Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szuka syna od kilkudziesięciu lat

WIOLETTA MORDASIEWICZ
Nie mogę spokojnie żyć z myślą, że gdzieś tam po świecie chodzi mój dorosły już syn i pewnie nie wie nic o moim istnieniu. I o mojej tęsknocie za nim - mówi Andrzej Misiorny. Ostatnio widział chłopca, gdy ten przebywał w Domu Małego Dziecka w Stargardzie. Zniknął po nim wszelki ślad.

- To był taki kochany aniołeczek - zaczyna swoją historię Andrzej Misiorny, dziś mieszkaniec Niemiec. - Pamiętam go jak w domu dziecka biegł z rączkami wyciągniętymi do mnie i wołał "tatuś! tatuś!". Takiego go zapamiętałem.

Był i nagle go nie było

Mały Krzyś trafił do domu dziecka w Stargardzie, gdy ojciec poszedł na cztery lata do więzienia. Jak mówi, za chuligański wybryk. Szczeciński sąd pozbawił matkę praw rodzicielskich. Miała problemy alkoholowe. Starszego ich syna, Pawła, wzięła rodzina zastępcza. Ojcu na czas odbywania kary zawieszono prawa rodzicielskie.

- Zgłaszał prośby o widzenia z młodszym synem - pamięta Jolanta Mazur-Pytko,
pracownik Zakładu Karnego w Stargardzie. - Spotykał się z nim. W grudniu 1977 roku poprosił, by z pieniędzy na jego koncie kupić zabawkę dla dziecka. Bardzo się interesował synami.

- Miałem zezwolenie z zakładu karnego na odwiedzanie synka - kontynuuje Andrzej
Misiorny. - Spotkaliśmy się kilka razy. Jednak któregoś dnia przyjechałem, a jego już tam nie było. Dziś już nie pamiętam, który to był dokładnie rok ani miesiąc.
Wściekłem się. Ktoś z towarzyszącej mi eskorty więziennej przystawił mi pistolet do głowy i zagroził, że jak będę pajacował, to popamiętam. Spasowałem.

Głodował siedem dni

W więzieniu pan Andrzej dowiedział się, że został pozbawiony praw rodzicielskich, a młodszy syn poszedł do adopcji. W proteście podjął głodówkę. Po siedmiu dniach w więzieniu zebrał się sąd penitencjarny. Czterech panów w mundurach obiecało, że jak zacznie jeść, to pomogą mu w odnalezieniu dzieci. Tej obietnicy nigdy nie spełnili.

Kuzynka podczas odwiedzin w więzieniu namówiła pana Andrzeja, żeby starał się o warunkowe zwolnienie. Nie chciał, bo do odsiadki został mu tylko rok. Zresztą nie miał się gdzie podziać. Z żoną się rozwiódł. Ale podanie napisał. Udało się. Odzyskał wolność. Był rok 1979. Po opuszczeniu zakładu karnego zaczął walczyć w sądzie o odzyskanie synów.

Odzyskał i utracił Pawła

Na sprawie dotyczącej starszego był jak nieprzytomny. Bał się odmownej decyzji.
Ale poszło po jego myśli. Usłyszał nazwisko i adres. Pojechał do Szczecina do Podjuch. Tak odnalazł Pawełka.

- Umówiłem się z jego matką zastępczą na placu Żołnierza w Szczecinie - wspomina pan Andrzej. - Jak zobaczyłem syna, zasłabłem, przewróciłem się. Trzymał swoją przybraną mamę za rękę. Kwiaty, które miałem dla niego, wypuściłem z rąk. Ciężko mi było się pozbierać. Ktoś pomógł mi wstać. Trudno opisać, co wtedy czułem. Nareszcie odzyskałem jednego syna.

O Krzysiu nadal niczego nie mógł się dowiedzieć. Założył nową rodzinę. Urodził mu się syn Kamil. Mijały lata, chłopcy dorastali. Paweł się ożenił, urodziło mu się dwoje dzieci. Nie układało mu się jednak z żoną. W wieku 28 lat popełnił samobójstwo.

Ciągle myśli o Krzysiu

Pan Andrzej z drugą żoną też się rozstał. W 1994 roku wyjechał do Niemiec. Teraz
ma 59 lat, mieszka samotnie. Ostatnie Boże Narodzenie przepłakał. W Wigilię postawił na stole dodatkowe nakrycie. Dla Krzysia. Przeraża go samotność.

- Mam przeczucie, że Krzyś mieszka w Polsce - mówi pan Andrzej. - Czasem mam wrażenie, że przechodzi obok mnie. Że patrzymy sobie w oczy. To nie jest żaden
kaprys, że coś zgubiłem i teraz chcę tę zgubę odnaleźć. Szukam go przez całe te
lata. Ale gdzie nie pójdę, napotykam na mur obojętności. Nie dostałem żadnych informacji ani w domu dziecka, ani w stargardzkim zakładzie karnym. Niektórzy mówią "daj sobie spokój, za dużo lat upłynęło, nie masz szans". Ale ja nie mogę spokojnie żyć.

Obowiązuje nas tajemnica

W Domu Dziecka nr 2 w Stargardzie był przed laty chłopiec o nazwisku Misiorny.
Pracownikom udało się odnaleźć jego akta.

- Nie możemy podawać żadnych danych osobowych - zaznacza jednak Elżbieta Zarzycka, pracownik sierocińca. - Było u nas dziecko o takim nazwisku, ale zostało
przekazane dalej. Miało wtedy 1,5 roku. Dziś nie ma pewności, dlaczego zostało
tutaj umieszczone. Ani dlaczego przeniesiono je do innego domu dziecka.

Jak ustaliliśmy, 1,5-roczny chłopiec został w 1979 roku umieszczony w domu dziecka w Gościnie. Ta placówka już nie istnieje. Została zlikwidowana piętnaście
lat temu. W jej miejsce powstał dom pomocy społecznej. Przejął on całą dokumentację po domu dziecka.

- Obowiązuje mnie tajemnica - mówi Wiesław Matyasz, dyrektor Domu Pomocy
Społecznej w Gościnie. - Takie dane są poufne. Mogę je ujawnić tylko wtedy, gdy
otrzymam polecenie z sądu.

Nadzieje ojca, że uda mu się dotrzeć do dokumentów z jakąś informacją o chłopcu,
rozwiewa dyrekcja Domu Dziecka nr 2 w Stargardzie.

- Takie informacje są tajne - mówi Beata Ślęzak. - Gdy dziecko dostaje nową rodzinę, nie można ich nikomu udostępniać. Nawet biologicznym rodzicom. Tylko ono samo może o nie wystąpić.

W życiu wszystko jest możliwe

Zdesperowany ojciec niedawno zalogował się na portalu społecznościowym nasza-
klasa. pl. W swojej galerii zamieścił mocno sfatygowane już zdjęcie obu chłopców
z apelem o pomoc w odnalezieniu Krzysia. Zostało zrobione w ich mieszkaniu przy ul. 5 Lipca w Szczecinie.

- Wszystko jest możliwe - wpis tej treści zamieściła pod fotografią dzieci pani
Adrianna. - Ja w tym roku odnalazłam brata przyrodniego po 30 latach. Życzę powodzenia!

- Życzę ci z całego serca, abyś go odnalazł - pisze pani Lucyna, krewna. - Gdyby on
chciał, już dawno by ciebie szukał. Ale w życiu wszystko jest możliwe.

Słowa wsparcia napędzają go, by nie ustawać w poszukiwaniach.

- Dostaję rady, jak szukać, i słowa współczucia, ale śladu po Krzysiu żadnego nie ma - ociera łzy. - Żyję nadzieją, że Krzyś do mnie napisze, że kiedyś stanie w moich drzwiach....

- Pomogę ojcu w poszukiwaniach - mówi Kamil Misiorny, syn pana Andrzeja z drugiego małżeństwa. - Mimo że upłynęło tyle lat uważam, że to ma sens. Przecież on chciał go zabrać z domu dziecka. Chciał z nim być.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński