Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz molestował - oskarżają księdza z Kołobrzegu: Moją dłoń położył sobie na rozporku

Iwona Marciniak
Ksiądz z Kołobrzegu jest podejrzewany. Prokuratura prowadzi śledztwo.
Ksiądz z Kołobrzegu jest podejrzewany. Prokuratura prowadzi śledztwo. Fot. Archiwum
Ksiądz molestował? Ofiarami księdza Zbigniewa R. z parafii p.w. św. Wojciecha w Kołobrzegu mieli być 13-letni wtedy Marcin K. i o rok starszy Robert B.

Mają dziś po dwadzieścia parę lat. Nie znają się. Pierwszy prokuraturę zawiadomił Marcin K.

- Pokrzywdzony oświadczył, że od listopada 2000 r. do kwietnia 2001r., jako osoba poniżej 15 roku życia, był molestowany przez księdza - mówi prokurator rejonowy Adam Kuc. Potwierdza, że z czasem do oskarżeń Marcina K., z podobnymi zarzutami dołączyły jeszcze dwie inne osoby.

Robert B. jest opanowany i spokojny gdy opowiada: - To zdarzyło się tylko raz. Ksiądz R. miał egzaminować mnie i kilku kolegów przed bierzmowaniem. Byłem sam w jego pokoju. Z czegoś mnie odpytywał, gdy nagle w majtkach poczułem jego rękę. Moją dłoń położył sobie na rozporku. Odskoczyłem jak oparzony, a on spokojnie egzaminował mnie dalej. O tym, co się stało, zaraz opowiedziałem koledze, który czekał przed drzwiami. Niedawno trafiłem na jego namiary, podałem je policji. Jestem pewien, że to zapamiętał i potwierdzi moje słowa.

Historia, którą opowiada Marcin K. zdarzyła się później i jest znacznie bardziej dramatyczna.

- Zrobił mi to kilkanaście razy - prawie szepcze, a potem opowiada o początku zdarzeń, które sprawiły, że do dziś jest pod opieką psychiatry, bo ma problem z ułożeniem sobie życia, nie potrafi budować relacji z ludźmi, a wszystkie jego plany niweczy paraliżujące go poczucie winy. Proszę zrozumieć, on był dla mnie autorytetem. Kiedyś za milczenie zapłacił mi 500 złotych.

Gdy Marcin K. opowiada co przez prawie pół roku robił z nim Zbigniew R. na przemian płacze i purpurowieje z gniewu.

- Powiedziałem o tym dyrektorce szkoły i pani pedagog. Wezwały mamę, która miała powiedzieć, że to pewnie moje fantazje. Nikt z dorosłych, przed którymi się wtedy otworzyłem, nie zrobił w tej sprawie nic.

Przeczytaj także: Ksiądz-pedofil będzie krócej w więzieniu. Romana B. czeka terapia

Nie wiadomo, gdzie jest ksiądz, który miał dopuścić się molestowania

Ówczesna dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 4, Teresa Jurkiewicz przypomina sobie spotkanie w sprawie ucznia, ale odmawia rozmowy: - Powiedziałam wszystko na policji. Zobowiązano mnie by do czasu zamknięcia śledztwa nikomu niczego nie mówić.

W listopadzie 2009 r. Marcin K. wysłał na ręce bpa Edwarda Dajczaka list z prośbą o zadośćuczynienie przez Kościół, którego kapłanem jest Zbigniew R. Zażądał stu tysięcy złotych.

W odpowiedzi podpisanej przez Kanclerza Kurii przeczytał, że sprawa wymaga starannego wyjaśnienia, a w sprawie ewentualnego zadośćuczynienia, Marcin K. ma się zwrócić wprost do Zbigniewa R.

Rzecznik Kurii Dariusz Jaślarz odesłał nas do prawnika, Krzysztofa Wyrwy. Ten mówi stanowczo: - Jeżeli ksiądz. R. dopuścił się molestowania, to powinien za to odpowiedzieć. Winna to wyjaśnić prokuratura. Natomiast Marcin K. jeszcze przed powiadomieniem prokuratury próbował wyłudzić od Kurii pieniądze, w ramach czegoś w rodzaju okupu.

Ksiądz Zbigniew R. został odwołany przez biskupa ze swojej parafii w 2008 roku. - Z powodu informacji, że mieszka na plebani z mężczyzną - mówi Krzysztof Wyrwa. - W grę wchodziło więc podejrzenie o homoseksualizm, nie o pedofilię - zaznacza. - Biskup ukarał go suspensą, czyli zawieszeniem w prawach do wykonywania posługi kapłańskiej. Nie wiemy, gdzie się teraz znajduje.

Tego, gdzie obecnie przebywa Zbigniew R., nie wie też jeszcze prokuratura: - Przesłuchamy go na końcowym etapie śledztwa - powiedział nam prokurator Adam Kuc.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński