Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Giuseppe Cuccarini: Za trzecim razem zawsze się udaje

Rafał Kuliga
Giuseppe Cuccarini (z lewej) m.in o odejściu Agaty Sawickiej (z prawej).
Giuseppe Cuccarini (z lewej) m.in o odejściu Agaty Sawickiej (z prawej).
Rozmowa z Giuseppe Cuccarinim, trenerem Chemika Police, który ma za zadanie wprowadzić drużynę do Final Four Ligi Mistrzyń, najbardziej prestiżowego turnieju w Europie.

- W poprzednim sezonie dołączył pan do gotowej drużyny, zbudowanej przez kogoś innego. Teraz wszystko jest w pana rękach.

- Tak, mogłem sugerować, które zawodniczki będą grały, które przydadzą nam się w systemie rotacyjnym, a które niestety musimy pożegnać.

- Najbardziej kontrowersyjną decyzją było rozstanie z Agatą Sawicką. Libero Chemika z poprzedniego sezonu była jedną z najlepszych w lidze. Zastąpiła ją Mariola Zenik. Dlaczego?

- Zgadzam się z opinią, że Agata to jedna z najlepszych zawodniczek w lidze na swojej pozycji. Byliśmy bardzo zadowoleni z jej występów, szczególnie w ostatnich spotkaniach, tych najważniejszych. Jednak naszym głównym celem jest zbudować drużynę na skalę europejską. Taką, która będzie w stanie rywalizować z najlepszymi. Uznaliśmy, że Mariola ma znacznie większe doświadczenie w Lidze Mistrzyń i to zaważyło.

- Na tę chwilę drużyna liczy 13 siatkarek i pozostaje jedno miejsce dla przyjmującej. Najprawdopodobniej będzie nią Małgorzata Glinka-Mogentale, podpora zespołu w poprzednim sezonie. A jeśli nie?

- Jeśli nie, to będzie dla nas bardzo niedobrze. Staram się patrzeć na wszystko pozytywnie i zakładam, że Małgosia przedłuży umowę. Negatywny scenariusz traktuję jako odległą hipotezę. A muszę zaznaczyć, że nie przepadam za hipotetyzowaniem (śmiech). Staramy się skonstruować drużynę, w której zawodniczki będą ze sobą rywalizować, walczyć o miejsce w składzie. Musimy mieć kilka siatkarek grających odpowiednio jako przyjmujące, atakujące, środkowe itd. Małgosia jest bardzo ważna, ponieważ to siatkarka z charakterem. Potrafi wziąć na siebie ciężar gry, umie stać się liderką.

- Z zespołu odeszła Lucie Muhlsteinova, rozgrywająca, która za czasów pierwszej ligi wygrywała rywalizację o wyjściowy skład z Agnieszką Rabką. Teraz do kadry drużyny Rabka powróciła. Pytanie nasuwa się samo: Czy siatkarka, która przegrała rywalizację z Muhlsteinovą, może być zmienniczką Maji Ognjenović? Czy prezentuje odpowiedni poziom, aby być częścią drużyny walczącej o najlepszą czwórkę w Europie?

- Obejrzałem kilka spotkań na video i słuchałem oceny innych, ponieważ widzieli ją w Policach w pierwszej lidze. To dość ciekawa rozgrywająca, ma swój styl.

- I to wystarczy?

- Poprosiłem o taką roszadę, ponieważ Lucie nie chciała pełnić roli zmienniczki. To bardzo ambitna dziewczyna i powiedziała, że musi grać w wyjściowej szóstce. U nas występuje Maja i nie mogłem jej tego zagwarantować, więc znalazła sobie nowy klub. Co do Agnieszki, to chcieliśmy postawić na siatkarkę pochodzącą z Polski. To był mój wybór i wydaje mi się, że postąpiłem właściwie.

- Obserwowałem trenera, kiedy pani prezes Joanna Żurowska mówiła o celu na ten sezon, jakim jest awans do Final Four Ligi Mistrzyń. Wydawało mi się, że jest pan odrobinę bardziej zachowawczy. Takie samo odczucie towarzyszyło mi w trakcie pańskiej przemowy.

- Mój pomysł na drużynę jest zbliżony do tego, co myślą włodarze klubu. Final Four musi być dla nas celem. Nie wiem, czy to w tym roku, w następnym, czy jeszcze w kolejnym.

- Ale pani prezes wyraźnie zapowiedziała, że to ma być ten rok.

- Rozgrywki europejskie są bardzo dziwne. Wystarczy wziąć pod uwagę scenariusz, w którym ma się dwie bardzo silne drużyny w grupie. Oprócz spotkań ligowych, gra się wyczerpujące mecze w Europie, więc bardzo trudno jest dostać się choćby do fazy play off. To wcale nie znaczy, że nie osiągnęliśmy swojego celu lub byliśmy za słabi.

- Ale to zapewne oznacza, że jest się rozczarowanym.

- Na pewno byłbym rozczarowany, włodarze klubu również, ale trzeba być rozsądnym i obiektywnym. Dajmy na to, że trafiamy do grupy z Dynamem Kazań (zwycięzca Ligi Mistrzyń) i VakifBank Stambuł (finalista). Wtedy trudno byłoby dostać się choćby do samych play offów, nie tylko do najlepszej czwórki.

- Czyli włodarze Chemika są świadomi, że jest możliwość odpadnięcia we wcześniejszych etapach, że gra w Europie nie jest Orlen Ligą, w której od razu udało się wygrać wszystko?

- Tak, rozmawiałem o tym z zarządem. Razem doszliśmy do podobnego wniosku, że są na naszym kontynencie takie drużyny, które mają większe doświadczenie, być może są od nas silniejsze. Warto zwrócić uwagę, że Dynamo w tym sezonie wygrało, ale wcześniej próbowało pięciokrotnie i nie zawsze osiągało etap najlepszej czwórki. Według mnie grę w europejskich pucharach można porównać do spaceru. Zaczynamy powoli i oczywiście, może udać się awansować do Final Four, bylibyśmy bardzo szczęśliwi, ale równie dobrze możemy odpaść.

- Za każdym razem mówi pan, że Liga Mistrzyń to szalone rozgrywki. Szalone ze względu na dalekie wyjazdy, różnorodność zespołów?

- To również, ale jest jeszcze jeden powód. W polskiej lidze jest wszystko jasne. Gra każdy z każdym, potem wyłaniają się najlepsi, ci, którzy przez cały sezon prezentowali równy poziom. Oni grają w play off i wygrywa najsilniejszy. W Lidze Mistrzyń jest inaczej. Traktuję trochę nasz cel w Europie jako własne życzenie, morze nawet marzenie. Grałem w tych rozgrywkach pięciokrotnie. Za każdym razem udawało mi się wyjść z grupy, dzięki czemu brałem udział w play offach. Dwukrotnie uczestniczyłem w Final Four. Jednak nigdy nie wygrałem. We Włoszech mamy takie powiedzenie, że za trzecim razem zawsze się udaje.

- U nas jest podobnie, mówi się "do trzech razy sztuka".

- O właśnie! (śmiech). Dwukrotnie byłem z rozgrywkach finałowych i życzyłbym sobie, jak i klubowi, żeby tym razem się udało.

- W odwodzie Chemika są cztery zawodniczki serbskiego pochodzenia, jednak w Orlen Lidze tylko trzy zagraniczne siatkarki mogą przebywać na parkiecie jednocześnie. Czy to dla pana poważny problem?

- Dla mnie nie, mam nadzieję, że nie będzie to kłopotem dla dziewczyn.

- Stąd moje pytanie, ponieważ to nie są pierwsze lepsze siatkarki, średniaczki bez polskiego paszportu, które wypełniają miejsce w drużynie. To zawodniczki o uznanej marce, reprezentantki swojego kraju. Czy nie będzie dla nich problemem usiąść na ławce rezerwowych?

- Rozmawialiśmy z nimi przed podpisaniem kontraktu. Znają sytuacje, są świadome naszych ograniczeń. Zdecydowaliśmy się na cztery zagraniczne siatkarki, ponieważ mamy bardzo napięty terminarz. Zasadniczo będziemy grali co trzy dni. Rozgrywki kończą się późno. Trzeba dodać do tego podróże, które czasami mogą być bardzo długie. Jeśli chce się utrzymać wysoki poziom, dziewczyny nie mogą grać co trzy dni. Musi być system rotacyjny. Każda zawodniczka potrzebuje określonej rutyny. Powrotu do treningu i przede wszystkim regeneracji. Mając taki skład możemy, możemy sobie na to pozwolić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński