Kierowca wyszedł bez szwanku. Mnożą się pytania, czy można było uniknąć tragedii. Może maszty sygnalizacji powinny być robione z innych materiałów, albo być stawiane w innych miejscach?
Rozmowa z Ryszardem Brzozowskim, starszym specjalistą do spraw sygnalizacji świetlnej Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego w Szczecinie.
Ryszard Brzozowski: Urządzenie było zamontowane prawidłowo, zgodnie z zasadami i z zachowaniem zasad biernego bezpieczeństwa. To zasady, które mają na celu minimalizowanie skutków uderzenia przez jadący samochód i mają chronić pasażerów i kierowcę. Urządzenie musi być na tyle elastyczne, żeby nie powodować wielkich szkód. Na przykład, aby po uderzeniu kierowca nie wypadł przez okno. Odpowiednia była też skarania, czyli odległość urządzenia od krawędzi jezdni.
Kierowca ma szanse na przeżycie po uderzeniu w sygnalizację, ale pieszy już nie.
- Wymogi biernego bezpieczeństwa wprowadzono właśnie dla tego, że było wiele przypadków, gdy po uderzeniu w sygnalizator kierowcy tracili życie. Dlatego wprowadza się np. bariery sprężyste, które tłumią skutki uderzenia. Samo urządzenie sygnalizacyjne to rura o średnicy 10 centymetrów i grubości ścianek 3 mm. Nie ma szans, aby to wytrzymało, gdy kierowca najdzie z dużą prędkością. W sobotę doszło do tragicznego wypadku. Elementy sygnalizacji śmiertelnie zraniły dziecko. Ale jak słyszymy wypadek spowodował rozpędzony kierowca.
Czy to znaczy, że nie ma urządzenia, które chroniłoby kierowcę i pieszego w takich sytuacjach.
- Ja o takim nie słyszałem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?