Prawie w każdy poniedziałek ze stargardzkiego zakładu karnego wychodzi grupa więźniów. W zależności od tego, na jaką listę wpisało się najwięcej chętnych, idą na miejską pływalnię, na siłownię w klubie fitness (mimo że na terenie ZK jest siłownia), ostatnio byli w muzeum. Wśród nich są także skazani za morderstwa i gwałty, z wieloletnimi wyrokami.
- To jest chore! Ofiary czy rodziny ofiar myślą, że przez lata nie muszą obawiać się sprawców, a tymczasem mogą ich spotkać w mieście! - mówią wieloletni funkcjonariusze stargardzkiej służby więziennej. - Takie wyjścia, to dawanie okazji do ucieczek, do przemycania zakazanych rzeczy. To niepotrzebne umilanie pobytu. Robienie z pudła wczasów.
Więźniowie uczą się i pracują, rozwijają swoje pasje.
- Trzech morderców stworzyło zespół, kupiono im instrumenty i jeżdżą z koncertami - opowiadają funkcjonariusze. - To że ktoś w więzieniu na przykład maluje obrazy nie znaczy, że po wyjściu będzie to robił. Badania wykazały, że resocjalizacja odbywa się przez regularną, fizyczną pracę, która wchodzi w nawyk. Pytanie tylko, czy odpowiednim miejscem pracy są szkoły, przedszkola, czy klub Błękitni, gdzie są wysyłani także gwałciciele, a przecież trenują tam też drużyny nastoletnich dziewcząt.
Co o sprawie sądzi psycholog? Jakie jest stanowisko służby więziennej? Więcej przeczytasz we wtorkowym, papierowym wydaniu Głosu Szczecińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?