Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

76 lat temu zniszczono Szczecin. Pod bombami "Lancasterów". ARCHIWALNE ZDJĘCIA

Marek Jaszczyński
Lata czterdzieste XX wieku. Tak wyglądało nabrzeże Odry widziane z gmachu obecnego urzędu wojewódzkiego. W oddali elewator „Ewa”, który wyszedł bez szwanku z zawieruchy wojennej.
Lata czterdzieste XX wieku. Tak wyglądało nabrzeże Odry widziane z gmachu obecnego urzędu wojewódzkiego. W oddali elewator „Ewa”, który wyszedł bez szwanku z zawieruchy wojennej.
"Kanonada baterii przeciwlotniczych, stały groźny pomruk samolotów, potworne wybuchy i pożary - wszystko to stwarzało atmosferę grozy" - tak o piekle, które rozpętało się nad Szczecinem 17/18 sierpnia 1944 roku pisał Kurt, dwudziestokilkuletni szczecinianin.

Ruiny Domu Giełdy, który znajdował się przy narożniku ulic Szewskiej i Panieńskiej. Po wojnie planowano odbudować wypalony gmach z przeznaczeniem na urząd zatrudnienia, ale zrezygnowano z tego zamierzenia.

"Większość okien, mimo, że były zaklejone na krzyż paskami papieru, wypadła. Mama płacząc mówiła coś o czterech jeźdźcach Apokalipsy." To zaledwie jedna z relacji, która oddaje klimat jednej sierpniowej nocy, która zmieniła miasto na zawsze. Szczecin jaki znano wcześniej już nie wrócił.

Pierwsze bomby spadły na Szczecin już w 1940 roku. Miasto było ważnym ośrodkiem przemysłowym, który znajdował się z dala od granic potencjalnych przeciwników. To miało zapewnić bezpieczeństwo, jednak te przypuszczenia okazały się złudne. Tu znajdował się port, stocznie i zakłady motoryzacyjne Stoewera.

Rzucić Niemcy na kolana

Naloty na niemieckie miasta miały rzucić na kolana przeciwnika. Maszyny RAF (Royal Air Force - brytyjskiego lotnictwa) i lotnictwa USAAF (amerykańskie lotnictwo armii) bombardowały falami setek samolotów przy pomocy bomb zapalających i burzących. Taktyka ta niosła za sobą niszczenie całych dzielnic.

- Przemysł niemiecki cierpiał bardzo w skutek nocnych bombardowań strategicznych dokonywanych przez RAF (lotnictwo brytyjskie) i nalotów dziennych przeprowadzanych przez USAAF - mówi Arkadiusz Tomaszewski, pasjonat lotnictwa. - Tysiące zniszczonych linii komunikacyjnych, portów, zakładów produkcyjnych - to wszystko owocowało w postaci przerw w produkcji. Fabryki wszelkiej maści sprzętu wojennego mogły dwoić się i troić, ale standardu pracy i jakości wyrobów przy zniszczonych halach produkcyjnych, zniszczonych maszynach i dokumentacji technicznej, zerwanych liniach telefonicznych i uszkodzonych materiałach produkcyjnych, w żaden sposób nie dało się podwyższać. W 1944 roku, gdy strategiczne naloty osiągnęły swe apogeum (po bolesnych doświadczeniach roku poprzedniego, ale także po wprowadzeniu szeregu innowacji) niemalże z każdym miesiącem warunki produkcyjne drastycznie spadały. Ale mimo sypiących się bomb, trudno mówić o powodzeniu starań mających złamać ducha obrońców. Wręcz przeciwnie, umacniały wolę walki.

Na pierwszym planie nieistniejący teatr miejski, po prawej ruiny zamku, natomiast po lewej kościół św. Piotra i Pawła.

ZOBACZ TEŻ:

Nabrzeże odrzańskie. Zobacz ZDJĘCIA sprzed 100 lat i porówna...

Tragiczny sierpień

Bodaj pierwszym ciężkim nalotem był przeprowadzony przez RAF w nocy 20 IV 1943 r. Niemcy przewidywali, że alianci będą chcieli wykorzystać propagandowy efekt urodzin Hitlera i nadlecą na Berlin. Wówczas to ściągnięto do Berlina artylerię przeciwlotniczą skąd tylko się dało - w tym ze Szczecina. Miasto nie było więc bronione feralnej nocy.

Apogeum nalotów przypadło na 1944 rok. Nalot z 17 na 18 sierpnia był najcięższy. Brytyjskie bombowce zbombardowały Gocław, Stare Miasto, Śródmieście i Niebuszewo.

Zginęło ponad 1100 osób, a około półtora tysiąca było rannych.

Również tragiczny okazał się kolejny sierpniowy nalot, przeprowadzony z 29 na 30 sierpnia. Lista ofiar powiększyła się o 1300 osób zabitych i 90 tysięcy szczecinian pozostało bez dachu nad głową.

Ich efektem były zniszczenia szacowane na około 90 procent, dotyczące praktycznie wszystkich elementów portu: urządzeń przeładunkowych, magazynów, nabrzeży, barek i holowników. Zniszczenia były na tyle poważne, że pierwsze statki, które przybywały po wojnie do Szczecina rozładowywano i załadowywano ręcznie. Dotyczyło to nawet towarów masowych, np. węgla.

Polecamy również:

Dziś to budynek biurowy, ale niegdyś przy ulicy Storrady (Französische Strasse) mieściła się elektrownia.

TOP 12. Jak wyglądał stary Szczecin z lotu ptaka? Zobaczcie ...

To miasto starto w proch

Lata czterdzieste XX wieku. Tak wyglądało nabrzeże Odry widziane z gmachu obecnego urzędu wojewódzkiego. W oddali elewator "Ewa", który wyszedł bez szwanku z zawieruchy wojennej.

Prof. Tadeusz Białecki, historyk:

- Sierpniowe naloty z 1944 roku były druzgocące dla miasta. Miały wpływ na zabudowę Szczecina. Wiele dzielnic legło w gruzach. Skutki bombardowań można odnaleźć w dzisiejszym Szczecinie. Już po wojnie, gdy trwała odbudowa zmieniono układ przestrzenny miasta. Dla przykładu ulica Wielka (dzisiejsza Wyszyńskiego) została znacznie poszerzona. Na Starym Mieście wiele uliczek już nie odbudowano.

Szczecin nie zniszczono przypadkiem

Tak wyglądał ratusz staromiejski i jego otoczenie tuż po wojnie. W wyniku bombardowań wnętrze zostało kompletnie wypalone. Zwaliła się też północna ściana szczytowa.

- Do nalotów w tym okresie wojny RAF używał ciężkiego bombowca Lancaster, był to najbardziej efektywny bombowiec drugiej wojny światowej: zabierał najwięcej bomb, miał największy zasięg i osiągał najwyższy pułap, chociaż odbiło się to kosztem uzbrojenia obronnego. Do linii wszedł z końcem 1941 roku. Był też powodem zadrażnień między sojusznikami, bo Brytyjczycy wytykali, że amerykańska "latająca forteca" (Boeing B-17) przenosi "tylko" 1,5 tony bomb.

- dr Grzegorz Ciechanowski, historyk.

Polacy także używali lancasterów, na przykład 300 dywizjon bombowy Ziemi Mazowieckiej.

Zbombardowanie szczecińskiej starówki w sierpniu 1944 roku nie było przypadkowe. Taktyka RAF zakładała niszczenie centrów niemieckich miast po to, żeby rzucić Niemcy na kolana. W ten sposób zniszczono nie tylko Szczecin, ale także Lubekę, czy Hamburg.

ZOBACZ TEŻ:

Te samoloty bombardowały Szczecin

Avro Lancaster to ciężki czterosilnikowy brytyjski samolot bombowy z okresu II wojny światowej, powstały w zakładach A. V. Roe (Avro), używany od 1942. Był podstawowym ciężkim bombowcem brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych (Royal Air Force) okresu II wojny światowej.

Lancaster uważany jest przy tym za najbardziej udany brytyjski ciężki bombowiec. Avro Lancaster Mk. I - pozostałe wersje dane zbliżone:

Ogólne charakterystyki:

  • załoga: 7
  • długość: 21,10 m
  • rozpiętość: 31,09 m
  • wysokość: 5,97 m
  • powierzchnia nośna: 120,8 m
  • masa własna: 16 705 kg
  • masa całkowita: 27 921 kg
  • prędkość maksymalna: 432 km/h
  • pułap operacyjny: 6 650 m
  • zasięg: 1860 km
  • uzbrojenie: wersje Mk.I - III, z wyjątkiem Special:
  • 8 - 10 karabinów maszynowych Browning kaliber 7,7 mm:
  • 2 w przedniej wieży strzeleckiej,
  • 2 w górnej wieży
  • 4 w ogonowej wieży,
  • część samolotów miała ponadto 2 w stanowisku podkadłubowym.

Od autora: Tekst oparłem m.in. na "Pamiętniku dezertera" w tłumaczeniu Romana Tesze.

POLECAMY TEŻ:

Plac Żołnierza, w kierunku Placu Rodła, czyli dawne skrzyżowanie Konigsplatz z Moltkestrasse (to nazwa części aktualnej alei Wyzwolenia).

Niesamowite zdjęcia, na których zobaczysz jak wyglądały dawn...

ZOBACZ TAKŻE:

Bądź na bieżąco i obserwuj:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński