Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne ofiary zatrutej kiełbasy

Anna Miszczyk
- Nikt poza żoną nie jadł tej kiełbasy, więc wrzuciła ją do zamrażarki. Teraz, jak wyszło, że jest zakażona, chyba ją zakopię. Nawet psu nie dam. Tyle osób się u nas pochorowało - mówi Andrzej Fornal, mąż pani Małgorzaty.
- Nikt poza żoną nie jadł tej kiełbasy, więc wrzuciła ją do zamrażarki. Teraz, jak wyszło, że jest zakażona, chyba ją zakopię. Nawet psu nie dam. Tyle osób się u nas pochorowało - mówi Andrzej Fornal, mąż pani Małgorzaty. Andrzej Szkocki
Już 15 osób z włośnicą leży w Klinice Chorób Zakaźnych w Szczecinie. Lekarze szykują kolejne łóżka.

Co to jest włośnica

Co to jest włośnica

- ciężka choroba pasożytnicza u człowieka lub zwierzęcia. Do zakażenia dochodzi, kiedy zjemy zakażone mięso świni, dzika, konia. Larwy włośnia krętego przedostają się do mięśni i powodują ich zapalenie. Możliwe są ciężkie powikłania: zapalenie mięśnia sercowego, zapalenie płuc i mózgu. Objawy włośnicy można pomylić z grypą. Chorych bolą mięśnie. Mają gorączkę, duszności, obrzęki powiek, wybroczyny na spojówkach, biegunkę. Zachorowaniom zapobiega się poprzez poubojowe badanie mięsa. Nie można się zakazić od chorej osoby. Włosień pozostaje w organizmie człowieka do końca życia.

Kiedy Małgorzata Fornal z Golczewa robiła sobie kanapki z surową kiełbasą polską, nawet nie przypuszczała, jakie będą tego konsekwencje. Kiełbasę kupiła 20 maja w miejscowym sklepiku. 5 dni później nie mogła siebie poznać w lustrze.

- Oczy miałam dziwne. Mięśnie rąk i nóg mi opuchły. Do tego 39-stopniowa gorączka i zupełny bak sił - wylicza pani Małgorzata.- Dwa tygodnie ledwo byłam żywa. Lekarz powiedział, że to alergia.

W tym tygodniu pani Małgorzata usłyszała, że podobne objawy miało jeszcze pięciu innych mieszkańców Golczewa. Wszystkich skierowano do Kliniki Chorób Zakaźnych przy Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie. Pani Małgorzata pojedzie tam w piątek.

- Dobrze, że mąż i córka tego nie jedli - dodaje.- Ale w zamrażarce jeszcze mi tej kiełbasy trochę zostało.

To nie alergia

Według szacunków Tomasza Grupińskiego, zachodniopomorskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii, w taki sposób jak pani Małgorzata kiełbasę mogło zjeść 300-400 osób. W sprzedaży było jej bowiem niemało, bo 400 kg.

- Im większa liczba spożytych włośni, tym szybsze i cięższe jest zachorowanie na włośnicę - mówi dr Jolanta Niścigorska-Olsen z Kliniki Chorób Zakaźnych, wojewódzki konsultant ds. chorób zakaźnych.- Kiedy liczba włośni jest niewielka, objawów choroby można zaś nawet nie zauważyć.

Można je też pomylić z grypą, czy jak to było w przypadku Małgorzaty Fornal, z alergią. Po nagłośnieniu problemu przez media, lekarze z regionu konsultują się ze specjalistami z kliniki w Szczecinie.

Mięso było "lewe"?

Do szczecińskiej kliniki wydzwaniają też same osoby, które zjadły kiełbasę polską. Na czarnej liście są też karkówka i żeberka na grilla. Wszystko wyprodukowane przez przetwórnię w Kamieniu. Mięso można było kupić pod koniec maja w całym województwie. W klinice leczą się dziś mieszkańcy Szczecina, Wolina, Gryfic czy Golczewa.

Kamieńskiej przetwórni przyjrzała się już inspekcja weterynaryjna. Skontrolowano także 3 zachodniopomorskie firmy, które dostarczały jej mięso na kiełbasę.

- Nie mieliśmy żadnych uwag - mówi Tomasz Grupiński.- Pracujący tam ludzie są przeszkoleni. Mięso jest przechowywane dobrze i ma zachowane terminy przydatności do spożycia. Badane jest też w nowoczesny sposób, który nie daje możliwości pomyłki.

Nie wiadomo jeszcze natomiast jak wypadła kontrola pięciu pozostałych dostawców mięsa spoza naszego województwa.

- Z moich informacji wynika, że mięso mogło być tam badane starszą metodą - mówi Grupiński. - Ona jednak też jest jeszcze uznawana. Dotychczasowe przypadki włośnicy, które występowały w Polsce, pokazywały raczej, że choroba występowała nie dlatego, bo mięso było źle przebadane, ale że wprowadzano je do obrotu nielegalnie.

Kto spowodował zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi sprawdzi teraz prokuratura.

Przygotowali się na więcej

Larwy włośni mogą się wylęgać nawet do trzech tygodni od spożycia zakażonego mięsa. Teraz właśnie przypada ten czas. W klinice chorób zakaźnych leczy się już 15 osób.

- Trzy przypadki określamy jako średniociężkie, pozostałe jako średnie - mówi dr Jolanta Niścigorska-Olsen.

Dwie osoby będą wypisane do domu dzisiaj. Chorych jednak nie ubywa. Do szpitala bez przerwy zgłaszają się kolejne osoby, które jadły zakażone mięso.- Zabezpieczyliśmy 30 dodatkowych łóżek - informuje dr Krzysztof Michalczyk, zastępca dyrektora szpitala.- Jesteśmy przygotowani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński