Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zginęły dzieci Jurczyka? (mp3)

Mariusz Parkinty
Pogrzeb Doroty i Adama Jurczyków. Przyszły setki osób. Uroczystość przekształciła się szybko w manifestację polityczną.
Pogrzeb Doroty i Adama Jurczyków. Przyszły setki osób. Uroczystość przekształciła się szybko w manifestację polityczną. Fot. ze strony www.jurczyk.pl
Wyskoczyła z okna - taką suchą notatkę można odnaleźć w pożółkłych już dokumentach szczecińskiego pogotowia. To o śmierci Doroty Jurczyk.

Jej mąż zginął kilkanaście godzin później. Samobójstwo czy zaplanowana zbrodnia?

Jedna z największych tajemnic PRL-u ciągle nie jest wyjaśniona.

- Moje dzieci zostały zamordowane. To było zabójstwo polityczne - twierdzi od lat Marian Jurczyk, były prezydent Szczecina i legenda "Solidarności"

- Być może, ale dowodów brak - odpowiadają historycy IPN.

IPN umorzył śledztwo w tej sprawie. Nie dlatego, że udowodnił, że Jurczyk nie ma racji. Po prostu nie znalazł dowodów, że za śmiercią syna i synowej Jurczyka stała bezpieka. Ale dowody mogą istnieć lub istniały...

- Nie wykluczamy, że zostały zniszczone lub są w jakichś archiwach, do których nie dotarliśmy - przyznaje prok. Andrzej Pozorski ze szczecińskiego IPN.

Wątpliwości ciągle wiele

Sześć lat żmudnego śledztwa. Dziesiątki świadków. Setki stron protokołów przesłuchań. I ciągle brak odpowiedzi na najważniejsze pytania.

- Dlaczego w aktach SB nie ma żadnych informacji o Adamie i Dorocie Jurczykach? Pozorski: - To bardzo dziwne, bo służby interesowały się rodzinami osób zaangażowanych w opozycję.

- Kim były osoby, które miały śledzić Adama Jurczyka? Dlaczego Jurczykowie mieliby popełnić samobójstwo, skoro wrócili z wieczornej wizyty u rodziców w doskonałych humorach i planowali kolejną na następny dzień?

Prok. Pozorski: - W tej sprawie jest faktycznie wiele tajemnic.

Adam z drygiem do muzyki

Jest rok 1959 r. Marian Jurczyk od pięciu lat mieszka w Szczecinie. Przeprowadził się z podczęstochowskich Karczewic. Pracuje w stoczni. W międzyczasie idzie do wojska. Trafia do jednostki artylerii w Toruniu. W 1958 r. poznaje Irenę. Biorą ślub.

- Czasy były takie, że garnitur kupowałem na raty - opowiada w jednym z wywiadów.

Dziesięć lat spędzą w sublokatorce, zanim dostaną mieszkanie. W marcu 1959 r. na świat przychodzi Adam Jurczyk. Chłopak ma słuch muzyczny. Po maturze zaczyna pracować jako nauczyciel. W tym czasie jego ojciec jest już znany nie tylko w Polsce. Wielokrotnie aresztowany i internowany. Przywódca strajku w szczecińskiej stoczni.

Hippis lepszy od polityka

Adam nie idzie w ślady ojca. Polityka go nie interesuje. Woli muzykę. Zaprzyjaźnia się ze środowiskiem hippisowskim. Pod koniec lat 80. poznaje Dorotę. Mają wiele wspólnych zainteresowań. Na początku 1982 r. pobierają się. Dorota ma 20 lat. Adam jest trzy lata starszy. Już wtedy mają przejściowe kłopoty ze zdrowiem. Korzystają z porady psychologa. Z zachowanej dokumentacji lekarskiej wynika, że podejmują nieudaną próbę samobójczą. Skarżą się na depresję.

Ale 4 sierpnia 1982 r. są w doskonałych humorach. Wracają do mieszkania przy ul. Malczewskiego od rodziców Doroty. To była bardzo udana wizyta. Mama Doroty przepada za Adamem. Umawiają się na następny dzień.

Wyskoczyła czy wypadła

Godzina 1.29 w nocy. Pogotowie dostaje informację, że na chodniku przy ul. Malczewskiego leży kobieta. Wypadła z okna. Żyje. Dorota Jurczyk trafia do szpitala. Adam idzie do znajomych, którzy mają telefon. Dzwoni do matki i kilkakrotnie do szpitala. Dowiaduje się, że Dorota zmarła. Znajomym mówi, że "Dorota wypadła" lub "Dorota wyskoczyła". Daje o sobie znać depresja.

Po południu jedzie do szpitala przy ul. Broniewskiego. Dostaje leki na wzmocnienie. Wraca do znajomych. Mieszkają kilka przecznic od jego domu. Gdy puka do drzwi, żona przyjaciela nie chce go wpuścić. Okazuje się, że jej mąż śpi pijany. Adam nalega. Bardzo chce z nim porozmawiać. O czym? Nie wiadomo. Kobieta wpuszcza go do pokoju. Idzie po szklankę wody. Gdy wraca, Adama już nie ma. Wypadł przez okno czteropiętrowej kamienicy. Zmarł na miejscu. Ktoś go wypchnął? Mało prawdopodobne. W pokoju był tylko pijany przyjaciel. Spał.

Rozbieżne opinie

Sekcja zwłok wykazała, że Dorota i Adam byli trzeźwi. W organizmie nie znaleziono też narkotyków. W zachodnich stacjach radiowych zaczynają się pojawiać informacje, że oboje mogli zostać zabici przez Służbę Bezpieczeństwa. Prokuratura nie znajduje dowodów na zabójstwo. Sprawę umarza.

Dlaczego zadowoleni ludzie mieliby popełnić samobójstwo? Badali to biegły psychiatra oraz psycholog. Ich opinie są kompletnie różne.

Psychiatra: - Byli w takim stanie, że mogli targnąć się na życie

Psycholog: - To wykluczone. Ludzie, którzy tak się zachowują kilka godzin przed śmiercią, nie zabijają się sami.

Tajemnica pani Mercedes

Być może tajemnicę śmierci Jurczyków zabrała ze sobą do grobu kobieta o pseudonimie Mercedes (od samochodu, którym jeździła). To ona przekazała kopertę innej kobiecie, która była świadkiem w śledztwie IPN (Mercedes w tym czasie już nie żyła). Kobieta twierdzi, że w kopercie miały być dowody na udział służb specjalnych w zabójstwie Jurczyków. Tyle że nigdy do niej nie zajrzała. Zniszczyła ją w niejasnych okolicznościach.

O tle politycznym śmierci Jurczyków miał opowiadać też emerytowany wojskowy. Podawał nawet nazwiska osób, które mogły potwierdzić jego wersję. Emeryt okazał się jednak kompletnie niewiarygodny. Za pieniądze wymyślał kłamliwe historie. Za oszustwa trafił do aresztu.

Wrobiony w napad

Choć nie zachowały się dokumenty, IPN ma pewność, że służby interesowały się młodym Jurczykiem. W latach 80. chciano go wrobić w napad rabunkowy, którego nie zrobił. Wytypowano go jako sprawcę, choć nie zgadzał się ani wiek, ani nawet wygląd i wzrost.

Jedyną osobą, której Adam Jurczyk poskarżył się na bezpiekę, był dyrektor szkoły, w której uczył muzyki. Zwierzył mu się, że ktoś "za nim chodzi i szpieguje go". Kim była ta osoba czy osoby - nie wiadomo. Dyrektor szkoły nie drążył tematu.

Po tragedii Jurczyków prywatne śledztwo wdrożyli ówcześni opozycjoniści: Włodzimierz Puzyna i Stanisław Wądołowski. Nie znaleźli dowodów na inspirację służb specjalnych. Dziś niechętnie wracają do tej sprawy.

- Próbowaliśmy coś ustalić, ale nie było dowodów na zabójstwo - mówi Wądołowski.

O tym, że Adam i Dorota zostali zabici, są przekonani ich rodzice.
- Wydam każde pieniądze na adwokata, jeśli będzie to potrzebne, ale udowodnię, że moje dzieci zostały zabite - zapowiada Marian Jurczyk.

Niedawno minęła 25. rocznica śmierci Doroty i Adama. Na ich grobie palą się świece. Są świeże kwiaty. Tylko ciągle nie wiadomo, dlaczego zginęli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński