MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć młodej szczecinianki nadal niewyjaśniona. Rodzina twierdzi, że zabił ją przyjaciel

Mariusz Parkitny
Policja i prokuratura nie znalazła dowodów, że Anna B. została zabita.
Policja i prokuratura nie znalazła dowodów, że Anna B. została zabita. Fot. Archiwum
Pół roku śledztwa nie wystarczyło, aby wyjaśnić okoliczności zgonu 28-letniej kobiety. Właśnie umorzono tę dziwną sprawę. Rodzina ofiary twierdzi, że 28-letnię kobietę zabił jej przyjaciel. Ten zaprzecza. Anna B. osierociła dwoje dzieci (trzy i dziewięć lat).

- Nie znaleźliśmy dowodów, aby komukolwiek postawić zarzuty. Nie udało się ustalić, w jaki sposób doszło do obrażeń ciała, czy ktoś je zadał, czy powodem było uderzenie, a może coś innego - tłumaczy prok. Norbert Zawadzki, szef Prokuratury Szczecin-Prawobrzeże.

28-letnia Anna B. zmarła w szpitalu 12 czerwca 2009 roku. Trafiła tam dwa dni wcześniej z ogromnymi bólami w okolicach brzucha. Sekcja zwłok wykazała, że kobiecie pękła śledziona. Śledziona pęka najczęściej od urazów mechanicznych. Ale na ciele nie było żadnych śladów wskazujących, że została pobita. Lekarzom, którzy przeprowadzali sekcję zwłok nie udało się ustalić w jaki sposób doszło do uszkodzenia śledziony. Nic nowego nie wniosła zlecona przez prokuraturę dodatkowa opinia lekarska.

Tymczasem rodzina kobiety twierdziła, że Annę B. zabił jej przyjaciel, 40-letni Dariusz Sz. Nie byli małżeństwem, ale żyli razem od jedenastu lat. Mieli wspólne dzieci. Mieszkali w Szczecinie, w prawobrzeżnej części miasta.

Rodzina kobiety twierdzi, że to on zabił ich córkę. W rozmowie z "Głosem" ojciec zmarłej sugerował, że Dariusz Sz., który kilka lat spędził w więzieniu, nauczył się tak bić, aby nie zostały ślady. Przecież nie zdarza się, aby śledziona pękała sama z siebie. On powinien wrócić do więzienia - twierdzi Henryk B., ojciec zmarłej.

Bądź na bieżąco - zasubskrybuj news'y ze Szczecina

Według siostry zmarłej, starszy syn zeznawał, że Dariusz Sz. źle traktuje Annę B. i namawiał syna, aby nie zeznawał przeciwko niemu.

- Ania skarżyła się, że Dariusz bardzo źle ją traktuje - mówiła siostra Anny B.

Dariusz Sz. zaprzecza. Po śmierci przyjaciółki przez jedenaście godzin był przesłuchiwany na komisariacie. Potem został zwolniony do domu. W tym czasie rodzina ofiary wywiozła jego dzieci do siebie. Matka Anny B. usłyszała zarzut uprowadzenia wnuków.

Dariusz Sz. przyznaje, że w przeszłości był karany. Na wolności jest od pięciu lat. Ma kuratora. Twierdzi, że próbował pomóc Annie B. - Zarzucam sobie tylko to, że późno zadzwoniłem po pogotowie. Ale Anna mnie od tego odwodziła, mówiąc, że ból przejdzie. Nie zabiłem Anny. Nie miałem żadnego powodu. Byłem karany, ale swoje winy już odkupiłem - zapewnia.

Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. Rodzina zmarłej może się od niej odwołać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński