest bardzo chore, oddycha praktycznie tylko jednym płucem.

Radość państwa Tomczyków z narodzin drugiego dziecka przerwała wiadomość - Państwa syn ma poważną wadę serca. Jeśli nie zostanie zoperowany, nie przeżyje. Szok! Dlaczego my? Jak to się stało? Nie było czasu na zastanawianie. Trzeba było korzystać z chwil i być przy Wojtku.

Rodzice zdali sobie sprawę, że każda z nich może być ostatnią.

- W trzeciej dobie życia Wojtuś został przetransportowany ze Szczecina do Poznania - opowiada Joanna Tomczyk, mama Wojtusia. - Od razu miał cewnikowanie serca i wtedy usłyszeliśmy diagnozę - złożona sinicza wada serca pod postacią atrezji zastawki trójdzielnej, atrezji zastawki płucnej, hipoplazji prawej komory, ubytku międzykomorowego i przedsionkowego oraz przełożenia wielkich naczyń. Proszę mi wierzyć, kiedy to usłyszałam też byłam zdezorientowana i przerażona.

Potem okazało się, że to wszystko nie tylko brzmi poważnie, że jest to choroba na całe życie. Serduszka nie da się naprawić, a jedynie przedłużyć czas jego bicia. Lekarze wykonywali kolejne etapy operacji, próbowali poszerzyć tętnicę, która i tak w efekcie się zwęziła. Dziś krew już przez nią prawie nie przepływa. Specjaliści mówią, że chłopiec funkcjonuje praktycznie na jednym płucu.

- Fachowcy w Polsce uważają, że Wojtuś nie rokuje dobrze - mówi ze łzami w oczach pani Joanna. - Została nam ostatnia operacja z trzech etapów leczenia, kiedy dano nam do ręki dokumenty i powiedziano byśmy szukali pomocy gdzie indziej. Prawdopodobnie nikt w Polsce nie będzie chciał się podjąć tej operacji. Szukaliśmy pomocy wszędzie i okazało się, że tylko prof. Edward Malec, który operuje w Muenster w Niemczech, nie boi się przeprowadzenia operacji.

Kiedy opisywaliśmy historię chłopca, na koncie fundacji, która mu pomaga uzbierano ok. 10 tys. 600 zł. Na łamach "Głosu" w imieniu rodziców i siostry prosiliśmy o pomoc. Czytelnicy nie byli obojętni.

- Pieniążki udało się uzbierać bardzo szybko. Głównie dzięki ogromnemu wsparciu ze strony Fundacji PZU oraz wpłat od pojedynczych osób - mówi mama chłopca. - Termin operacji mamy na styczeń 2015 roku. Wcześniej mówiono o szybkim terminie, jednak dostałam informację, że po ponownym przeanalizowaniu wyników Wojtka oraz ze względu na jego wadę serduszka, optymalnym terminem będzie właśnie styczeń. Lekarze chcą, by Wojtuś jeszcze podrósł, by jego żyły, tętnice, serducho były większe.

W klinice mają się stawić 13 stycznia. Na 15 stycznia zaplanowano operację.

- Mamy tylko nadzieję, że do tego czasu nic się nie wydarzy - kończy pani Joanna. - Ale w razie jakichkolwiek komplikacji mamy zebraną kwotę i wtedy termin byłby przyspieszony. Licytacje i zbiórki nadal będą prowadzone, ale w znacznie mniejszym zakresie i rzadziej. Mamy uzbieraną kwotę i nie chcemy, by ktoś pomyślał, że chcemy się wzbogacić. Zamykamy zbiórkę na www. s i e p o m a g a . p l . Wszystkie środki które zostaną na koncie Wojtusia będą przeznaczone na zakup odpowiedniego sprzętu medycznego potrzebnego po operacji oraz specjalnych pasków do niego. Pieniądze przydadzą się też na intensywną rehabilitację, wizyty u specjalistów. Bardzo dziękujemy za okazane serce!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński