- Jestem załamana. Noc spędziłam w poczekalni dworcowej. Pociąg nie dojechał. W informacji nikt nie potrafi powiedzieć kiedy coś się zmieni - płakała na peronie pani Monika Wolska. Rano miała być Krakowie w szpitalu u mamy.
Lewobrzeże Szczecina pogrążyło się w ciemnościach kilka minut przed czwartą rano. Jeszcze w poniedziałek nic nie zapowiadało katastrofy. Sztab kryzysowy wojewody informował o opadach śniegu. Nikt nie przewidział, że będzie padać kilkanaście godzin bez przerwy. Przed północą światło w mieszkaniach zaczęło migać. Ale nie zgasło.
W szpitalach włączono zapasowe generatory. Najgorsza sytuacja była w Zdunowie. Tam urządzenie traciło zasilanie.
- Przywieźliśmy nasz generator i czekamy na decyzje. Na razie nie ma zagrożenia dla życia pacjentów. Szpitalny zapasowy generator jeszcze pracuje - mówi Dariusz Poźniak, starszy operator sprzętu specjalnego w szczecińskiej straży pożarnej.
Na Niebuszewie młoda kobieta zaczęła rodzić. Dzięki pomocy sąsiadów trafiła do szpitala. Poród trwał, gdy zaczęły się problemy z agregatem. Kobieta urodziła metodą cesarskiego cięcia. Dziecko jest zdrowe.
Rozkład podświetlały komórki
Dantejskie sceny działy się na Dworcu Głównym. Od północy nie przyjechał i odjechał żaden pociąg. W poczekalni ludzie telefonami komórkowymi oświetlali sobie tablicę odjazdów. Niektórzy płakali.
- Kupiłem bilety jeszcze w poniedziałek. Dzisiaj rano muszę być w sądzie w Lesznie. Ale pociągu nie ma. I nikt o tym nie informuje. Dlaczego nikt nie chodzi z megafonem i informuje co się dziej - denerwował się pan Zbigniew, mieszkaniec Szczecina.
- Sami nic nie wiemy. Prądu nie ma i trakcja stanęła - mówiła pani w informacji kolejowej.
Pierwszy pociąg nie dojechał w poniedziałek przed północą. Kurs ze Świnoujścia zatrzymał się przed Wysoką Kamieńską. Tam prądu już nie było. Ale jeszcze nikt nie przypuszczał, że najgorsze dopiero przed nami.
W centrum miasta nie kursowały tramwaje. Zastąpiły je autobusy. Ludzie spóźniali się do pracy. Nieczynne były supermarkety. Otwarto tylko niektóre sklepy osiedlowe. Kasjerki miały przygotowane kalkulatory.
- Mieliśmy szczęście, bo pieczywo przywożą do nas spoza Szczecina. Piekarnie ze Szczecina przywiozły bułki trochę później - mówiła Andżelika Borek ze sklepu przy ul. Ofiar Oświęcimia.
Urząd skarbowy zgodził się, aby sklepy pracowały mimo awarii kas fiskalnych.
Pusto na stacjach
Napisz do nas
A co Ciebie spotkało w czasie tej największej od lat awarii w Szczecinie. Czekamy na relacje, zdjęcia, filmy od naszych Czytelników i internautów. Można je przesyłać na adres: [email protected].
Nieczynne były stacje benzynowe.
- Zostawiam samochód w garażu, bo mam mało paliwa. Nie wiem, czy gdzieś stacja jest czynna - mówił Sebastian Marski, mieszkaniec ul. Mazurskiej.
Nieczynne były telefony stacjonarne. Ok. godz. 8 pojawiły się problemy z dodzwonieniem się na komórki. Przestała działać poczta internetowa.
- Od kwadransa próbuję się dodzwonić po taksówkę. Ale nie mogę. Rozłącza mnie. A spieszę się na ważne spotkanie - denerwował się Maciej Szkolnicki, którego spotkaliśmy na al. Piastów.
Przestała działa sygnalizacja świetlna. Tworzyły się korki. Na ul. Komuny Paryskiej na poboczu zakopała się ciężarówka i dźwig. Zabrakło policjantów, aby kierować ruchem na wszystkich większych skrzyżowaniach.
Lepiej na prawobrzeżu
Całkiem inna sytuacja była na prawobrzeżu Szczecina. Tu tylko na niektórych ulicach nie było prądu i ciepłej wody. Np. na ul. Krzemiennej w Podjuchach.
Stacje benzynowe, sklepy były otwarte.
- Dopiero z telewizji dowiedziałam się o tej katastrofie. Jakie to szczęście, że nas to ominęło. Byłam rano w piekarni i kupiłam świeży chleb - mówiła Katarzyna Wiśniewska, mieszkanka ul. Kostki Napierskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?