Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Stolarczyk: "Wisła nauczyła mnie pokory"

Łukasz Kasprzyk
Maciej Stolarczyk dobrze zna nie tylko kilku zawodników z obecnego składu Wisły, ale też osoby pracujące w krakowskim klubie. – Czuję się jeszcze tak, jakbym grał ze swoimi znajomymi – twierdzi szkoleniowiec.
Maciej Stolarczyk dobrze zna nie tylko kilku zawodników z obecnego składu Wisły, ale też osoby pracujące w krakowskim klubie. – Czuję się jeszcze tak, jakbym grał ze swoimi znajomymi – twierdzi szkoleniowiec. Andrzej Szkocki
Rozmowa z Maciejem Stolarczykiem, asystentem trenera Dariusza Wdowczyka, na luzie o jego pracy, wkładzie w rozwój drużyny i nudnych pytaniach, które zawsze pojawiają się przed meczem z Wisłą Kraków, jego byłym klubem.

- Półtora roku jesteś już na ławce szkoleniowej pierwszego zespołu. Jakie wnioski?

- Jest ich dużo. Praca trenera to w dużej części podejmowanie decyzji i borykanie się z problematyką dotyczącą funkcjonowania zespołu w sposób prawidłowy. Codziennie jest element warty odnotowania i zapamiętania na przyszłość.

- Gdybyśmy mieli zaznaczyć obszar, za który jesteś głównie odpowiedzialny w sztabie, na co zwróciłbyś uwagę?

- Z trenerem Wdowczykiem sporo debatujemy na temat kwestii taktycznych, rozwiązań dotyczących ustawienia zespołu. W tym czuję się dobrze. Doszła także analiza przedmeczowa i pomeczowa. Zastanawiamy się nad tym, co zrobić, jakie zastosować manewry taktyczne, żeby wygrać z przeciwnikiem. Do tego codzienne toczymy dyskusje na inne tematy. Ostatnio rozmawialiśmy o zastosowaniu elementów siłowych w przygotowaniu zawodników. To pomysł, który rozwinął się w szkole amerykańskiej i króluje w przygotowaniu niemieckiej reprezentacji narodowej czy w Arsenalu Londyn. W sztabie szkoleniowym trudno o omnibusa, który zna się na wszystkim. Tu liczy się fachowość w jakiejś dziedzinie.

- O ważności sztabu szkoleniowego może świadczy fakt, że piłkarscy eksperci uznali za główny transfer Arsenalu Londyn - obok zakupu Alexisa Sancheza - pozyskanie trenera od przygotowania fizycznego, który pracował z reprezentacją Niemiec przed mundialem. Kiedyś nie do pomyślenia, żeby w takich kategoriach mówić o asystencie trenera.

- Dokładnie. Świat piłkarski zmierza w kierunku szczegółów. Jeden z byłych piłkarzy opowiadał o tym, jak przyszedł do zespołu Arsena Wengera. Mówił, że wskoczył na najwyższy poziom przygotowań. Francuski szkoleniowiec był pionierem. Zmieniło się wszystko: od treningów po jedzenie. Zawodnik opowiadał, że jedzenie nie miało smaku. Przed sezonem zawodnicy przyszli do trenera i powiedzieli, że nie czują się dobrze. Ten ze stoickim spokojem odpowiedział: "spokojnie, damy radę, będziecie odjeżdżali przeciwnikom". Już później wszyscy trenerzy poszli właśnie w tym kierunku. Ostatnio słyszałem ciekawostkę, że Niemcy są zdania, że zawodnicy nie powinni latać na mecze samolotem na wysokości 10 000 metrów, więc występują o zgodę na loty na około 5 000 metrach. Jest to korzystniejsze w późniejszej adaptacji do meczu. Teraz w futbolu różnicę robią szczegóły. Pomijając wybitne jednostki piłkarskie jak Messi czy Ronaldo.

- Jak w takim razie czuje się Maciej Stolarczyk w futbolowym świecie Pogoni? Bez niego nie da rady?

- To nie do mnie pytanie.

- Oczywiście, że do ciebie. Jakbyś nie czuł swojej wartości, to nie byłoby cię tu.

- W Polsce mówimy: nie wiem, niech powie kto inny. Chcę ci przypomnieć, że to z tobą rozmawiałem, kiedy objąłem funkcję pierwszego trenera w Pogoni (2010 rok, w I lidze - dop. red.). Zapytałeś mnie, dlaczego objąłem tę funkcję. Odpowiedziałem: "Bo jestem najlepszym trenerem". To nie jest dobrze postrzegane. Zobacz na Mariusza Rumaka (zwolniony z Lecha Poznań - przyp. red.). Znam go, bo jeździmy razem na kurs trenerski. Wiem, jaki ma sposób bycia i myślenia. Jest wyrazisty i nie boi się mówić o sobie pozytywnie. To rzadka cecha, ale nie jest nasza, polska. Postrzegamy to jako element pychy. W innych realiach mówi się, że człowiek docenia to, jak czuje się w danej profesji.

- Gdybyśmy zapytali w klubie np. kogoś od marketingu albo od PR, czy czuje się potrzebny, pewnie powiedziałby "tak, robię to, to i to". Czy to jest złe?

- Pewnie, że nie. Lubię to, co robię. Choć żona ma do mnie czasami pretensje, że za dużo czasu poświęcam piłce, ale naprawdę to jest coś, w czym się spełniam. Czy robię dobrą robotę? Może to brzmieć jako autoreklama. Ten sztab szkoleniowy robi z roku na rok postęp. Pojawiają się młodzi chłopcy, zespół zmienia się pod kątem przyszłości. Kierunek jest dobry. Staramy się wprowadzić markę Pogoni na piedestał. Należy docenić także podejście młodzieży w klubie i regionie. Dostają szansę, żeby zaistnieć. Odbiór Pogoni przez komentatorów sportowych jest pozytywny. Myślę tu o wizerunku klubu i sposobie gry.

- Masz znajomych, którzy pełnią teraz rolę ekspertów piłkarskich. Rozmawiasz z nimi i przekazujesz im, jak patrzeć na Pogoń, jak ją odbierać?

- Jest odwrotnie. To koledzy zwracają uwagę na pewne kwestie, które my pomijamy, bo jesteśmy w środku. Mieliśmy fajną jesień i było to zauważalne przez komentatorów. Rozmawialiśmy przed meczem o sposobie gry, zmianie stylu. To był ich odbiór. Jestem na takiej stopie z tymi ludźmi, że kiedy Pogoń nie prezentuje się dobrze, też mi to mówią.

- Wisła Kraków na rozkładzie. W tym sezonie obie drużyny strzelają średnio 2 gole w spotkaniu, tracą 1,2-1,4 bramki, nieco ponad 50 procent utrzymują się przy piłce. Wisła oddaje średnio 18 strzałów na bramkę, Pogoń 15 - tylko nieco mniej. Czym więc różni się Wisła od Pogoni na ten moment, oprócz tego, że trener Portowców wychodzi na mecz w garniturze, a szkoleniowiec Białej Gwiazdy w dresie?

- (śmiech) Trzeba przyjść na stadion, to się przekonamy. Wisła w ostatnich meczach imponuje. Jest ofensywnie nastawiona, Paweł Brożek dochodzi do wielu sytuacji, Semir Stilić fajnie prowadzi zespół w środku pola. Łukasz Garguła i Rafał Boguski są mocno zaangażowani w ofensywę. Myślę, że kibice będą oglądali fajny mecz.

- Obie drużyny strzeliły sporo bramek i oddają niemało strzałów.

- W naszym założeniu jest budowanie gry ofensywnej i chcemy z niej mocno korzystać. Mamy nadzieję, że będzie to fajny mecz. Jak na każde spotkanie mamy przygotowany plan i będziemy chcieli go skrupulatnie zrealizować, mimo przeciwnika w dobrej formie.

- Najlepszy zawodnik Wisły?

- Brożek, Garguła, Stilić. Do tego kręgosłupa drużyny dochodzi jeszcze Dudka i Głowacki. Nastąpiła też zmiana bramkarza, przyszedł też Maciej Sadlok i Maciej Jankowski z Ruchu Chorzów.

- Kluczowy będzie środek pola?

- Wisła operuje w tej części boiska na wysokim poziomie. Kto opanuje środek pola, będzie zdecydowanie dominował w meczu.

- Przed każdym meczem z Białą Gwiazdą dziennikarze pytają cię: Wisła Kraków - co to dla ciebie oznacza? Przez ten czas zdążyłeś już wypracować regułkę?

- Faktycznie takie pytania się pojawiają. Mogę odpowiedzieć standardowo: To jest mecz.

- Nie idźmy tą drogą. Dopóki są znajomi w byłym klubie, to zawodnik czuje jakąś więź z drużyną. Z Wisłą wciąż tak jest, czy już "przyjadą i pojadą jak każdy"?

- Są osoby, z którymi pracowałem: magazynier, masażyści, kierownik drużyny. I są zawodnicy: Brożek, Burliga, Głowacki i Dudka. Można powiedzieć, że czuję się jeszcze tak, jakbym grał ze swoimi znajomymi. Takie konfrontacje zawsze pozostawiają smak albo niesmak. Zawsze chce się z nich wychodzić na tarczy, bo później są różne komentarze. Choć z drugiej strony po takim czasie już się to trochę zmieniło, pokora zrobiła swoje. Wisła nauczyła mnie pokory sportowej.

- Zobaczymy, czego nauczymy się po piątkowym meczu.

- Mam nadzieję, że publiczność pomoże pokonać nam przeciwnika, który jest na fali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński