Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stargard: Ksiądz-pedofil odpowie za zamkniętymi drzwiami. Sąd uznał, że seks z 13-latką to zbyt drastyczny temat

Emilia Chanczewska
Ks. Roman B. ostatnio pełnił posługę w kościele św. Jana w Stargardzie.
Ks. Roman B. ostatnio pełnił posługę w kościele św. Jana w Stargardzie. Fot. Emilia Chanczewska
Stargardzki sąd przychylił się do wniosków prokuratora z Pyrzyc i obrońcy oskarżonego o pedofilię byłego księdza, by w całości wyłączyć jawność ponownej rozprawy.

Pochodzący ze Szczecina 33-letni Roman B. przez ponad trzy lata pełnił posługę jako ksiądz katolicki, ostatnio w parafii św. Józefa przy kościele św. Jana w Stargardzie.

W lutym skazany został na 8 lat więzienia za molestowanie małoletniej dziewczynki spod Pyrzyc. Kościół przeniósł go do stanu świeckiego. Sprawa była w apelacji i wróciła na stargardzką wokandę. Dzisiaj prokurator podkreślał, że podczas procesu pojawić się mogą treści, naruszające dobre obyczaje.

- Jawność zostaje wyłączone ze względu na dobre obyczaje oraz naruszenie ważnego interesu małoletniej pokrzywdzonej - uzasadniała decyzję sędzia Halina Waluś.

Sąd powołał 12 świadków. Wśród nich byli dyrektorka szkoły pod Pyrzycami, w której uczyła się pokrzywdzona, jej nauczyciele, szkolny pedagog. Była też siostra zakonna, dyrektor domu dziecka w Czernicach, gdzie dziewczyna trafiła ze swoim bratem, mediatorka z Sądu Okręgowego. Zeznawała także kobieta, która przez prawie 4 miesiące, w pierwszej połowie 2007 r., mieszkała pod jednym dachem z pokrzywdzoną w Szczecinie, w mieszkaniu należącym do matki byłego księdza. Romana B. zna od lat, razem chodzili na pielgrzymki. Prosił ją, by opiekowała się młodszą dziewczynką.

- Wina leży po obydwu stronach - uważa pani Aurelia. - Romek niby chciał jej pomóc, wyciągnął ją od rodziny i tak to się skończyło. Ona była nim zafascynowana, zauroczona i wydaje mi się, że sama tego chciała. Nie mam o niej dobrego zdania. Nie chciała się uczyć, popalała papierosy.

Pani Aurelia opowiada też, że ks. Roman przyjeżdżał do mieszkania, ale na krótko, nigdy nie zostawał w nim na noc.

- Przytulał ją, ale w opiekuńczy sposób - uważa była współlokatorka dziewczyny. - Co było między nimi, wiedzą tylko oni i sam Pan Bóg.

Roman B. na rozprawę został dowieziony z aresztu śledczego w Szczecinie, gdzie siedzi od końca czerwca 2008 r. Zgodził się na jej przeprowadzenie mimo nieobecności jednego z dwóch swoich obrońców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński