Dzisiaj "Głos" przyglądał się, jak pracownicy działu higieny żywności, żywienia i przedmiotów użytkowych Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej oraz policjanci z sekcji ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie kontrolowali samochody, przewożące żywność.
Łyse opony
Na ulicy Barnima zatrzymane zostało mitsubishi, wiozące serki, śmietanę i twarogi z mleczarni. Kierowca okazał się aktualną książeczką zdrowia, książeczką mycia i dezynfekcji samochodu, decyzją weterynarza dopuszczającą auto do przewozu żywności.
- Proszę tylko wymienić fartuch, bo jest zużyty - pouczała Wanda Janiszewska z sanepidu, pracująca razem z Bogusławą Ignacik.
Na Ceglanej kontrolowany był volkswagen, wiozący słodycze. Prowadzący go Litwin, mieszkaniec Trzebieży, dostał 100-złotowy mandat. Przede wszystkim za niewłaściwe przewożenie żywności. Paczka galaretek leżała na zapasowym kole. Kierowca nie miał przy sobie książeczki zdrowia, książeczki mycia, decyzji weterynarza, a samochód był nieoznakowany. Zaskoczony był, że to go obowiązuje.
- Tyle jeżdżę i było dobrze - mówił, rzucając mandatem.
Zaraz po nim zatrzymany był mercedes, wiozący chipsy. Towar był dobrze zabezpieczony, dokumenty kompletne, ale kierowca stracił dowód rejestracyjny.
- Opony z przodu ma pan jak Robert Kubica - mówił st. sierż. Wojciech Orzechowski z drogówki, który działał z sierż. sztab. Grzegorzem Furmanem.
- Szef każe jechać, to się jedzie - tłumaczył kierowca, który dostał czas do końca tygodnia na wymianę opon.
Pierwsza kontrola
Dostawcza kia, należąca do zakładu przetwórstwa mięsnego, była bez zarzutu.
- Nazwiskiem panieńskim? - żartował sobie jej kierowca, podpisując protokół kontroli sanitarnej.
Jako piąty sprawdzone było mitsubishi, wiozące mrożonki.
- Jeżdżę od dwóch lat i pierwszy raz mam taką kontrolę - opowiadał kierowca.
Sanepid i policja nie mieli mu nic do zarzucenia. W dokumentach był porządek, podobnie jak w samochodzie. Przewożone mrożonki i suche produkty były porządnie zapakowane.
Na Ceglanej w ręce drogówki "po drodze" wpadł młody chłopak, jadący bez przedniej tablicy rejestracyjnej. Przyjął za to mandat 50 zł. Tłumaczył się, że tablica wisiała na jednej śrubie i wolał ją zdjąć. Okazało się, że szewc bez butów chodzi, bo kierowca jest właścicielem... warsztatu samochodowego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?