Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mama przeciw władzy

Mariusz Parkitny
Małgorzata Radziszewska (pierwsza z lewej) oraz członkinie Szczecińskiego Komitetu Pomocy Dzieciom: Anna Łoś i Agnieszka Przybylska. Obie kobiety też zamierzają złożyć pozwy do sądu o naruszenie dóbr osobistych.
Małgorzata Radziszewska (pierwsza z lewej) oraz członkinie Szczecińskiego Komitetu Pomocy Dzieciom: Anna Łoś i Agnieszka Przybylska. Obie kobiety też zamierzają złożyć pozwy do sądu o naruszenie dóbr osobistych. Andrzej Szkocki
Małgorzata Radziszewska, w imieniu dziesięcioletniej córki, pozwała władze Szczecina do sądu za likwidację jej szkoły.

To prawdopodobnie pierwsza tego typu sprawa w kraju. Pozew Ali Radziszewskiej jest już w sądzie cywilnym w Szczecinie. Dziewczynka twierdzi, że radni miasta naruszyli jej dobra osobiste, głównie zdrowie. Chce, aby sąd zmusił ich do uchylenia uchwały o zamiarze likwidacji jej szkoły. Domaga się też 10 tys. zł zadośćuczynienia.

Ze względu na wiek dziewczynkę reprezentuje mama Małgorzata. Doradza im jeden z najlepszych szczecińskich prawników - mec. Dariusz Jan Babski.
- Moja córka jest chora - mówi Małgorzata Radziszewska. - Ma porażenie ruchowe. Posiada orzeczenie o niepełnosprawności. Jeśli nie będzie mogła chodzić do tej szkoły to jej stan zdrowia się pogorszy. Ma problemy z przystosowaniem się do nowych warunków. Ten pozew to akt desperacji przeciwko nieludzkim decyzjom władz miasta.

W pozwie o naruszenie dóbr osobistych czytamy:
- Likwidacja szkoły pociąga za sobą zaburzenia w rozwoju psycho-ruchowym dziecka, a więc narusza jego dobra osobiste.

Żyje dzięki integracji

OPINIA EKSPERTA

Alicja Maria Jankowska, psychoterapeuta
- Nie dziwię się rodzicom, że są zrozpaczeni i zdesperowani. Szkoły integracyjne to świetny pomysł dla uczniów. Uczą się tolerancji i wrażliwości kontaktując się z osobami niepełnosprawnymi. Także dla tych ostatnich to ważne doświadczenie. Nie znam się na ekonomii. Pewnie władza ma swoje powody, by zamykać szkoły integracyjne. Ale czy są to dostateczne powody, by tak stresować te dzieci? Mam wątpliwości.

Ala od kilku dni nie wychodzi z domu. Choruje. Na co dzień uczęszcza do Szkoły Podstawowej nr 21 przy ul. Jaworowej w Szczecinie. Jest w drugiej klasie, choć powinna być już w trzeciej.
- Musieliśmy posłać ją o rok później, bo lekarze stwierdzili, że w wieku siedmiu lat nie da sobie jeszcze rady - tłumaczy mama dziewczynki.

Szkoła na ul. Jaworowej ma charakter integracyjny. Dzięki temu klasy są mniej liczne i uczą się w nich razem dzieci zdrowe i niepełnosprawne.
- To fajna sprawa, bo bardzo się wszyscy lubimy i pomagamy sobie. Chcielibyśmy, aby szkoła nadal istniała - mówi 9-letnia Aurelia Laskowska, koleżanka Ali.

Klasy już pełne

Według Małgorzaty Radziszewskiej córka bardzo przeżywa zamieszanie związane z likwidacją szkoły.

- Boję się, że zamknie się w sobie. Zmiana środowiska źle wpłynie na jej zdrowie. Nie wiem jak bardzo, bo trudno to ocenić. Ma ogromne opory przed kontaktami z nowymi osobami. W tej szkole czuje się bezpiecznie - dodaje.

Zwraca uwagę na kolejny problem. W Szczecinie jest kilka innych szkól integracyjnych. Nabór do nich już się zakończył.
- To małe specyficzne klasy i nikt nie będzie chciał ich poszerzać, bo zaburzy to rytm pracy. Wcale się nie dziwię. Ale gdzie moje dziecko ma pójść do szkoły, jak zamkną naszą? - pyta Radziszewska.

Kolejne pozwy gotowe

Jeszcze w tym tygodniu do sądu mają trafić pozwy kolejnych uczniów ze szkoły przy ul. Jaworowej. Będą ich reprezentować rodzice.

- Taki wniosek złożę w najbliższych dniach - zapewnia Anna Łoś ze Szczecińskiego Komitetu Obrony Dzieci. - Rozumiemy, że tylu szkół w mieście nie da się utrzymać i część z nich musi być zamknięta. Ale nasza szkoła nie jest zwyczajna. Tu chodzą dzieci niepełnosprawne wymagające szczególnej opieki.

Rodzice zapewniają, że pieniądze za ewentualne zadośćuczynienie przekażą na potrzeby szkoły.

Zdecyduje kurator

Uchwały o zamiarze likwidacji dwudziestu trzech szkół w Szczecinie radni podjęli tydzień temu. Ostateczna decyzja należy do kuratora. Ma na to miesiąc.

Maciej Kopeć zapowiedział, że spotka się z rodzicami uczniów, którzy mają nadzieję na uratowanie placówek.
- Liczymy, że nasze argumenty go przekonają. Chodzi o dzieci, które czeka trudne życie. To nie ich wina, że są chore - mówi mama Ali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński