Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SLD: - To bandyta. Dobrzyński - Nie znacie historii. Spór wokół "Łupaszki".

Marek Rudnicki
mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”
mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”
Szef szczecińskich struktur SLD, Dawid Krystek w Polskim Radio Szczecin określił zasłużonego dla polskiego podziemia, partyzanta AK, Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę" słowami: - To był po prostu zwykły bandyta.

Zareagował oburzony takim stwierdzeniem i przekłamywaniem historii poseł Leszek Dobrzyński, który na swoim facebookowym profilu napisał: - "Łupaszko" był odznaczony przez władze wolnej Polski wieloma najwyższymi odznaczeniami. Jak się wydaje, młode pokolenie SLD powtarza słowa i opinie Andrzeja Rokity, radiowego sprawozdawca procesu "Łupaszki", który mówił na antenie w październiku 1950 r.: - Naszej audycji słuchają mieszkańcy miast i wsi. Znają oni dobrze krwawego zbira i bandytę mordującego i grabiącego bezlitośnie.

Dawid Krystek uzasadnił swój pogląd mówiąc: - Jego bandy napadały na żołnierzy, na PPR-owców, na administrację.

Młodzi SLD-owcy, jak się wydaje, tłumaczą historię tak, jak poprzedniczka tej partii, PZPR. Na początku powstaje jedyna i słuszna teza, a później nikt jej nie sprawdza, tylko jak mantrę powtarza. Tym samym o majorze Zygmuncie Szendzielarzu część ludzi nadal myśli: bandyta, a inni, którzy poznali jego losy: bohater.

Za walkę z oddziałami MO, KBW i oddziałami Armii Czerwonej został skazany na 18-krotną karę śmierci. Zamordowano go w 1951 r. w więzieniu strzałem w tył głowy.

Podczas przesłuchania w Urzędzie Bezpieczeństwa pytany o motywy walki z komunistami mówił:

- Moją myślą przewodnią była suwerenna Polska. Suwerenna i demokratyczna. Suwerenna, to znaczy wolna Polska. Ja byłem tylko żołnierzem.

Po wojnie kilku żołnierzy "Łupaszki", często dopiero po wyjściu z wiezienia, przyjechało do Szczecina. W tym Janina Smoleńska "Jachna", sanitariuszka w 5. i 4. Brygadzie AK. Przesiedziała za kratami 10 lat. Wyszła w 1956 r.

Wybrał portowe miasto na zachodnich rubieżach również jej mąż Leon "Zeus" oraz starszy o 10 lat od "Łupaszki" jego brat, Marian. Także Wanda Swolkień, teściowa i jednocześnie bratowa Zygmunta. Wraz z Marianem Szyndzielarzem opiekowali się córką majora, Basią, która pod przybranym nazwiskiem Brudzińska mieszkała przy alei Wyzwolenia.

- Był jeszcze Jan Szutowicz "Brunet", a w Goleniowie osiedlił się Gerard Żebrowski "Romansik" - wylicza "Jachna". - Obaj już nie żyją.

Była jeszcze Regina Perlińska, "Regina", pełniąca w czasie wojny funkcję łączniczki "Łupaszki". W latach 50. prowadziła w Szczecinie sklepik spożywczy przy ulicy Sławomira. Zmarła w 1970 r. W 1946 r. została aresztowana przez UB.

- "Regina" na współpracę z UB poszła dobrowolnie - mówi Edyta Wnuk, pracownik IPN. - Wydała wielu kolegów.

- Łupaszka osobą swoją w oczy się nie rzuca - zapisał w raporcie w 1946 r. funkcjonariusz UB. - Średniego wzrostu ok. 175 cm, z krzywymi nogami, popsutymi zębami i łysiną z przodu głowy.
- Był wysoki, metr osiemdziesiąt albo i kilka centymetrów więcej, szczupły, łysawy, blondyn o dużych niebieskich oczach i wydatnych ustach - tak mówi o nim Lidia Lwow-Eberle, pseudonim "Lala", pochodząca z rodziny "białych oficerów", towarzyszka życia Łupaszki.

- Był bardzo przez wszystkich lubiany i szanowany - to opinia Janiny Smoleńskiej, "Jachny". - Bardzo szybko podejmował decyzję. Był typowym oficerem przedwojennym. Są ludzie odważni, ale żeby dowodzić, trzeba mieć jeszcze dodatkowe cechy, i on je miał. Pokazuje to choćby sprawa z Wileńszczyzny.

Wspomniana sprawa, to rozkaz koncentracji oddziałów na 17 lipca 1944 r. "Łupaszka" odmówił.

- Nie dopuszczę, aby moich żołnierzy Sowieci wieszali w bramach - tłumaczył.

Dzięki jego kontrowersyjnej wówczas decyzji, jak czas i wydarzenia pokazały, podwładni uniknęli aresztowania i śmierci z rąk NKWD.

Szendzielarz ukończył Kurs Unitarny w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, a później Szkołę Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Po wybuchu wojny walczył jako dowódca 2. szwadronu w 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii pod dowództwem płk. dypl. Konstantego Druckiego-Lubeckiego.

Przeszedł z pułkiem cały szlak bojowy od obrony Piotrkowa Trybunalskiego do przeprawy przez Wisłę w nocy z 9 na 10 września, po której Wileńska Brygada Kawalerii przestała istnieć jako związek taktyczny.
Pod koniec września jego pułk wszedł w skład Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Władysława Andersa jako pododdział Kresowej Brygady Kawalerii pod dowództwem płk. dypl. Jerzego Grobickiego. 26 września oddziały zostały rozbite przez Niemców w trakcie próby przebicia się na Węgry.

"Łupaszka" uważał, że partyzantka nie jest dla kobiet. Lidia Lwow-Eberle, "Lala", była jedyną kobietą w jego oddziale. Zakochała się w dowódcy. Odwzajemnił uczucie. Opowiada, że nie krył z uczuciem nawet w czasie procesu, gdy inni mężczyźni myśleli tylko o sobie.

- Kiedy nas przywieźli na salę rozpraw i posadzili Łupaszkę i Minkiewicza po jednej stronie, a Wandę Minkiewiczową i mnie po drugiej, on wstał i pocałował mnie. Potem za to siedział miesiąc w karcerze. Minkiewicz nie podszedł do Wandy, a przecież byli małżeństwem, mieli dziecko.

"Lala" w języku komunistycznej propagandy była nazywana "kochanką Łupaszki". Historycy długo nazywali ją "żoną".

- Ja też uważałam się za żonę, bo pięć lat byliśmy razem. Gdy w 1945 r. przyszedł rozkaz o rozwiązaniu brygady, chciałam odejść. Myślałam, że jego sprawy rodzinne ułożą się jakoś. Nie pozwolił. Zostałam.
Międzynarodowy Czerwony Krzyż ustalił, że żona "Łupaszki" zmarła w Niemczech i tam jest pochowana. Major już w więzieniu prosił naczelnika więzienia o umożliwienie zawarcia małżeństwa. Nie dostał.

Naczelnik stwierdził ironicznie:

- Przecież czekacie na śmierć, więc co wam myśleć o małżeństwie.

Podczas przebijania się na Węgry w 1939 r. dostał się wówczas do niewoli sowieckiej. Uciekł z niej i przedostał się do Lwowa. Stąd ponownie podjął próbę, tym razem dostania się do Francji. I tym razem nie udało się. Przyłączył się więc do powstającej w konspiracji Kół Pułkowych. Pod koniec 1940 r. przeszedł do komórki wywiadu, gdzie pracował do końca 1942 r.

W sierpniu 1943 r. został dowódcą pierwszego oddziału partyzanckiego AK na Wileńszczyźnie. Zanim zdołał dotrzeć na miejsce, oddział został rozbrojony przez partyzantów sowieckich, którymi dowodził Fiodor Markow. Z niedobitków stworzył nowy oddział partyzancki, który wkrótce otrzymał nazwę 5. Brygady Wileńskiej AK zwanej Brygadą Śmierci.

- Przychodziliśmy do wsi i on zapraszał na kwaterę - wspomina Lidia Lwow-Eberle,"Lala". - Ogień palił się w piecu, śpiewało się partyzanckie piosenki. Zygmuntek bardzo dbał, żeby żołnierzom wypełnić wolny czas.

- Mówiono, że bywał okrutny - pisze Dariusz Fikus w książce "Pseudonim: Łupaszka".

- Skąd to okrucieństwo? - "Lala" szczerze się dziwi - Ja wiem, że były w oddziale wykonywane wyroki, nawet na naszych żołnierzach, ale każdy miał uczciwy sąd polowy. Może to chodzi o przypadek "Ryśka"? Taki był wyrok, sąd nad nim trwał całą noc. Inny dostał "szampoły" przed brygadą, czyli baty. Jak pamiętam, opuścił nas później.

Na czele brygady prowadził walki z okupantem niemieckim, ale także z podległą Niemcom administracją litewską i partyzantką sowiecką. 31 stycznia 1944 r. został ranny w bitwie pod Worzianami. W kwietniu wpadł w ręce Niemców. Ponownie uciekł i wrócić do brygady.

Do września 1945 r. Brygada przeprowadziła kilkadziesiąt udanych akcji przeciwko formacjom UB, MO, WBW, a także Armii Czerwonej. Później decyzją Komendy Białostockiej Armii Krajowej została rozformowana i ponownie odtworzona jesienią w ramach eksterytorialnego Wileńskiego Okręgu AK.

Walczył do marca 1947 r. Podjął decyzję rozformowania oddziału i zalegalizowania jego żołnierzy. Urząd Bezpieczeństwa aresztował go 30 czerwca 1948 r. w Osielcu. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na 18-krotną karę śmierci. Strzelono mu w tył głowy 8 lutego 1951 r. Miejsce pochowku pozostaje nieznane.

Andrzej Rokita, radiowy sprawozdawca procesu "Łupaszki", mówił na antenie w październiku 1950 r.:

- Naszej audycji słuchają mieszkańcy miast i wsi. Znają oni dobrze krwawego zbira i bandytę mordującego i grabiącego bezlitośnie - bandytę "Łupaszkę" - Szendzielarza. Strumienie krwi i łez, dziesiątki zamordowanych żołnierzy Wojska Polskiego, Armii Czerwonej, działaczy ludowych, robotników i chłopów małorolnych krwawymi śladami znaczą szlaki, którymi wędrowały zwyrodniałe bandy "Łupaszki", Minkiewicza, "Młota" i im podobnych.

Leon Smoleński, "Zeus", dowódca oddziału "Łupaszki" na Wileńszczyźnie i na Pomorzu:

- Na każdej odprawie mówił: Pamiętajcie, że podporą partyzantki jest miejscowa ludność. Jeżeli dowiem się, że z jakiegoś mieszkania zginęła choćby igła - to rozstrzelam złodzieja. Ciągle nam to powtarzał. I ludność nam ufała.

- Kochałam go bardzo, kochałam - 90-letnia Lidia Lwow-Eberle "Lala" nie jest wylewna, ale wyraz bardzo ciemnych oczu jest wciąż pełen radości, jak na fotografiach sprzed pół wieku. - Kiedy siedziałam w więzieniu, już po jego procesie, i wiedziałam, że zostanie wykonany wyrok śmierci, to jednak wierzyłam, że stanie się cud.

Mówi o ostatnim dniu, w którym go widziała podczas widzenia:

- Siedzieliśmy przy stole. Z nami trzech pilnujących. Właściwie mówił tylko Zygmuntek. O matce i o córce Basi, że nie pamięta, jak wygląda. Powiedział, żebym wyszła za mąż i żebym się uczyła. I że jak go będą zabierali na egzekucję, to da mi znać.

Wkrótce po tym "Lala" obudziła się w nocy i usłyszał, że ktoś nadaje alfabetem morse'a, który znała doskonale. Wówczas jednak nie mogła nic zrozumieć.

- Wstałam z pryczy i poszłam za odgłosem, a to lufcik stukał. Zapamiętałam ten dzień, a potem ustaliłam, że to było 8 lutego, gdy go zabili.

Powyższe informacje udostępniła mi, za co raz jeszcze dziekuję, Edyta Wnuk, pracownikowi IPN w Szczecinie delegaturze w Koszalinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński