Prace na zlecenie ENEI Operator Sp. z o.o. miała wykonać firma z Gdańska. Chodziło o przebudowę napowietrznej linii o napięciu 110 kV z jednotorowej na dwutorową. Planowana była także budowa wyższych słupów.
Prace miały przebiegać po istniejącej już trasie przepływu, którą wybudowano w latach osiemdziesiątych. Nowe słupy miały być jednak wyższe i wykonane ze specjalnego materiału.
Konflikt powstał w momencie, kiedy okazało się, że na przeprowadzenie budowlanych robót, potrzebna jest zgoda właścicieli gruntów na których stoją słupy. Firma chciała mieć także wstęp na prywatne tereny w przypadku awarii. Powstał spór, bo wykonawca i mieszkańcy od początku nie mogli dojść do porozumienia.
- Jak przyjechali pierwszy raz, to dostaliśmy propozycję umowy. Wynikało z niej, że firma chce zapłacić jednorazowe odszkodowania. Kwoty, które nam proponowali były śmiesznie niskie. Nie zgodziliśmy się na te warunki - opowiada Sabina Niemiec z Lędzina.
W jej przypadku chodziło o prace na dwóch działkach. Jedna z nich, niedawno została przekształcona na budowlaną. Kobieta chciała zbudować tam dom i prowadzić agroturystykę. Teraz boi się, że przez ogromne słupy działka straci na wartości.
- Dlatego zażądałam większej kwoty. Ta agroturystyka miała być posagiem dla moich córek. Będę musiała kupić inną działkę, bo nikt nie będzie chciał wypoczywać pod takimi słupami - tłumaczy Sabina Niemiec.
Inni właściciele działek, także nie chcą na swoich terenach nowych słupów. - To jest bardzo dziwna sprawa, bo panowie którzy z nami rozmawiali zabronili nam rozmawiać o kwotach, które mają nam zapłacić - mówi Romuald Zubrewicz.
Mieszkańcy mają także zastrzeżenia do sposobu prowadzenia negocjacji. Twierdzą, że przedstawiciele firmy z Gdańska straszyli ich i grozili sądem. Dlatego do dzisiaj nie podpisali proponowanych umów i porozumień.
Zarzuty odpiera kierownik działu projektowania linii z firmy SAG Elbud Gdańsk Holding S.A.
- Miałem sygnał od jednej pani o złym zachowaniu pracowników - mówi Lech Wiśniewski. - Sprawdziłem to i nic się nie potwierdziło.
Przyznaje jednak, że negocjacje przeciągają się. - Część mieszkańców zgodziła się na nasze warunki. Ta linia musi być przebudowana ze względu na bezpieczeństwo energetyczne w tym rejonie - przekonuje.
Lech Wiśniewski twierdzi, że firma nadal będzie próbowała dojść do porozumienia z właścicielami gruntów. Jeśli to się nie uda, jest jeszcze jedno wyjście. Gryficki starosta ma możliwość wszczęcia administracyjnego postępowania. Po wydaniu zgody na masowe zajęcie terenu, odszkodowania będą wypłacone w kwotach, które określi biegły rzeczoznawca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?