Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lesbijska miłość w domu dziecka. Najpierw w łóżku, teraz w sądzie

Emilia Chanczewska [email protected]
archiwum
Była wychowanka domu dziecka czuje się wykorzystana przez pracownicę placówki. Ta pozwała ją do sądu

22-letnia dziewczyna, była wychowanka domu dziecka, zarzuca jednej z pracownic, że ta wykorzystała ją seksualnie i poniżyła. Pracownica zaprzeczyła i zawiadomiła prokuraturę o pomówieniu. Domaga się 3,5 tys. złotych zadośćuczynienia i 1 tys. zł nawiązki na dom dziecka. Latem tego roku, w Domu Dziecka nr 1 w Stargardzie, doszło do spotkania obu pań, które zakończyło się awanturą.

Była wychowanka - Anna, która jest lesbijką - w obecności dyrektor domu, głównej księgowej i swojej partnerki zawołała jedną z pracownic - Jolantę i opowiedziała, co je łączyło przed laty. O tym, że spotykały się w domu dziecka i poza nim. Ich intymne kontakty miały zacząć się, gdy Anna była niepełnoletnia. Pani Jolanta wszystkiemu zaprzeczyła i zaczęła obrażać Annę.

- Z kim ty się zadajesz, to jest dziewczyna z ulicy - miała powiedzieć do jej partnerki, co bardzo oburzyło Annę.

Po zajściu Jolanta wzięła zwolnienie lekarskie, na którym jest do dziś, zatrudniła prawnika i złożyła do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie pomówienia. Anna ze swoją partnerką wróciły do Niemiec, gdzie razem żyją. W najbliższy wtorek panie mają spotkać się znów - tym razem w sądzie. Adwokat pracownicy podkreśla, że namówił ją do zawarcia ugody, co umorzyłoby postępowanie. Warunkiem jest, by Anna, wycofała swoje zarzuty.

- Nie zależy nam na procesie, na wyroku, nie chcemy jej robić większych kłopotów - mówi mecenas ze Szczecina. - Akt oskarżenia jest jedynie odpowiedzią na insynuacje.

Pochodząca z podstargardzkiej wsi Anna dziś ma 22 lata. Nie miała łatwego życia. Jej ojciec nie żyje, matka ma ograniczone prawa rodzicielskie. Dziewczyna wiele lat spędziła w Domu Dziecka nr 1 w Stargardzie. Tam ujawniły się jej skłonności homoseksualne.

Twierdzi, że gdy była jeszcze niepełnoletnia weszła w związek ze starszą o kilka lat wychowawczynią z domu dziecka. Trwał trzy lata. Spotykały się w domu dziecka, wychodziły razem na imprezy, spały w hotelach, pojechały kiedyś do rodziny Anny do Gdańska. Pracownicy domu dziecka często widywali je razem, choć Jolanta bardzo uważała, żeby się nie zdradzić. Gdy na przykład jechały do dyskotekę do szczecińskiego klubu dla homoseksualistów Inferno, osobno szły na busa.

- Mówiła, że mnie kocha, czekała gdy wracałam w nocy - opowiada Anna. - Gdy już się nie spotykałyśmy wydzwaniała do mnie, pisała smsy, przysłała nawet urodzinową kartkę. Mam do niej żal, świadomie mnie wykorzystała. Jest po studiach, wiedziała co robić. Pracownica domu wiedziała też, że Anna ma orzeczenie o lekkim stopniu upośledzenia umysłowego, że była w ośrodku wychowawczym, szpitalu psychiatrycznym, uczyła się w szkole specjalnej, sprawiała problemy, była niezdyscyplinowana.

- Buntowniczka, ale o dobrym sercu - mówi o Annie jej koleżanka Kasia. - Szczera do bólu, ale bardzo lubiana. Fajna, rozrywkowa, atrakcyjna. Dziś Anna mieszka i pracuje z Niemczech. Związała się z Polką. Chciała zerwać z przeszłością i wyrzucić z siebie to, co ją boli. Zależało jej, by nowa dyrektor domu dziecka dowiedziała się, jaka osoba pracuje w placówce, co robiła w czasie pracy.

- Chciałam powiedzieć o wszystkim, męczyło mnie to, bo ona wciąż pracuje tam gdzie są dzieci - mówi Anna. - Co z tego, że ma faceta? Powiedziała mu o naszym związku. Jest biseksualna, urzęduje w Szczecinie z kobietami. Dyrektor domu dziecka czeka na wyrok.

- Sprawa się toczy i do jej zakończenia nie chcę się wypowiadać, bo jest zbyt poważna - mówi Krystyna Kłosowska, dyrektor Domu Dziecka nr 1. - Znam Annę, dość często przychodziła do nas, pracownicy pomagali jej załatwiać różne sprawy i wtedy nie zgłaszała żadnych uwag. Wychowanką domu była nie za mojej kadencji - podkreśla.

Byli i obecni pracownicy domu dziecka wiedzą, że Anna nigdy nie była aniołkiem, ale i tak mają o niej lepsze zdanie, niż o Jolancie. Adwokat pracownicy domu, Jolanty, stanowczo zaprzecza zarzutom.

- W tej sprawie to oskarżona musi udowodnić swoją niewinność - mówi. - Konia z rzędem temu, kto poświadczy, że to co ona mówiła jest prawdą. Najpierw jednak musi stawić się w sądzie. Jeżeli tego nie zrobi będę wnioskował o wysłanie listu gończego i aresztowanie jej. Imiona byłej wychowanki domu dziecka oraz pracownicy zostały zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński