Firma z Grzędzic przez rok współpracowała ze szczecińskim przedsiębiorstwem budowlanym.Nie mogła doprosić się uregulowania należności, do spłaty zostało 9 tys. zł. Spotkanie w Szczecinie nic nie dało, ale właściciel zalegającej firmy obiecał, że jego syn przywiezie dług do Grzędzic.
Szef firmy z tej podstargardzkiej wsi zadzwonił więc po swoich pracowników mówiąc, że jadą dla nich zaległe wypłaty.
- Tak nam przywieźli, że trzech spośród nas zostało ciężko pobitych - opowiada przedsiębiorca z Grzędzic (dane do wiadomości red.)
- Przyjechali w kilkunastu trzema autami, mieli kije bejsbolowe, rurki, pałki. Syn właściciela tamtej firmy tylko pokazywał, komu mają przyłożyć. Zaczęli nas katować pod moim domem. Gdy dostałem pierwszy cios, z ucha zaczęła mi lecieć krew, ale oni nie przestawali bić. Straciłem przytomność, miałem wstrząs mózgu. Karetka zawiozła mnie do szpitala.
Do szpitala trafił też jeden z pracowników firmy z Grzędzic.
- Mieliśmy robioną tomografię, było podejrzenie wystąpienia krwotoków - opowiada. - Mam z tyłu szytą głowę, oczy miałem tak podbite, że ledwo widziałem. Rozwalili mi też kolano, trzeba było w nie rurki wstawiać, czeka mnie kolejna operacja.
Syn właściciela firmy, który przyjechał do Grzędzic z napastnikami, ma już postawione zarzuty. Podejrzany jest o kierowanie pobiciem z użyciem niebezpiecznych przedmiotów, za co grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Zarzut ten może zostać przez sąd zmieniony na pobicie, bo według prawa zagrzewanie równa się udziałowi. Trwa śledztwo.
- Komenda policji, pod nadzorem prokuratury, prowadzi śledztwo w sprawie pobicia - potwierdza Arkadiusz Wesołowski, prokurator Prokuratury Rejonowej w Stargardzie. - Złożony został do sądu rejonowego wniosek o zastosowanie wobec jednego ustalonego podejrzanego tymczasowego aresztu i liczyliśmy, że jest on zasadny. Sąd go nie zastosował. W planach prokuratury jest odwołanie się od tej decyzji.
Sąd tłumaczy, że nie zastosował aresztu, bo nie zachodzi obawa matactwa, bo przesłuchani są wszyscy świadkowie i że nie jest to dobra metoda na "zmiękczanie" podejrzanego.
- Sąd nie stosuje aresztów wydobywczych, w celu uzyskania zeznań, kto jeszcze brał udział w pobiciu - podkreśla Mariusz Jasion, prezes Sadu Rejonowego w Stargardzie.
- Życie zmieniło się po napadzie, boimy się - mówią ofiary.
- Bardzo im współczuję, mam nadzieję, że szybko wrócą do zdrowia - mówi w rozmowie z "Głosem" podejrzany.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?