Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Loecknitz spokój

Monika Stefanek, Piotr Jasina
Salon kosmetyczno-fryzjerski Małgorzaty Grabczak w Loecknitz. Obok Polaków pracują też Niemcy (na zdjęciu fryzjerka Mandy Brendemuehl). - Współpraca między nami układa się bardzo dobrze - zapewnia właścicielka salonu.
Salon kosmetyczno-fryzjerski Małgorzaty Grabczak w Loecknitz. Obok Polaków pracują też Niemcy (na zdjęciu fryzjerka Mandy Brendemuehl). - Współpraca między nami układa się bardzo dobrze - zapewnia właścicielka salonu. Andrzej Szkocki
- Nie można z chuligańskiego wybryku robić wielkiej, międzynarodowej afery - mówią Polacy mieszkający w Loecknitz.

W nocy z soboty na niedzielę w Loecknitz dwóch chuliganów zdemolowało lub uszkodziło dziewięć samochodów mieszkających tu Polaków. W sześciu samochodach wybito szyby, w pięciu wyrwano tablice rejestracyjne. Według niemieckiej policji, sprawcami było dwóch młodych mężczyzn, sympatyzujących prawdopodobnie z nacjonalistyczną partią NPD.

Przesadzona relacja

Mieszkający w Loecknitz i okolicy Polacy zaprzeczają, jakoby czuli się zagrożeni.

- Widziałam w poniedziałek, co pokazała telewizja. Gdybym nie mieszkała tu od trzech lat, to może bym się przestraszyła. Uważam, że cała historia została przedstawiona w sposób mocno przesadzony - uważa Beata Wasser, mieszkanka Pasewalku. - Odkąd tu mieszkam, nie zdarzyło mi się nic nieprzyjemnego ze strony Niemców.

Potwierdza to Małgorzata Grabczak, która w Loecknitz prowadzi salon fryzjerski.

- W ogóle nie czujemy się tu zagrożeni - mówi. - Nie miałam dotąd żadnych negatywnych zdarzeń, wręcz przeciwnie.

Integracja trwa

Nasz komentarz

Monika Stefanek
- Proces integracji Polaków i Niemców wymaga czasu i nie zawsze usłany jest różami. Wie o tym każdy, kto choć raz zetknął się z problematyką pogranicza. Dlatego nie dziwi, że medialna "afera", jaka rozpętała się wokół chuligańskiego wybryku, bulwersuje zarówno polskich jak i niemieckich mieszkańców Loecknitz. Oni najlepiej wiedzą, jak naprawdę się tam żyje i ile taka informacja może wyrządzić złego. Teraz obie strony znów będą musiały długo dowodzić, że wzajemne, bezproblemowe sąsiedztwo jest możliwe.

Polacy mają żal, że chuligański wybryk próbuje się tak bardzo nagłaśniać. Obawiają się, że może to negatywnie wpłynąć na ich proces integracji z Niemcami.

- To chuligański wybryk i nic więcej. Im głębiej Polski, tym podnieta tym tematem jest większa - mówi Jan Rybski, przedsiębiorca z Loecknitz. - To robienie nam kreciej roboty. Przez tę jedną negatywną informację, będziemy musieli teraz "wyprodukować" sto pozytywnych, żeby to jakoś wyprostować. Proces integracyjny ma swoje plusy i minusy, ale jak widać nie wszyscy to rozumieją.

Oburzenie w szkole

- Słyszałem o zdarzeniu, jednak nie widzę powodu do paniki - mówi Wojciech Jagielski, jego młodszy syn uczęszcza do gimnazjum Loecknitz, starszy jest już absolwentem tej szkoły. - Chuliganami powinna zająć się policja, i tyle. Nie mam żadnych sygnałów, by w szkole było niebezpiecznie.

Andrzej jest uczniem drugiej klasy gimnazjum. Był zaskoczony pytaniem, czy czują się bezpieczni w szkole.

- Oczywiście, że tak - zapewnił. - Dodał, że w szkole o wandalach w ogóle nie rozmawiali między sobą.

- Nie wiedziałem, że coś takiego się stało - dodał.

- Materiał wyemitowany w polskiej telewizji uważam za skandaliczny, absolutnie nie oddaje rzeczywistości - mówi bardzo wzburzonym głosem Gerard Scherer, dyrektor Niemiecko-Polskiego Gimnazjum w Loecknitz. - Od kilkunastu lat prowadzimy niemiecko-polską szkołę. Nigdy nie doszło tu do incydentów, które rzutowałyby na dobre relacje młodzieży z obu stron granicy. W Loecknitz jest wiele szkół, dobrych szkół. Pokazano akurat uczennicę z jednej z zawodówek, generalizując na podstawie bardzo tendencyjnej wypowiedzi. W naszej szkole, bezpieczeństwo i dobre relacje między uczniami są bardzo ważne. Rozmawiałem z polskimi uczniami. Audycję oceniają podobnie - zniekształca rzeczywistość.

Uczniowie bezpieczni

Beata Golisowicz, dyrektor polickiego Zespołu Szkół, także jest zbulwersowana. Uczniowie tej szkoły uczęszczają do wspomnianego gimnazjum.

- Współpraca między naszymi szkołami trwa już kilkanaście lat - podkreśla. - To bardzo długi okres, przez który społeczności obu stron uczyły się ze sobą współżyć, nawiązywały się kontakty między młodzieżą i dorosłymi. Niedobrze, że doszło do aktu wandalizmu, niszczenia samochodów przez chuliganów. Nie wolno jednak na podstawie incydentu, wybryku bandy chuliganów generalizować i wyciągać pochopnie wnioski. Nasi uczniowie w Loecknitz czują się bezpiecznie, ich relacja z młodzieżą niemiecką są bardzo dobre. Nie ma mowy o jakichkolwiek incydentach na tle narodowościowym.

Bez paniki

O incydencie mówi też Paweł Bartnik, dyrektor Euroregionu Pomerania.

- Po polskiej stronie podobne incydenty też się zdarzają - uspokaja. - Trzeba się temu problemowi przyjrzeć, ale nie panikować. Inna sprawa, że na NPD głosują w Niemczech ludzie bezrobotni, sfrustrowani, a tych w przygranicznych miejscowościach nie brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński