Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawa ręka Pogoni poszła pod nóż

Paweł Pązik
Małgorzata Stasiak dopiero za kilka tygodni wróci do normalnych treningów.
Małgorzata Stasiak dopiero za kilka tygodni wróci do normalnych treningów. Andrzej Szkocki
Rozmowa z Małgorzatą Stasiak, piłkarką ręczną Pogoni Baltica Szczecin, o kontuzji, poprzednim i kolejnym sezonie oraz reprezentacji Polski, z którą zajęła 4. miejsce na mistrzostwach świata w Serbii w grudniu 2013 r.

- W chwili gdy rozmawiamy, zespół przebywa na obozie w Wałczu, a Małgorzata Stasiak została w Szczecinie. Jednak wcale się nie obija, tylko rehabilituje po operacji barku.

- Zgadza się. Nie mogę pracować na siłowni i na hali, bo ręka mi na to nie pozwala. Czeka mnie znacznie cięższa praca niż na treningach, aby wrócić do zdrowia.

- To przewlekły uraz?

- Bark pobolewał mnie pod koniec sezonu, ale nie wiedziałam, że dopuściłam do takiego stanu, że potrzebny będzie zabieg. Cóż, taki mam charakter, że nie potrafię odpuścić.

- Bartek Jaszka, rozgrywający reprezentacji Polski i Fuechse Berlin, ma podobny uraz jak pani i podobno do gry wróci dopiero za pół roku. Kiedy zobaczymy na parkiecie Małgorzatę Stasiak?

- Na razie nie chciałabym składać żadnych deklaracji. Jestem na początku rehabilitacji. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało przez najbliższe dwa tygodnie. Wtedy będę mogła oszacować przypuszczalny termin powrotu. Powstrzymam się od deklaracji. Wszystko zależy od fizjoterapeutów i lekarzy. Moim celem jest wrócić jak najszybciej, ale w ramach rozsądku, aby nie przedobrzyć i być sprawną.

- 4. miejsce Pogoni Baltica w poprzednim sezonie panią zadowala? Czego zabrakło do medalu?

- To najgorsze miejsce dla sportowca, długo trzeba przełykać gorycz. Uważam jednak, że rozegrałyśmy dość fajne pięć meczów z Vistalem o brąz. Szkoda, że nie udało się wygrać ostatniego spotkania. Jako zespół pokazałyśmy charakter i że możemy walczyć o coś więcej. Na pewno zabrakło nam zimnej głowy, z mojej strony trochę zdrowia, bo już wtedy zmagałam się z bólem. Może nieco udzielił się nam stres? Ja wprawdzie go nie odczuwałam, ale może pozostałe, młodsze koleżanki. Mamy mnóstwo wniosków do wyciągnięcia. Wiemy, czego nie możemy robić, a nad czym popracować. Musimy grać przede wszystkim równiej, mamy za dużo przestojów. Potrafimy grać pięknie przez kwadrans, po czym 5 minut fatalnie, co decyduje o wyniku meczu.

- Latem w zespole nie było wielu zmian kadrowych. W klubie chyba postanowiono zaufać, że zawodniczki, bogatsze o doświadczenia minionego sezonu, w najbliższym spiszą się jeszcze lepiej.

- Dwa razy jednego błędu się nie popełnia, drugi raz nam po prostu nie wypada. W tamtym sezonie wiodło nam się różnie, wiemy już, jak szybko może medal nam przejść koło nosa. Jeżeli każda z nas będzie świadoma tego, jak ma zagrać, to będę spokojna o rezultaty.

- Pani też patrzy z innej perspektywy na wyniki, bo przychodziła do Szczecina jako mistrzyni Polski.

- Tak. Stać nas było na miejsce w czwórce, ale liczyłam na więcej. Jednak należy cieszyć się z tego, co się ma. Może przed sezonem liczyłyśmy nawet na medal, ale nikt na nas za bardzo nie stawiał. Miałyśmy być "czarnym koniem": jak się uda to super, jak nie, to nic się nie stanie.

- W pewnym momencie miejsce w czwórce bardzo się od was oddaliło. Chodzi mi o porażkę w pierwszym meczu ćwierćfinałowym ze Startem Elbląg. Co się stało, że kilka dni później w ładnym stylu wygrałyście dwa kolejne mecze? To kwestia zmiany taktyki, czy zaważyło coś jeszcze?

- Chyba nie chodziło o taktykę, bo podobnie gramy we wszystkich spotkaniach. Przez cały sezon zasadniczy wszystko toczyło się po naszej myśli, a jak przyszło grać o coś więcej, to coś nam związało nogi. Może pojawiła się presja, gdy zaczęły się mecze o stawkę? W zespole mamy mnóstwo młodych dziewczyn, które grały pierwszy raz na tym poziomie. Już po pierwszym meczu ze Startem powiedziałyśmy sobie, że był to wypadek przy pracy i szkoda naszego wysiłku włożonego wcześniej. Kluczem była większa koncentracja. Z tego co zauważyłam, lubimy grać pod presją. Idzie nam lepiej, gdy jesteśmy pod ścianą. Ze Startem ta dodatkowa adrenalina nam się przydała.

- Porozmawiajmy o reprezentacji. Selekcjoner Kim Rasmussen ostatnio nie korzystał z pani.

- Jesteśmy w stałym kontakcie, trener o mnie nie zapomniał. Po prostu nie widział mnie w składzie na czerwcowe mecze. Wiem dlaczego tak jest, ale wolę, aby zostało to
między mną a trenerem. Nie ma żadnego konfliktu, jeśli ktoś czegoś takiego się doszukuje. Jestem w szerokim składzie na grudniowe mistrzostwa Europy.

- Na tej imprezie nasza reprezentacja wylosowała w grupie Węgry, Hiszpanię i Rosję. Silni rywale...

- Bardzo silni, ale my już nie jesteśmy zespołem sprzed dwóch-trzech lat, który z trudem zmagał się z każdym przeciwnikiem. Stać nas na bardzo wiele. Znam dziewczyny z kadry, wiem jaka tam panuje mentalność. Chęć wygrywania wszystkiego napędza ten zespół. Jesteśmy dobrze poukładanym kolektywem. Trener otwarcie powiedział, kto od czego jest i każdy musi wywiązywać się ze swoich zadań.

- Czyli nie będziecie już "czarnym koniem", jak na MŚ w Serbii, tylko jednym z mocniejszych zespołów?

- Żaden z rywali w grupie przed meczem z nami nie pomyśli sobie, że to będzie łatwa przeprawa. Będą się nas obawiali.

- Na co więc was stać na Węgrzech i w Chorwacji?

- Spokojnie, mamy dopiero lipiec. Nie wiem, jak pozostałe reprezentacje będą wyglądały w grudniu. Wstrzymajmy się z prognozami. Ciężko cokolwiek powiedzieć, bo przecież nawet w kraju wszystkie zespoły dopiero zaczęły przygotowania do ligi.

- Wróćmy do Szczecina. Żyjemy otwarciem nowej hali. Do tej pory grałyście w małym, ciasnym obiekcie przy Twardowskiego. Gra w nowym, mogącym pomieścić 5. tys. widzów, to dla was wyzwanie, czy dodatkowy bodziec?

- Ja już grałam w takiej hali, więc się nie stresuję. Cieszę się, że przenosimy na lepszy obiekt. Hala przy Twardowskiego jest klimatyczna, ale odczuwa się na niej lekki dyskomfort, kibice siedzą bardzo blisko. Teraz naszym zadaniem będzie przyciągnięcie jak najszerszej rzeszy publiczności na nasze mecze. Musimy przede wszystkim dobrze grać. Wynik przyciąga kibiców. Chcemy popularyzować piłkę ręczną w mieście i regionie. Nie sztuką jest przenieść się na nową halę, aby grać przy pustych trybunach. Liczymy na wsparcie publiczności.

- W tym sezonie dojdzie wam kolejny punkt w kalendarzu, czyli mecze w Challenge Cup.

- Cieszę się, że możemy zaprezentować się poza granicami kraju. Takie mecze często potrafią zadecydować o czyjejś dalszej karierze. To duże doświadczenie dla zawodniczek i prestiż dla klubu. Mecze ligowe to rutyna, lekko zmienia się taktykę. Gra w pucharach to dodatkowy dreszczyk emocji.

- Tego lata, przez problemy z barkiem, chyba pani nie będzie mogła oddać się swojej pasji, czyli wędkowaniu?

- Bardzo ubolewam na tym. Źle znoszę brak sprawności prawej ręki w codziennym życiu. Zrezygnowałam nie tylko z wędkowania, ale też np. z mycia naczyń (z tego miejsca pochwały dla mojego męża - super wywiązuje się z obowiązków). Chcę jak najszybciej wrócić do pełnej sprawności, ale wiem, że przede mną długa droga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński