Instytut Pamięci Narodowej nie znalazł dowodów, że zginęli z inspiracji Służby Bezpieczeństwa.
We wtorek szczeciński oddział IPN umorzył śledztwo w tej sprawie. Trwało sześć lat. Przesłuchano dziesiątki świadków. Zebrano setki stron dokumentów.
- Nie znaleźliśmy dowodu, że te zgony miały tło, czy charakter polityczny - mówił wczoraj prok. Andrzej Pozorski.
Przyznał jednak, że w sprawie jest wiele wątpliwości. Jedną z nich jest brak jakiejkolwiek informacji o Adamie Jurczyku w aktach Służby Bezpieczeństwa.
- To bardzo dziwne, bo z doświadczenia wiem, że służby interesowały się rodzinami osób zaangażowanych w działalność opozycyjną. A taką prowadził przecież Marian Jurczyk - dodaje prok. Pozorski.
Najpierw zginęła Dorota
W opinii prokuratora
Andrzej Pozorski, prokurator IPN
- W śledztwie powołaliśmy dwóch biegłych. Według psychologa Jurczykowie raczej nie popełnili samobójstwa. Byli na tyle w dobrym stanie psychicznym, że nie mieli powodów, aby targnąć się na życie. Innego zdania był psychiatra. Uznał, że samobójstwo było bardzo prawdopodobne.
Dorota I Adam Jurczykowie zginęli 5 sierpnia 1982 r. Oboje wypadli z okien mieszkań w centrum Szczecina. Ich zgony dzieli jednak kilkanaście godzin. Instytutowi nie udało się odtworzyć ostatnich chwil przed śmiercią Doroty Jurczyk. Wypadła z okna o godz. 1.29 w nocy. Kilka godzin wcześniej wróciła z Adamem do domu. Byli z wizytą u jej rodziców. Według świadków, mieli doskonałe humory. Zaplanowali nawet kolejną wizytę na następny dzień. Późniejsza sekcja zwłok wykluczyła, aby byli pod wpływem narkotyków lub alkoholu. Sąsiedzi nie słyszeli też, aby się pokłócili.
Adam dzwoni od sąsiadów
Gdy pogotowie zabiera Dorotę do szpitala, Adam idzie do sąsiadów. Jest bardzo zdenerwowany. Tam korzysta z ich telefonu (w swoim mieszkaniu nie ma aparatu). Dzwoni do matki i kilka razy do szpitala. Podczas jednej z rozmów dowiaduje się, że Dorota zmarła. W klinice psychiatrycznej przy ul. Broniewskiego dostaje leki na wzmocnienie. Ciągle powtarza słowo "depresja". Potem wraca do mieszkania kolegi. Stamtąd wypada przez okno. Ginie na miejscu.
W aktach śledztwa jest dokumentacja medyczna Jurczyków. Wynika z niej, że oboje korzystali z pomocy psychiatrów. Mieli stany depresyjne. Adam Jurczyk skarżył się jednak, że jest inwigilowany przez służbę bezpieczeństwa. Zwierzał się z tego dyrektorowi szkoły, w której uczył muzyki. Dyrektor nie drążył jednak tematu.
Dowody zniszczone?
IPN nie wyklucza, że dowody na tło polityczne śmierci Jurczyków mogą istnieć.
- Mogły zostać spalone lub są w jakiś archiwach, a do tej pory nie natrafiliśmy na nie. Stąd decyzja o umorzeniu śledztwa ze względu na brak dostatecznych dowodów, a nie dlatego, że w ogóle nie istnieją - tłumaczy Andrzej Pozorski.
Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. Mogą ją zaskarżyć rodzice Adama Jurczyka i matka Doroty Jurczyk. Mają na to siedem dni. Marian Jurczyk nie wykluczył, że tak zrobi.
- Moje dzieci zostały zabite - powtarza od lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?