Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarży straż miejską za interwencję w centrum handlowym. Żąda 10 tys. zł

Andrzej Kus [email protected]
– Apeluję do wszystkich ludzi, którzy padli ofiarami straży miejskiej podczas interwencji na terenach prywatnych: w kościołach, w centrach handlowych,  we wszystkich miejscach nienależących do miasta. Zgłaszajcie się z żądaniem zwrotu zapłaconych mandatów. Muszą oddać te pieniądze. Już niedługo przepisy zostaną zmienione i będą mieli prawdziwy problem – mówi Miłosz Woźniak (na zdjęciu).
– Apeluję do wszystkich ludzi, którzy padli ofiarami straży miejskiej podczas interwencji na terenach prywatnych: w kościołach, w centrach handlowych, we wszystkich miejscach nienależących do miasta. Zgłaszajcie się z żądaniem zwrotu zapłaconych mandatów. Muszą oddać te pieniądze. Już niedługo przepisy zostaną zmienione i będą mieli prawdziwy problem – mówi Miłosz Woźniak (na zdjęciu). Sebastian Wołosz
Miłosz Woźniak zamierza podać do sądu Straż Miejską w Szczecinie. Powód? Jego zdaniem, strażnicy interweniowali w Centrum Handlowym "Turzyn" czyli na terenie prywatnym.

- Nadużyli swoich uprawnień. Będę żądał od nich 10 tysięcy złotych - mówi Miłosz Woźniak

- Napisałem skargę do prezydenta miasta Piotra Krzystka w sprawie przekroczenia uprawnień przez strażników miejskich. Interweniowali wobec mnie w Centrum Handlowym "Turzyn" - wspomina Miłosz Woźniak. - Mimo bezsensownych zakazów wszedłem do środka z psem. Chciała wygonić mnie ochrona, ale nie poradzili sobie i wezwali mundurowych. Strażnicy miejscy legitymowali mnie, chociaż nie mieli do tego prawa. Chcieli również wypisać mandat w wysokości 500 złotych, ale odmówiłem przyjęcia. Wezwali bezzasadnie policję, ale ci zachowali się profesjonalnie, odstąpili od czynności służbowych. Wręcz przyznali mi status poszkodowanego.

Prywatny teren

Pismo z urzędu miasta zostało przekazane do komendy wojewódzkiej policji. Tam, naczelnik wydziału prewencji podinspektor Arkadiusz Popiół przekazał je do urzędu wojewódzkiego. 14 marca skargę ponownie odesłano do prezydenta miasta. Sprawa zatoczyła koło.

- Już w tym momencie ktoś powinien odpowiedzieć za niewiedzę. Dlaczego zbywano moje pismo od instytucji do instytucji, a nie zajęto się nim od razu? Wcześniej zastępca komendanta straży miejskiej Krzysztof Kamiński poinformował mnie, że nie wykazał żadnych nieprawidłowości w działaniach swoich pracowników. To już świadczy o jego niekompetencji - mówi Woźniak.

Sprawa toczy się w sądzie. Woźniak wciąż jest przekonany, że strażnicy miejscy działali nielegalnie, ponieważ podjęli wobec niego interwencję na prywatnym terenie. Dodatkowo centrum handlowe uznaje jako budynek użyteczności publicznej. Podobnie jak dworzec czy inne podobne tego typu miejsca. Tam nikt nie ma prawa zabraniać ludziom wchodzenia ze zwierzętami. Wywieszanie takich tabliczek jest naruszeniem przepisów unijnych - uważa.

Będzie problem

30 kwietnia Woźniak otrzymał pismo podpisane przez wicewojewodę Ryszarda Mićko. Odnosi się w nim do zaskarżonych przez mężczyznę przepisów.

- Mam czarno na białym napisane, że przepisy stosowane przez straż miejską są niezgodne z prawem. Wojewoda je podważa - mówi Woźniak. - Straż miejska nie ma prawa karać w miejscach, które nie podlegają ich jurysdykcji. A robią to od lat. Wlepiają mandaty nie patrząc na prawo. Zażądałem na piśmie, by wyciągnięto wobec nich konsekwencje. Przede wszystkim chcę, by usunięto Krzysztofa Kamińskiego ze straży miejskiej.

Miłosz Woźniak poszedł dalej. 22 kwietnia złożył pismo do straży o zwrot zapłaconego mandatu z 2009 roku. Został ukarany, ponieważ jego pies nie posiadał chipa.

- Apeluję do wszystkich ludzi, którzy padli ofiarami tej instytucji podczas interwencji na terenach prywatnych: w kościołach, w centrach handlowych, we wszystkich miejscach nienależących do miasta - mówi. - Najczęściej straż miejska karze za wyrzucanie śmieci, prowadzanie psa bez smyczy, czy bez chipów. Również za parkowanie. Zgłaszajcie się z żądaniem zwrotu zapłaconych mandatów. Muszą oddać te pieniądze. Już niedługo przepisy zostaną zmienione i będą mieli prawdziwy problem.

3 kwietnia prokuratura poinformowała mężczyznę o tym, że zostało wszczęte śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy straży miejskiej. Miłosza Woźniaka przekonało to o założeniu kolejnej sprawy o wypłatę zadośćuczynienia.

- Będę chciał 10 tysięcy złotych. Naruszyli przepisy prawne. Straż miejska przemieniła się w moich oczach w organizację przestępczą w celu ściągania mandatów - mówi.

Zdaniem strażników

Rzecznik straży Joanna Wojtach delikatnie wypowiada się o zarzutach. W sądzie toczy się jeszcze postępowanie wobec mężczyzny. Straż miejska za wszelką cenę chce ukarać go za złamanie regulaminu o utrzymaniu porządku i czystości w Szczecinie. Pokazaliśmy im pismo przesłane od wojewody.

- Sąd zdecyduje, kto ma rację. Mężczyzna nie ma co liczyć na zwrot zapłaconego mandatu. To pismo nie jest żadnym rozstrzygnięciem. Jest skierowane do Miłosza Woźniaka, my niczego nie dostaliśmy. To jest tylko odpowiedź na zarzuty. W 2009 roku prawo obowiązywało i obowiązuje nadal. W dalszym ciągu możemy karać za brak chipa i to robimy - mówi Woźniak.

Prawnik Marcin Gruca przyznaje, że dopiero wtedy, gdy przepisy zostaną uchylone każdy będzie miał prawo ubiegać się o odszkodowanie.

- Jeśli chodzi o interwencję straży miejskiej w galerii handlowej moim zdaniem strażnicy mieli do niej prawo. Czy kwalifikowało się to na mandat? Nie mogę powiedzieć. Zależy, jak zachowywał się mężczyzna, czy pies był agresywny, biegał bez kagańca. Mówiąc o mandacie za brak chipa mam wrażenie, że o zasadności skargi powinien rzeczywiście zdecydować sąd - podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński