Pożar wybuchł w nocy z czwartku na piątek, w kuchni smażalni przy promenadzie. Spaliła się jednak nie tylko kuchnia, ale też dach przybudówki. Spłonęły wszystkie kuchenki elektryczne, lodówka, mikrofalówka.
Świadkowie mówili, że słyszeli wybuch. Marek Boratyński z Państwowej Straży Pożarnej w Świnoujściu twierdził jednak, że żadna butla z gazem nie wybuchła.
10 takich butli stało w innym pomieszczeniu i były całe. Strażacy przyznawali, że nie wiadomo co było przyczyną pożaru.
W piątek na spalonym obiekcie pojawiła się kartka, która sugerowała, że obiekt został podpalony i zrobiła to konkurencja. Widnieje na niej napis: "Zostaliśmy podpaleni przez konkurencję obok! Pomyślcie zanim zostawicie u nich pieniądze". Właściciel smażalni twierdzi, że kartki nie wywiesił. Policji mówił jednak, że przed pożarem konkurencja mu groziła.
- Ten spalony lokal cieszył się powodzeniem - mówi jeden z częstych jego gości.- Często trzeba było czekać na wolny stolik. Po prostu dobre mieli jedzenie.
Oskarżona o podpalenie smażalni konkurencja zaprzecza, by cokolwiek miała ze sprawą wspólnego. Przyznaje, że kartka spowodowała, iż spadły jej obroty.
St. sierż. Dorota Małysa z Komendy Miejskiej Policji w Świnoujściu poinformowała nas, że podpalenie jest brane pod uwagę.
Trwają przesłuchania w tej sprawie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
