- Może napiszesz jakąś książkę o świętach? To taki przyjemny okres w roku.
- Chyba nie. Teraz napiszę półtorej książki.
- Jak to półtorej książki?
- Bo ja ze swoimi książkami chodzę po kilka miesięcy w ciąży. Już jedną prawie donosiłam i zamierzałam ją napisać. Ale dostałam fajną propozycję od Empiku. Chodzi o to, że jak Empik będzie obchodził Dni Książki, to ma zamiar do każdej kupionej przez klienta książki w ich salonach dodać drugą za darmo. I tą drugą dodawaną książką będzie moja, którą właśnie szybko muszę napisać.
- To bardzo nobilitująca propozycja.
- Zwłaszcza, że nakład to ma być z 300 tys. egzemplarzy.
- A o czym ona będzie?
- To będzie książka, która ma już tytuł - "Nie dla mięczaków". Jak ci się to kojarzy? Prawda, że męsko. Bo Empik chciał, aby to była książka uniseks, a ja przecież jestem damska.
- No to co to jest nie dla mięczaków?
- Nie wiesz? Założenie rodziny! Mój bohater zakocha się w kustoszce muzealnej. Z naszego muzeum na Mściwoja.
- Teraz napiszesz książkę z pozycji faceta?
- Tak. Aby było śmieszniej. Już jakiś czas temu zaczęłam taką książkę pisać. Później miałam lepszy pomysł. Ale ja, tego pana, o którym będę pisać, cały czas lubię, bo to jest całkiem przyjazny człowiek. A książka zaczyna się w momencie, w którym on się rozwodzi. I idzie jak ten szczygiełek, bo wreszcie będzie mógł sobie życie ułożyć jak będzie chciał.
- A jak się kończy ta książka?
- On zakłada tę nową rodzinę. A to przecież przedsięwzięcie nie dla mięczaków. Reszty nie mogę zdradzić.
- To na której stronie jesteś?
- Jeszcze nie zaczęłam pisać.
- To ile piszesz taką książkę?
- Takie sto stron, to dwa miesiące. To jest ta połówka.
- A ta cała książka?
- Ta druga na razie ma tylko tytuł. Tę historyjkę już dawno temu sobie wyobraziłam. A będzie tak. Kobitka, młoda, polsko-zagraniczna przyjedzie do Polski po spadek. Z początku nie precyzowałam z jakiego kraju będzie ta bohaterka, ale ostatnio byłam we Francji, w Bretanii, która jest krainą po prostu nieprawdopodobnie piękną. To ja dla swojej przyjemności, umieszczę te kobitkę w Bretanii, aby móc sobie popisać o tych klifach, skałach, Atlantyku...
- A jak ta kobitka przyjedzie do Polski po ten spadek, to przyjedzie do Szczecina?
- Nie, tym razem pojedzie w Karkonosze. To tam będzie jej dom. Dom z widokiem na Śnieżkę.
- I co dalej?
- Jeszcze nie wszystko wiem, bo muszę wymyślić.
- A jak się wymyśla książki?
- To się dzieje w mojej głowie. Ja cały czas chodzę z tymi myślami po świecie. Tak chodzę z nią przez parę miesięcy. Czasami wszystko zaczyna się od tytułu. Mam wymyślony tytuł, a dopiero później wymyślam książkę. Kiedyś w dawnych czasach, zresztą już słusznie minionych, często najpierw się kupowało guziki, a później się doszywało do nich kieckę. Ja tak robiłam parę razy w życiu. Sama umiałam szyć, więc zdarzało mi się, że kupowałam jakąś falbankę i pomyślałam sobie, kurczę jaka piękna, doszyję sobie spódnicę.
- A kiedy napiszesz o sobie?
- Cały czas piszę o sobie. Ale masz rację, mamy w planie z moim wspólnikiem od wydawnictwa, Mariuszem Krzyżanowskim, żeby wydać książkę pod roboczym tytułem "Dupersznyty". To będzie książka z takimi różnymi drobiazgami, z kawałkami biografii, komentarzami do moich powieści, z tekstami ballad, które pisuję albo tłumaczę do śpiewania, z wierszykami.
- Z wierszykami?
- Tak. Każdy czasami pisze wiersze! Przyniosłam kilka dla Czytelników "Głosu", z okazji świąt. Z zaprzyjaźnionymi szantymenami tak sobie już drugi rok z rzędu kolędujemy internetowo. Wesołych Świąt życzę!
W piątkowym (31. grudnia) wydaniu "Głosu Szczecina" Monika Szwaja zdradzi nam, jak się pisze książki. Zapraszamy do lektury!
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?