Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musi płacić, bo ktoś sfałszował umowę. Orange zwleka z wyjaśnieniem sprawy

Mariusz Parkitny
Pan Romuald musi płacić rachunki za telefon, którego nie ma.
Pan Romuald musi płacić rachunki za telefon, którego nie ma. Fot. sxc.hu
Pan Romuald z sms-a dowiedział się, że zawarł umowę na luksusowy telefon. Okazało się jednak, że ktoś podrobił jego podpis, a aparat przywłaszczył. Sprawa jest bardzo bulwersująca, bo z powodu lekceważenia ze strony operatora pan Romuald ma spore kłopoty.

W Szczecinie prowadzi organizację pomagającą dzieciom. W wyniku zamieszania z tajemniczym telefonem, wyłączono mu poprzednie numery zarejestrowane na fundację, które znało wiele osób zainteresowanych pomocą dzieciom. Nowy aparat ma bowiem przypisany nowy numer. Musi też płacić wyższe rachunki za telefon, którego nie widział na oczy.

- Jestem rozżalony, bo potraktowano mnie okropnie. Ktoś podpisał za mnie umowę, której skutki muszę teraz ponosić. Nie tylko finansowe, ale też związane z moją działalnością charytatywną, bo ludzie mają teraz problem, aby się z nami kontaktować - mówi pan Romuald.

Jego kłopoty zaczęły się jeszcze w listopadzie 2008 r. Na dotychczasowy numer dostał sms-a od Orange o potwierdzeniu zawarcia umowy na nowy telefon i numer. To luksusowy aparat o wartości 1,5 tysiąca złotych.

- Zdziwiłem się tą wiadomością, bo żadnej umowy na taki telefon nie zawierałem. Mamy kilka telefonów wziętych na fundację, na które umowy podpisywaliśmy dawno i byliśmy z nich zadowoleni - wspomina pan Romuald.

Zadzwonił do Biura Obsługi Klienta operatora. Tam dowiedział się, że umowa na nowy telefon istnieje, ale dopóki nie odbierze przesyłki z aparatem od kuriera, to nie wejdzie w życie. Ponieważ żadna przesyłka nie dotarła o sprawie zapomniał. Problem wrócił pół roku temu. W lipcu 2009 r. wyjeżdżał na dwa miesiące za granicę. Na ten czas chciał wyłączyć dotychczas używane telefony fundacji. Pozwalała na to umowa zawarta dawno temu. Okazało się, że to już niemożliwe.

- Konsultant operatora poinformował mnie, że już nie mogę czasowo zawiesić używania aparatów, bo teraz mam nowy telefon i nowa umowa tego nie przewiduje - opowiada pan Romuald.

Gdy w październiku wrócił do Szczecina, okazało się, że dotychczasowe numery są zawieszone. - Utraciliśmy zebrane darmowe minuty, musieliśmy zapłacić rachunki, których mieliśmy możliwość uniknąć, bo czasowe zawieszenie przewidywały stare umowy - wylicza.

Okazało się też, że na umowie o nowy telefon widnieje jego podpis. - To nie jest podpis mojego klienta. Od miesięcy prosimy operatora o wyjaśnienie sprawy, ale nas lekceważy. Mój klient ma prawo do roszczeń, bo z powodu opieszałości Orange poniósł wymierne straty - mówi mec. Michał Lizak.

Nie wiadomo, kto sfałszował umowę. W piśmie do naszej redakcji Orange twierdzi, że może ją zmienić jeśli dostanie dowód na sfałszowanie umowy. Nie wiadomo jednak, czy sprawdzono, czy paczka z nowym telefonem została wysłana do pana Romualda. On sam podejrzewa, że fałszerstwa mógł dokonać jeden z współpracowników operatora.

- Umowa zawiera podpis umowy upoważnionej, czyli pana Romualda. Na tej podstawie nie możemy anulować wiążącej umowy. Nie jesteśmy organem władnym do wydawania opinii w kwestii prawidłowości podpisu złożonego na umowie. Jednak po dostarczeniu przez klienta odpowiedniego dokumentu prawnego orzekającego sfałszowanie podpisu, dopiero wtedy będziemy mogli podjąć właściwe działania - zapowiedziała Lilianna Kulesza z biura prasowego Orange.

Pan Romuald zapowiada, że będzie domagał się odszkodowania za kłopoty z operatorem. Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński