Na razie osobno
Na razie osobno
Świnoujska policja nie prowadzi wspólnych patroli z niemieckimi kolegami. Ci z kolei nie skarżą się naszym policjantom na Polaków. - Nie mają też takiego obowiązku - wyjaśnia st. post. Małgorzata Śliwińska z komendy policji w Świnoujściu. Dodaje jednak, że wspólne patrole są w planach. Mówi też, że niemieckie prawo jest surowsze. U nas drobna kradzież to wykroczenie. U Niemców oznacza od razu sprawę karną.
Coraz częściej zdarzają się drobne kradzieże i wybryki chuliganów z Polski.
Taka sytuacja odbija się na Polakach, którzy jadą do zachodnich sąsiadów na zakupy czy do kawiarni. Wszyscy zerkają na nich podejrzliwie, jak na potencjalnych złodziei.
Kradną na wystawkach
W wielu małych sklepikach w przygranicznych miejscowościach robi się tak zwane wystawki.
- Część artykułów wystawiamy na zewnątrz - mówi Kristina Wolf. - W sklepach z odzieżą, obuwiem czy pamiątkami. Często są to przecenione towary, ale niekiedy też nowości, które mają zachęcić do wejścia do sklepu.
Ostatnio coraz częściej giną te artykuły.
- Nie mamy monitoringu, do tej pory wystarczyło, że pracownik był w sklepie - mówi Kristina. - To spokojne miasteczka. Wcześniej takie sytuacje zdarzały się bardzo rzadko.
Pijani terroryzują przechodniów
Poza kradzieżami są też wybryki chuliganów. Od czasu otwarcia granicy zdarzyło się już kilka nieprzyjemnych incydentów.
- Tydzień temu dwóch pijanych mężczyzn położyło się na drodze w pobliżu sklepu Sky, mówiąc że niby przejechał ich samochód - opowiadają świadkowie tego zdarzenia, mieszkańcy Świnoujścia. - Niemiecka karetka odwiozła ich do szpitala w Świnoujściu.
Tam jeden z mężczyzn zachowywał się agresywnie. Wyzywał polskich lekarzy i niemieckich ratowników. Musiała interweniować policja.
- Było nam wstyd przed Niemcami - opowiada pracownik szpitala.
Kilka dni temu - jak opowiada właściciel jednego z butików przy promenadzie w Heringsdorfie - trójka pijanych młodych mężczyzn sterroryzowała przechodniów.
- Wygrażali każdemu, pokazywali nazistowskie gesty. Było naprawę nieprzyjemnie - mówi.
Samochodem łatwiej
Problem tkwi nie tyle w samym wejściu Polski do Schengen (i zniknięciu kontroli granicznej), co w możliwości przejazdu przez granicę samochodem.
Jeden z niemieckich sprzedawców opowiadał nam historię mężczyzny, który (przed wejściem Polski do Schengen) z każdego sklepu wychodził z jakąś drobnostką. Niezapłaconą oczywiście. Uzbierał się cały plecak kradzionych rzeczy.
- Straż Graniczna złapała go na granicy i więcej się nie pokazał. A teraz... kamień w wodę. Pojedzie samochodem i tyle go wszyscy widzimy - kończy swoją opowieść młody Niemiec.
Wstydzą się za rodaków
Skutki takich zachowań odczuwają uczciwi Polacy, którzy muszą wstydzić się za rodaków.
- Często jeździmy do Niemiec - mówi Milena Słodowska ze Świnoujścia. - Kiedyś rowerami. Teraz oczywiście częściej, od kiedy jest przejście otwarte dla samochodów. Ale też teraz częściej głupio się tam czujemy.
- W dalszych miejscowościach, jak Wolgast czy Anklam nie ma tego problemu - dodaje pan Michał, mąż pani Mileny. - Tylko przy granicy. Patrzą na nas podejrzliwie. Wodzą wzrokiem po sklepie. A jak oglądamy rzeczy z wystawek, to sprzedawcy wychodzą, żeby sprawdzić czy nic nie kradniemy. Przykre to.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?