Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czat z prezesem Pogoni: Piłkarze mają zakaz imprezowania!

(mc)
Prezes Pogoni Szczecin, Artur Kałużny.
Prezes Pogoni Szczecin, Artur Kałużny. Fot. Andrzej Szkocki
W piątek w naszej redakcji gościł Artur Kałużny, sternik pierwszoligowych portowców. Prezes Pogoni dostał wiele pytań od internautów i odpowiedział na tyle, na ile starczyło czasu.

Co dzieje się z Pogonią? Drużyna dawno już nie grała tak słabo, a rywale nam uciekają.
- Ciężko o racjonalną odpowiedź na to pytanie. Sukces w piłce jest sumą wielu rzeczy, ale myślę, że czas będzie grał na korzyść drużyny. Każdy zespół miewa kryzys. Wierzę, że kiedy my już się z nim uporamy, wtedy przyjdzie kolej na inne zespoły. Jako kibic jestem wściekły na taką, a nie inną pozycję zespołu w tabeli, jako prezes obiecuję, że będziemy walczyć do ostatniej krwi o awans.

- Czy nie martwi pana niska frekwencja na stadionie Pogoni?
- Frekwencja martwi bardzo i z jednej strony rozumiem rozgoryczenie kibiców, jednak z drugiej strony smuci mnie mentalność niektórych fanów, którzy są z drużyną tylko, jak wiedzie się Pogoni dobrze.

- Ile panowie zainwestowali do tej pory w Pogoń?
- Zainwestowaliśmy kilka milionów. Choćby dzisiaj budżet Pogoni to 10 milionów, miasto daje 3,3 mln, sponsorzy 2 mln, a reszta to prywatne pieniądze właścicieli.

- Czy władze klubu maja jakiś wpływ, a jak nie ma wpływu, to czy mają jakiś plan, by zmusić władze Szczecina do budowy NOWEGO stadionu w Szczecinie?
- Ciężko mieć wpływ na miasto. Swoimi działaniami pokazujemy, że w Szczecinie można coś zrobić, a nic tak nie wpływa na zarządzających miastem jak sukcesy i frekwencja wśród kibiców. Każdy prezydent, nawet nie czujący piłki, widząc tysiące fanów na trybunach, wie, że musi się z nimi liczyć.

- Czy przez cztery lata byli chętni do odkupienia klubu?
- Przez cztery lata byliśmy jedynymi chętnymi, by odbudować Pogoń. Nie pojawił się nikt inny. Dzisiaj też nie ma nikogo zainteresowanego i będzie tak, dopóki nie będzie decyzji o budowie nowego stadionu. Cała Europa i cała Polska, prócz Szczecina, wie, że podstawą generowania pieniędzy wokół klubu jest nowoczesny stadion. Dlatego powoli walka o nowy obiekt przypomina walkę z wiatrakami.

- Dlaczego nie wstrząśnie pan drużyną za pomocą kar finansowych?
- Jeżeli chodzi o obniżanie kontraktów, to nie siedzimy z założonymi rękoma. Bardzo często rozmawiamy z piłkarzami i wiemy, co jak stosować metodę kija i marchewki. Nasza historia pokazuje, że nie boimy się odważnych decyzji.

- Czy zatrudnienie trenera Stolarczyka nie było wrzuceniem go na zbyt głęboką wodę? Przecież nie miał żadnego doświadczenia.
- To była obopólna decyzja zarządu i trenera, ale też i obopólne ryzyko. Gorąco wierzyliśmy i nadal wierzymy, że będzie to z pozytywnym skutkiem dla klubu. Każdy dostaje kiedyś pierwszą szansę. Historia pokazuje, że wiele klubów z młodymi trenerami święci spektakularne triumfy.

- Dlaczego nie chce pan ustosunkować się do tego, że wielu piłkarzy w trakcie tygodnia treningowego można spotkać w nocnych klubach?
- Piłkarze mają zapisany w kontraktach zakaz imprezowania. Byliby niespełna rozumu, ryzykując zerwanie umowy, tańcząc i pijąc w nocnych klubach. Ruchy chłopaków nie przechodzą niezauważone. Z racji doświadczenia zawodowego wiem, że większość bramkarzy na mieście wyczulona jest na piłkarzy Pogoni. Jeżeli ktoś ma dowód na to, że moi piłkarze imprezują, zapraszam do mojego gabinetu. Zapewniam, że osobiście wyciągnę konsekwencje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński