Jeśli ktoś chciałby przypomnieć sobie ostatnie złoto w Policach, to musiałby cofnąć się blisko 20 lat. W 1995 roku Chemik stanął na najwyższym stopniu podium. Rok później zdobył brąz, a potem skończyła się walka w ekstraklasie, duże pieniądze i splendor. Police spadły do niższych klas rozgrywkowych, a aspiracje mistrzowskie powróciły dopiero w tym sezonie. Najbogatszy beniaminek w historii Orlen Ligi wszedł do rozgrywek z przytupem i podobny poziom prezentował w większości spotkań, włącznie z tymi finałowymi.
Handicap z Polic, kibice z Wrocławia
W spotkaniach finałowych Chemik wypracował sobie znakomitą sytuację. Podopieczne Giuseppe Cuccarniego wykorzystały atut własnego boiska i w rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzą już 2:0. Teraz pojedynek przenosi się do Wrocławia i jeszcze większym atutem gospodyń mają być ich hala, kibice, głośny doping.
Obiekt w Policach ma pojemność zaledwie 1200 miejsc. W trakcie meczów finałowych oczywiście wszystkie bilety zostały sprzedane i na trybunach był komplet. Choć doping był gorący, to ze względu na ograniczenia techniczne nie tak imponujący, jak może być we Wrocławiu. Hala "Orbita" jest w stanie pomieścić 3000 fanów, czyli prawie trzy razy więcej, niż ta w Policach. Kibice Impelu, na łamach portali społecznościowych ogłaszają, że są gotowi, zwarci i będą głośno wspomagać swój zespół. Trudno przewidzieć, czy hala wypełni się do ostatniego miejsca, jednak kibiców będzie na pewno więcej, niż w pierwszych dwóch meczach finału.
Zatroszczy się o to Aleksandra Krzos. Libero Chemika wychowywała się we Wrocławiu, stawiała tam pierwsze siatkarskie kroki. Spotkanie wyjazdowe jest dla niej bardzo sentymentalne, a na meczu pojawi się sporo osób z rodziny i kilkoro znajomych.
- Na pewno będzie mój chłopak, mama, siostra, wujkowie, przyjaciele rodziny. Pojawi się rodzina mojego chłopaka. Przyjdą moi znajomi, z którymi dawno się nie widziałam, bo ja na co dzień jestem tutaj, a oni we Wrocławiu - mówi Krzos.
Patrząc z perspektywy całego sezonu Wrocław zajmuje trzecie miejcie pod względem liczebności kibiców na trybunach. W trakcie wszystkich spotkań rozeszło się 25050 biletów, a średnio każdy mecz obserwowany jest przez 1927 fanów. Dla porównania w Policach sprzedano 16004 wejściówek, a średnio na każdym spotkaniu pojawia się 1066 osób. Co ciekawe, najlepiej w rankingu wypada Łódź. Mecze tamtejszych Budowlanych śledzi średnio 2391 kibiców.
Wyniki Orlen Ligi nie są zbyt imponujące. W Pluslidze mężczyzn frekwencja wygląda znaczenie okazalej, a w najlepszym Rzeszowie spotkania śledzi blisko 4187 fanów.
Indywidualności brak
Choć najlepsze drużyny to kolektyw, wspólna walka o dążenie do celu, to w każdej powinny być indywidualności, które potrafią "pociągnąć" grę w trudnych momentach. Obserwując spotkania finałowe można mieć wrażenie, że w Impelu takowych brakuje. Zespół składa się z solidnych siatkarek i całkiem bogatej ławki rezerwowych, jednak żadna z zawodniczek nie potrafi wziąć na siebie ciężaru w kluczowych momentach. W imponującej formie jest młoda Agnieszka Kąkolewska. W pierwszym spotkaniu finałowym atakowała z 75-procentową skutecznością, a do tego dokładała sporo oczek blokiem. Jednak trudno wymagać, aby środkowa była najważniejszą siatkarką w drużynie, szczególnie przy średnim przyjęciu, jakim dysponuje Impel.
Z niezłej strony w drugim meczu pokazywały się Katarzyna Mroczkowska (11 oczek), Bogumiła Pyziołek (14) i Katarzyna Konieczna (15). Jednak to nie wystarczyło. W momentach stykowych, długich wymianach, to Chemik okazywał się lepszy. W znakomitej dyspozycji jest Małgorzata Glinka-Mogentale, dla której podwójny blok w meczach finałowych rzadko staje się przeszkodą nie do przejścia. Doświadczona przyjmująca to wartość dodana, której brakuje wrocławiankom.
Z bólem zmaga się Anna Werblińska. Kapitan Chemika ma problemy z kolanem i w drugim meczu finałowym prezentowała się znacznie słabiej. Teraz jednak noga miała czas odpocząć, więc zapewne i forma jednej z najlepszych lewoskrzydłowych ligi będzie wyższa.
Czwartkowe spotkanie we Wrocławiu to wydarzenie bez precedensu. Jeszcze nigdy wcześniej w tym mieście nie było finału Orlen Ligi. Chemik postara się zakończyć rywalizację w trzech meczach i zwyciężyć mistrzostwo Polski. Zupełnie inne założenia mają gospodarze. - Jestem przekonany, że możemy wygrać obydwa mecze u siebie - mówi Tore Aleksandersen, trener Impelu.
Początek czwartkowego spotkania we Wrocławiu o godzinie 18. Mecz transmitowany będzie przez Polsat Sport.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?