- Tak silnie nie wiało. Trzeba się hartować - odpowiada dyrektor szkoły.
Zajęcia odbyły się w miniony piątek w gimnazjum nr 12 w Szczecinie przy ul. Świętobożyców. W sali sportowej trwała mikołajkowa impreza dla podopiecznych z domu dziecka. Dyrektor szkoły, z zawodu nauczyciel wychowania fizycznego zdecydował, że wf dla gimnazjalistów przeprowadzi na dworze.
- Dzieci były ubrane w czapki. A był to czas, kiedy już tak bardzo nie wiało. To nie były jakieś forsujące zajęcia, bardziej zabawa na dworze - mówi Zbigniew Mytkowski, dyrektor gimnazjum.
Ale pomysł nie wszystkim się spodobał. Wczoraj do naszej redakcji dzwonili rodzice uczniów, którzy "załapali" się na ćwiczenia na dworze. Według rodziców zajęcia na dworze były ze strony władz szkoły nieodpowiedzialne.
- To był czas huraganu. Co chwilę informowano w mediach, że lepiej, aby nie wychodzić na dwór, bo huragan jest groźny. W innych miejscowościach odwołano nawet zajęcia w szkołach. A naszym dzieciom zafundowano wf na dworze. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało. A przecież mogła polecieć na głowę choćby dachówka. I kto wtedy wziąłby na siebie winę - mówili.
Te zarzuty zdenerwowały dyrektora Mytkowskiego.
- Co raz więcej rodziców w rożnych szkołach ma pretensje do dyrektorów, że robią zajęcia na dworze. Ale przecież dla tych dzieci takie zajęcia to dobrodziejstwo. W Norwegii lekcje o tej porze na dworze to norma. Dzieci się hartują. Czy lepiej, aby miały zajęcia w ciasnej sali, czy na dworze. Już nawet krótki spacer jest ważny dla zdrowia ucznia. Ja swoim nauczycielom wf polecam, aby jak najwięcej ćwiczeń przeprowadzali na dworze - dodaje dyrektor Mytkowski.
(mp)
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?