Zdarzenie miało miejsce wczoraj o godzinie 13.20. Józef F., mieszkaniec Maszewa szedł ulicą i nagle upadł. Przypadkowy przechodzień próbował udzielić pierwszej pomocy, w tym momencie obok przejeżdżał patrol policji. Funkcjonariusze natychmiast powiadomili pogotowie w Goleniowie. Widząc, że z mężczyzną jest coraz gorzej, jeden z policjantów rozpoczął akcję reanimacyjną, drugi zaczął szukać pomocy w pobliskim ośrodku zdrowia. Dotarł do lekarki i prosił ją o pomoc. Bezskutecznie.
- Jak wynika z informacji policjantów, którzy brali udział w zdarzeniu byli skazani tylko na siebie i czekali na przyjazd pogotowia - mówi nadkomisarz Wiesław Ziemba.
Pogotowie przyjechało kilkanaście minut po zgłoszeniu, ale karetka miała do pokonania około 20 km. Mężczyzna jeszcze żył, gdy na miejscu pojawił się zespół reanimacyjny. Niestety próba ratowania jego życia nie powiodła się, Józef F. zmarł, a przyczyną było zatrzymanie krążenia.
- To szok - komentują świadkowie zdarzenia. - Policjanci robili wszystko, żeby utrzymać człowieka przy życiu do czasu przyjazdu pogotowia. Karetka pojawiła się błyskawicznie, ale musiała dojechać z Goleniowa do Maszewa. W tej sytuacji liczyła się przecież każda minuta, a lekarka, która była kilkaset metrów od miejsca zdarzenia nie zrobiła nic, żeby ratować człowieka.
Doktor Ewa L. nie ma sobie nic do zarzucenia, twierdzi, że miała sporo zajęć w przychodni, a gdy dotarła na miejsce była już karetka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?