Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne pobicie. Zmasakrowali ich kijami bejsbolowymi i rurkami

Emilia Chanczewska [email protected]
Szef firmy z Grzędzic i jeden z jego pracowników pokazują urazy, jakich doznali, gdy upomnieli się o swój dług.
Szef firmy z Grzędzic i jeden z jego pracowników pokazują urazy, jakich doznali, gdy upomnieli się o swój dług. Emilia Chanczewska
Rozbita głowa, zmasakrowana twarz, wybite zęby, poważny uraz kolana, sińce na całym ciele - to efekt rozliczania się dwóch firm. Poszkodowane są trzy osoby, które upominały się o swoje zaległości.

Firma z Grzędzic przez rok współpracowała ze szczecińskim przedsiębiorstwem budowlanym.Nie mogła doprosić się uregulowania należności, do spłaty zostało 9 tys. zł. Spotkanie w Szczecinie nic nie dało, ale właściciel zalegającej firmy obiecał, że jego syn przywiezie dług do Grzędzic.

Szef firmy z tej podstargardzkiej wsi zadzwonił więc po swoich pracowników mówiąc, że jadą dla nich zaległe wypłaty.

- Tak nam przywieźli, że trzech spośród nas zostało ciężko pobitych - opowiada przedsiębiorca z Grzędzic (dane do wiadomości red.)

- Przyjechali w kilkunastu trzema autami, mieli kije bejsbolowe, rurki, pałki. Syn właściciela tamtej firmy tylko pokazywał, komu mają przyłożyć. Zaczęli nas katować pod moim domem. Gdy dostałem pierwszy cios, z ucha zaczęła mi lecieć krew, ale oni nie przestawali bić. Straciłem przytomność, miałem wstrząs mózgu. Karetka zawiozła mnie do szpitala.

Do szpitala trafił też jeden z pracowników firmy z Grzędzic.

- Mieliśmy robioną tomografię, było podejrzenie wystąpienia krwotoków - opowiada. - Mam z tyłu szytą głowę, oczy miałem tak podbite, że ledwo widziałem. Rozwalili mi też kolano, trzeba było w nie rurki wstawiać, czeka mnie kolejna operacja.

Syn właściciela firmy, który przyjechał do Grzędzic z napastnikami, ma już postawione zarzuty. Podejrzany jest o kierowanie pobiciem z użyciem niebezpiecznych przedmiotów, za co grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Zarzut ten może zostać przez sąd zmieniony na pobicie, bo według prawa zagrzewanie równa się udziałowi. Trwa śledztwo.

- Komenda policji, pod nadzorem prokuratury, prowadzi śledztwo w sprawie pobicia - potwierdza Arkadiusz Wesołowski, prokurator Prokuratury Rejonowej w Stargardzie. - Złożony został do sądu rejonowego wniosek o zastosowanie wobec jednego ustalonego podejrzanego tymczasowego aresztu i liczyliśmy, że jest on zasadny. Sąd go nie zastosował. W planach prokuratury jest odwołanie się od tej decyzji.

Sąd tłumaczy, że nie zastosował aresztu, bo nie zachodzi obawa matactwa, bo przesłuchani są wszyscy świadkowie i że nie jest to dobra metoda na "zmiękczanie" podejrzanego.

- Sąd nie stosuje aresztów wydobywczych, w celu uzyskania zeznań, kto jeszcze brał udział w pobiciu - podkreśla Mariusz Jasion, prezes Sadu Rejonowego w Stargardzie.

- Życie zmieniło się po napadzie, boimy się - mówią ofiary.

- Bardzo im współczuję, mam nadzieję, że szybko wrócą do zdrowia - mówi w rozmowie z "Głosem" podejrzany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński