Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruiny zamku wołają o pomstę do starosty

Marek Rudnicki
Ten piękny zamek został po wojnie przejęty przez Polaków w idealnym stanie. PGR doprowadził do zniszczeń, a belgijski właściciel do dewastacji. Mimo to starostwo stwierdziło, że nie ma podstaw do wywłaszczenia Belga.
Ten piękny zamek został po wojnie przejęty przez Polaków w idealnym stanie. PGR doprowadził do zniszczeń, a belgijski właściciel do dewastacji. Mimo to starostwo stwierdziło, że nie ma podstaw do wywłaszczenia Belga. Marek Rudnicki
Zamek w Swobnicy jest w coraz gorszym stanie. Jego belgijski właściciel od 15 lat nic przy nim nie robi, podczas gdy obiekty zaczynają się rozpadać.

To nie tak miało być. W 1992 roku biznesmen z Belgii został zobowiązany do rozpoczęcia remontu zamku najdalej w ciągu czterech lat od daty jego zakupu. Do dziś jedyną jego pracą jest postawienie dwóch tablic z napisem: Uwaga! Teren prywatny. Własność: Johan van Leendert b.v. Wstęp wzbroniony.

Johan van Leendert deklarował nie tylko odremontowanie zamku i zrobienia z niego atrakcji turystycznej, ale również wybudowanie pola golfowego. Żadna z obietnic nie została dotrzymana. Belg zajął się za to skupem dziczyzny.

Oficyna pałacu jest obecnie tak zdewastowana, że trudno to sobie wyobrazić. Schody są zapadnięte, resztki futryn okiennych zwisają na rozerwanych zawiasach, a tynk odpada płatami z murów.

Podobnie jest z głównym skrzydłem, gdzie nie tylko okna i wyposażenie, ale nawet schody i piękne kaflowe piece zostały rozgrabione. Prawdopodobnie uszkodzony jest również dach, bo w środku widać mokre plamy. Wieża obronna, najbardziej dominująca bryła w całości, od pięciu lat jest pęknięta. Właściciel nie uchronił zamku nawet przed poszukiwaczami skarbów, którzy podziurawili obiekt.

Dziwna postawa starosty

Jedyny ocalały z pożogi

Zamek w Swobnicy wznieśli w XIV w. joanici, którzy pozostali w nim do wojny trzydziestoletniej. Później należał m.in. do elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma III, a po śmierci jego dziedziców do korony pruskiej.
W czasie II wojny światowej Rosjanie w pościgu za cofającymi się oddziałami niemieckimi nawet do zamku nie zajrzeli. Jako jedyny więc taki obiekt w województwie ocalał nienaruszony wraz z bogatym wyposażeniem. Przejął go PGR, pod rządami którego częściowo został zdewastowany i rozkradziony. M.in. przebito podłogę, by zrobić w komnatach magazyn zbożowy.

Wojewódzki konserwator zabytków przez wiele lat próbował zmusić właściciela do działania. Bezskutecznie.

Na początku problemem było nawet jego zlokalizowanie. Natrafiono na typowe matactwo, polegające na tworzeniu spółek córek, które darowywały sobie zamek jedna drugiej. Konserwator nie wiedział więc, kogo karać. Gdy już ustalono właściciela, trudno go było pociagnąć do odpowiedzialności, bo nie poddawał się egzekucjom. Po latach bezradny konserwator mógł uczynić tylko jedno - odebrać zamek właścicielowi, by Belg nie zamienił go w stertę gruzów nie do odtworzenia.

- I tak też uczyniliśmy, kierując pismo do starosty gryfińskiego, Ewy De La Toorre, by wywłaszczyła obecnego właściciela - mówi Ewa Kulesza, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Otrzymaliśmy niezrozumiałą dla nas odpowiedź: "Odmawiam postępowania wywłaszczeniowego". W uzasadnieniu stwierdzono, że starosta nie znalazł podstaw do wywłaszczenia.

Taka postawa starosty dziwiła wszystkich, którzy patrzyli na postępującą w szybkim tempie degradację zamku.

- Nie wiem, panie, co oni sobie myśleli, ale pewnie był jakiś układ - mówi pani Anna, mieszkanka pobliskiej wsi. - Nic tu nie robili, a pałac marniał. Jak jeszcze był PGR, to przynajmniej pilnowali, by nikt tu nic nie kradł, a teraz ... - macha ręką.

Decyzji starosty broni Rafał Wołosiak, naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami w starostwie gryfińskim, który był autorem stanowiska starostwa.

- Podjąłem taką decyzję, bo konserwator uciekł się do środka ostatecznego i nie wyczerpał wszystkich możliwości - twierdzi . - Wiem, że zamek ledwie żyje. Niszczenie pałacu to fakt bezsporny. Mimo to twierdzę, że innego stanowiska nie mogłem zająć.

Światełko dla zamku

Dostępu do zamku bronią takie właśnie tablice.
(fot. Marek Rudnicki)

Ewa Kulesza twierdzi, że wojewódzki konserwator zabytków wyczerpał wszystkie możliwości w celu zmuszenia właściciela obiektu do działania. I wszystkie okazały się bezskuteczne.

- Jedynym wyjściem było zaproponowanie starostwu wywłaszczenie niesolidnego właściciela, który doprowadził pałac do ruiny. Powtarzam - należy przejąć zamek, by nie zmarniał do końca - mówi.

Światełkiem w tunelu są decyzje dwóch instancji. Nowy zarząd powiatu obiecuje przyjrzenie się sprawie odmowy uwłaszczenia zamku przez poprzedników.

- Spróbujemy inaczej podejść do sprawy - obiecuje nowy wicestarosta gryfiński, Wojciech Konarski. - Nie zostawimy zamku samego sobie.

Drugą instancją jest Urząd Skarbowy w Gryfinie. Wszczął postępowanie wobec właściciela zamku. Skutkiem będzie prawdopodobnie zajęcie zamku w Swobnicy przez komornika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński