Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Ona tańczy dla mnie" zespołu Weekend? Polonista: Bolą mnie od niego uszy

Rozmawiał Mariusz Rodziewicz
Rafał Janus
Rafał Janus
Rozmowa z Rafałem Janusem, dyrektorem I LO im. Dubois w Koszalinie, polonistą o jakości tekstów w polskiej muzyce i zagrożeniu dla języka ojczystego..

- Widzi Pan w dzisiejszym świecie zagrożenia dla języka polskiego?
- Widzę, ale też bym ich nie przeceniał, bo zawsze zagrożenia dla języka literackiego istniały. Natomiast można by powiedzieć, że w dzisiejszych czasach tych niebezpieczeństw jest trochę więcej. Ktoś kiedyś żartował, że nawet zaborcy nie pokonali polszczyzny, a Internet może to zrobić. Przynajmniej częściowo. Po pierwsze przez język angielski, który dominuje w tych warstwach internetowo-komputerowych, a po drugie nowoczesna technologia powoduje, że zanikają charakterystyczne dla języka polskiego cechy. Mówię tu przede wszystkim o zanikaniu nosówek. Ostatni Dzień Języka Ojczystego był organizowany pod znakiem ochrony kreseczek, kropek, ogonków w polskich literach. Chodzi np. o litery "ń", "ć", "ś", "ą", "ę" i tak dalej.

- To przede wszystkim za sprawą komunikatorów, adresów mailowych.
- Właśnie. Sam się na tym złapałem, że czasami chcę się podpisać Rafal, ale szybko poprawiam. Po prostu idziemy na łatwiznę, bo napisanie polskiego znaku na klawiaturze czy to komputera, czy telefonu komórkowego, kiedy piszemy SMS wymaga więcej pracy. Rezygnujemy więc z tego i czasami wychodzą nam ciekawe "kwiatki". Innym niebezpiecznym zjawiskiem jest nobilitacja potoczności, kolokwialności i wulgaryzmów. Te granice są coraz dalej przesuwane i coraz mniejsza jest ranga czystej polszczyzny. Ona może być czasem krwista i mocna, ale jednak nie uliczna, nie rynsztokowa, a dziś coraz częściej taka się staje.

- O te zagrożenia pytam celowo, bo Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wymyśliła parytety dla rozgłośni radiowych, w myśl których określony procent czasu poświę­conego na antenie na muzykę powinien należeć do polskich wykonawców. To jest forma obrony tej polskości?
- Nie wierzę w żadne urzędowe parytety. To będzie pusty przepis. Dla mnie to wręcz niemożliwe, bo jeśli czytam lutowy numer czasopisma "Teraz Rock" i patrzę na listę dziesięciu najlepszych rockowych zespołów (Luxtorpeda, Hunter, Happysad, Hey, T.Love, Lao Che, Lipali, Kim Nowak, Acid Drinkers, Closterkeller, Coma), to nie widzę tu praktycznie żadnej polskiej nazwy. Krajowa Rada może więc robić co chce i tak tej fali nie może się przeciwstawić. Mało tego, są płyty polskich zespołów, które są w całości śpiewane w języku angielskim. Nie ma co przesadzać w tej walce, zwłaszcza w sferze rozrywki, bo język angielski zaczął tam pełnić rolę uniwersalnego kodu.

- Na pocieszenie mogę jednak powiedzieć, że większość zespołów, które Pan wymienił, nagrywa płyty właśnie w języku polskim. Jednak jak jest z jakością tekstów piosenek, które są w radiu?
- Ogólnie może nie jest najlepiej, ale to też zależy od gatunku muzyki, od płyty, którą włączymy. Na jednych słychać staranność językową, a na innych bylejakość i niechlujność. Uczciwie powiem, że nie wszystkie trendy śledzę i najczęściej po prostu słucham tego, co lubię lub co mi akurat wpadnie w ucho. Najwięcej wątpliwości budzi chyba muzyka hip-hopowa. Bo to właśnie w niej zdarzają się najczęściej ostre wulgaryzmy i wydaje mi się, że one nie zawsze są potrzebne. Rozumiem, że wyrażają konkretne stany emocjonalne, myśli tej podgrupy społecznej, do której się odwołują, ale to mnie przeraża. Kiedyś chodziły takie mity, na temat różnych wykonawców polskich czy zagranicznych, przypisywało się je np. Czesławowi Niemenowi, że zdarzyło mu się użyć jakiegoś niecenzuralnego słowa, albo nieobyczajnie się zachował podczas koncertu. To budziło kontrowersje, protesty, ale to się zdarzało w emocji podczas występu. Natomiast kiedy słyszę te teksty hip-hopowców, to są one efektem świadomej kreacji. To jest bardzo porządnie zrobione, tu nie ma przypadku, celowo nagrane to słowo na "pe", na "ka", czy inną literę. Chcą szokować. Sztuka jednak polega też na temperowaniu, na wyrażaniu nawet skrajności, ale w inteligentny sposób.

- A nie na liczbie tzw. przecinków, czyli wulgaryzmów?
- No właśnie. Jeżeli to ma być sztuką, to mam wątpliwości. W literaturze także zdarzają się wulgarności, ale są uzasadnione. Jeśli jednak są tylko dlatego, żeby były, to chyba mają tylko chwycić publiczność. Jak napisał kiedyś Ciechowski, "ta piosenka jest śpiewana dla pieniędzy". Tego się boję. To by był zły znak.

- Raperzy często mówią o sobie jako o poetach ulicy, że to, co robią, to jest liryka. To jest, czy nie jest? Bo nie zgodzę się, że wszyscy stawiają na wulgarność.
- Nie jestem fanem tej muzyki, ale zauważam, że te teksty zaczynają być cyzelowane, że niektórzy wykonawcy stawiają na staranność. Jeśli jednak mimo wszystko w tych dopracowanych utworach trafiają się bardzo wulgarne fragmenty, to myślę, że to jest trochę pod publiczkę. Spokojnie tekst mógłby się obyć bez tych wulgaryzmów. Zacząłem jednak od słów "nie rozdzierałbym szat", bo zawsze tak było, że muzyka młodzieżowa oznaczała bunt, protest. W języku zawsze wyrażało się pokolenie i jego emocje. Sam z wiekiem dochodzę do wniosku, że rację miał Kazimierz Rudzki, nieżyjący już od wielu lat polski aktor. Mówił, że piosenka może być o tym, że "mnie jest szkoda lata". Te słowa padły w latach 70. w polemice z Czesławem Niemenem. Wtedy Niemen próbował w swojej muzyce różnych form wyrazu, m.in. poezji śpiewanej, wykonując wiersze Norwida. Rudzkiemu chodziło o to, że muzyka ma być przede wszystkim rozrywką. Z drugiej jednak strony ta ambitniejsza piosenka musi być o czymś, musi coś wyrażać. I chyba to jest piękne w tej muzyce, że ciągle poszukuje, że nie umarła, choć wieszczyło się, że tak właśnie się stanie.

- Możemy chyba jednak zakończyć ten wątek, że jednak hip-hop jest o czymś. A jak wygląda jakość piosenek popowych? Hit zespołu Weekend słyszał Pan?
- Kiedyś nawet napisałem felieton na temat muzyki disco polo. Było mi bardzo wstyd, bo Koszalin stał się kiedyś stolicą tej muzyki. Kiedy usłyszałem utwór zespołu Weekend, to nie mogłem się przez niego przebić. Bolą mnie od niego uszy. Już muzycznie to jest słabe, ale kiedy tekst do mnie dociera, słyszę jedynie straszny banał. Nie wiem, o czym jest ta piosenka. To chyba nie jest nawet dla tego utworu ważne. Może chodzi tylko o to, żeby sylaby pasowały w rytm melodii.

- Może to jest właśnie to, o czym Pan mówił. Muzyka to rozrywka.
- To już jest mniej niż rozrywka. Dla mnie to niska kultura. Co prawda lubimy banalne treści i piosenki, ale nie mogą być aż tak banalne. Wiele jest takich piosenek, które wiele nie wnoszą. Taki np. niezwykle popularny przebój "Bal Wszystkich Świętych" Budki Suflera. Próbowałem się kiedyś uważniej przyjrzeć temu utworowi. Nic tam specjalnego nie ma, tekst w zasadzie jest o niczym. Frazy są jednak atrakcyjne, dobrze skrojone i pewnie dlatego utwór zyskał taką popularność.

- Kogo warto słuchać w takim razie jeśli chodzi o jakość tekstów? I dlaczego to jest Wojciech Młynarski?
- No na pewno, choć Młynarski to mistrz piosenki literackiej, kabaretowej. Nie w tym kierunku jednak idą moje myśli. Wymieniłbym Bogdana Loebla, bo faktycznie świetne teksty pisał dla Breakoutów i wielu innych artystów, jak choćby Jonasza Koftę, Jacka Cygana. Bardzo lubiłem teksty piosenek (czy raczej: songów) Martyny Jakubowicz. Najlepsza chyba jednak była Agnieszka Osiecka.

- Pewnie dlatego artyści ciągle do tych piosenek wracają, nagrywają je na nowo.
- Tak, tutaj też zdradzę swoją fascynację zespołem Skaldowie, któremu Agnieszka Osiecka napisała większość tekstów. To były teksty warsztatowo znakomite, niebanalne, mówiące o czymś. Takie teksty przyciągają moją uwagę. Ostatnia płyta Marii Peszek taka jest. Ona jest szokująca, ale wyrazista i warsztatowo też chyba dobra. Byłem pod wrażeniem tej płyty, wywoływała u mnie różne emocje, kiedy jej słuchałem. Liczy się osiągnięty efekt i myślę, że tym kierują się kompozytorzy i autorzy tekstów.

- A teksty Kasi Nosowskiej?
- Oczywiście znam i słucham. To bardzo dobre teksty. Pamiętam, że ogromne wrażenie na wielu ludziach zrobiła jedna piosenka Heya "Moja i Twoja nadzieja", która była wykorzystana przy akcji pomocy powodzianom.

- Ale akurat ten tekst chyba nie był jakiś szczególnie dobry.
- I tu wrócę do Rudzkiego. To nie zawsze musi być wybitne, ale powinno być zgrabne i przemawiać. Może wtedy okoliczności powodzi spowodowały, że tak ta piosenka chwyciła. Z kolei ostatnia płyta zespołu Hey ma teksty dla wymagającego słuchacza. Dziwnie poczułem się natomiast przy słuchaniu ostatniej płyty Pawła Kukiza "Siła i honor". To coś, co nie pozostawia człowieka obojętnym. Tam trochę jednak wg mnie za dużo publicystyki.

- A zatem jaka powinna być idealna piosenka?
- Piosenka jest dobra (tekstowo), kiedy zostaje po niej coś w języku. Nie wyobrażam sobie polszczyzny bez takich fraz, jak "już za rok matura, ludzie listy piszą, wiosna w koło, w domach z betonu nie ma wolnej miłości, dziwny jest ten świat, kiedy byłem małym chłopcem, nie płacz Ewka czy choćby mój jest ten kawałek podłogi". I jeszcze jedno: teksty piosenek, podobnie jak one same i w ogóle sztuka, w ostateczności podlegają zawsze subiektywnej ocenie, jednym się podobają, innym nie. O gustach się nie dyskutuje: de gustibus non est disputandum.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński