Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poseł Cezary Atamańczuk się broni: - Policjanci byli pod wpływem narkotyków

Mariusz Parkitny
Dziś w sądzie poseł Cezary Atamańczuk po raz pierwszy przedstawił swoją wersję wydarzeń.
Dziś w sądzie poseł Cezary Atamańczuk po raz pierwszy przedstawił swoją wersję wydarzeń. Fot. Marcin Bielecki
Arcyciekawe wyjaśnienia Cezarego Atmańczuka na pierwszej rozprawie w sądzie. - Policjanci mieli rozszerzone źrenice i zwierzęcy instynkt, aby powalić na ziemię drugą osobę - mówił.

Proces rozpoczął się dzisiaj przed sądem rejonowym w Szczecinie. Sąd nie zgodził się na utajnienie rozpraw, czego domagał się Atamańczuk. Jest obecnie posłem na sejm. Rok temu był członkiem zarządu powiatu polickiego. W listopadzie 2008r. został zatrzymany przez policję z Michałem Łuczakiem, ówczesnym radnym sejmiku województwa. Palili marihuanę. Atamańczuk jest oskarżony o posiadanie narkotyków, jazdę pod ich wpływem oraz próbę przekupienia policjantów. Dzisiaj po raz pierwszy szeroko przedstawił swoją wersję wydarzeń.

Według niego było tak.

14 listopada przyjechał swoim golfem do lasu na Berzrzeczu. Spacerował prawie cztery godziny. Wypalił siedem skrętów. Narkotyki kupił od nieznajomego dilera na pl. Grunwaldzkim w Szczecine.

- Tak wtedy reagowałem na stres. Na moich barkach było dużo obowiązków związanych z pracą w powiecie i przy budowie domu. Nie uprawiałem sportu, tylko spacerowałem popalając narkotyki - mówił.

Po godz. 21 dojechał do niego Łuczak. W samochodzie palili marihanę. Zobaczyli, że leśną drogą w ich kierunku jedzie samochód. Miał włączone długie światła.

- Przestraszyłem się, bo to był cywilny samochód z którego wysiadło dwóch postawnych mężczyzn. Myślałem, że to bandyci. Jeden miał na sobie dres, a drugi moro i czapkę bejsbolówkę. Mieli przy sobie przedmiot przypominający kij bejsbolowy. Dlatego włączyłem wsteczny i odjechałem - opowiadał.

Kij bejsbolowy okazał się latarką, a bandyci policjantami.

Atamańczuk twierdzi, że po ok. 50 metrach zatrzymał się, bo policjanci włączyli koguta. Wysiadł z samochodu i położył ręce na dachu.

- Przeprosiłem ich za zamieszanie. A oni skuli nas. Moim zdaniem byli zbyt brutalni. Widziałem ich rozszerzone źrenice, zwierzęcy instynkt, aby powalić kogoś na ziemię. Podejrzewałem, że są pod wpływem narkotyków - opowiada Atamańczuk.

Złożył nawet wniosek o przebadanie ich, ale nie został uwzględniony.

Poseł zaprzecza, że proponował policjantom łapówkę. Twierdzi, że nie użył słów "Jeśli nie zrobicie sprawy, to jam mam pieniędze, to się dogadamy" i że nie proponował im załatwienia tanio gruntów.
Przyznaje, że mógł użyć zwrotu "Panowie pomóżcie. Wstyd przed ludźmi".

- Byłem w wielkim stresie. Po raz pierwszy znalazłem się w takiej sytuacji - wyjaśniał.

Policjanci przeszukali golfa. Znaleźli marihuanę (0,96 grama) oraz amfetaminę (0,56 grama). Obaj politycy na dwie doby trafili do policyjnego aresztu. Sprawę Łuczaka prokuratura umorzyła (palenie "pożyczonego" skręta nie jest karalne).

Atamańczuk przyznaje się, że miał przy sobie narkotyki, ale twierdzi, że to na własny użytek.

Wersję policjantów poznamy za trzy tygodnie. Zeznawać ma tez Łuczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński