W Szczecinie 7,5-letnia Wiktoria od razu trafiła na stół operacyjny. To był ostatni dzwonek, bo wyrostek był rozlany i wdało się śmiertelnie niebezpieczne zapalenia otrzewnej. Wcześniej dziecko spędziło dobę w gryfickim szpitalu zwijając się z powodu bólu brzucha.
Kiedy pojawił się ból nie do wytrzymania, rodzice od razu zgłosili się do szpitala w Gryficach, gdzie w przyszpitalnej przychodni dyżurował lekarz.
- Zbadał dziecko i rozpoznał grypę żołądkową. Z tabletkami NO-SPA (lek rozkurczowy - red.) odesłał nas do domu - mówi pani Magdalena. - W nocy, około godziny drugiej, córka zaczęła zwijać się z bólu, strasznie przy tym płacząc. Zadzwoniłam do przyszpitalnej przychodni z prośbą, by lekarz przyjechał na wizytę domową. Odmówił, tłumacząc, że przyjeżdża do obłożnie chorych.
Ostatecznie dziewczynkę do szpitala w Gryficach przewieziono karetką.
- Zostałyśmy zaprowadzone na izbę przyjęć pediatryczną, po czym kazano nam zejść na SOR i czekać na chirurga. Leżałyśmy tam całą noc, chirurg się nie pokazał - relacjonuje matka. - Przyszedł ortopeda, który stwierdził, że córka ma zapalenie pęcherza i znów odesłał nas na izbę przyjęć pediatryczną. Tam, po badaniach moczu, uznano, że Wiktoria nie ma zapalenia pęcherza. Dziewczynce na oddziale podano kroplówkę.Po 15 minutach usłyszałam, że trzeba córkę przewieźć do Szczecina, bo w Gryficach nie wiedzą co jej dolega.
Więcej w dzisiejszym papierowym wydaniu "Głosu Szczecińskiego" oraz w e-wydaniu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?