Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spółdzielcy na lodzie

Marek Rudnicki, 23 czerwca 2005 r.
Sąd w Szczecinie ogłosił upadłość spółdzielni mieszkaniowej "Nowa". Wczoraj komornik zażądał lokatorskich czynszów.

- Chyba będziemy musieli wyprowadzić się pod płot - komentuje oczekująca narodzin dziecka Lucyna Szymanik. Kobieta mieszka w bloku przy ulicy Świstaczej w Szczecinie, który należał do spółdzielni mieszkaniowej "Nowa". Kilka dni temu sąd ogłosił upadłość spółdzielni.

Prezes nic nie mówił

Spółdzielcy są zaniepokojeni i zdenerwowani. Nie wiedzą co się teraz z nimi stanie. Wprawdzie od pewnego czasu krążyły plotki, że w spółdzielni źle się dzieje, ale prezes o niczym ich nie informował.

- Nic nie wiedzieliśmy, skrzętnie to przed nami ukrywano - dodaje Marcin Denis, spółdzielca. - Podobno było zebranie, na które nikogo nie zaproszono, ale za to prezes dostał absolutorium i nawet wyszły jakieś uchwały. Od kogo?

Wczoraj zbulwersowało ich imienne pismo, które otrzymali od komornika Dariusza Podkańskiego. Poinformował w nim spółdzielców, że zajmuje ich czynsze i że muszą je wpłacać na jego konto.

- To jakaś totalna bzdura - denerwuje się Artur Chabowski, członek spółdzielni. - Dlaczego mam płacić komornikowi za coś, o czym nie mam pojęcia.

Na list komornika zareagował natychmiast syndyk, adwokat Dariusz Szałański. Napisał do mieszkańców list. Uspokaja, że żądania komornika są bezpodstawne.

Bo bank nie dał pieniędzy

Spółdzielnia mieszkaniowa "Nowa" funkcjonowała na podobnej zasadzie, jak TBS-y. Część pieniędzy na budowę mieszkań lokatorskich dostawała z Banku Gospodarstwa Krajowego.
Korzystając z nich wybudowała i zasiedliła budynek przy ulicy Świstaczej. Rozpoczętą budowę kolejnego domu przy tej samej ulicy i dwie inwestycje przy ulicy Chłodnej i w Warzymicach przerwano. BGK odmówił ich finansowania, bo zmieniły się przepisy.

Spółdzielnia została bez pieniędzy na dokończenie inwestycji i z ogromnymi długami. W tym wobec dużych firm PB PMS "Budus" oraz PBKR, które wkrótce potem ogłosiły upadłość.

Manewr prezesa

Prezes spółdzielni Janusz Popielewicz zamiast od razu ogłosić upadłość zadłużonej spółdzielni, odstąpił niedokończony blok przy Świstaczej wraz z gruntem spółce "Larsson" za... 40 tys. zł.

- Prezes wyzbył się majątku spółdzielni, gdy był jednocześnie członkiem zarządu spółki "Larsson" - mówi Andrzej Sondej, syndyk spółki PB PMS "Budus", który żąda od spółdzielni prawie 300 tys. zł za wykonane prace i 1,2 mln zł za zerwanie umowy.

Kilka tygodni temu prezes Popielewicz powiedział nam, że spółka miała przejąć część długów spółdzielni (około 4 mln zł) i zapewniał oczekujących na mieszkanie, że je otrzymają.

Zrozpaczone osoby, które miały zamieszkać przy ulicy Świstaczej szukają pomocy w Krajowym Związku Lokatorów i Spółdzielców. Twierdzą, że w spółce namawiano ich, by wycofali swoje roszczenia. Za to mieli dostać pieniądze. Nigdy ich nie zobaczyli.

- Wpłaciłem pieniądze jeszcze do spółdzielni "Nowa" - mówi spółdzielca, któremu obiecano mieszkanie przy ul. Świstaczej. - Długo nic się nie działo, a później przypadkowo dowiedziałem się, że część terenu przejęła od spółdzielni za długi nikomu nieznana spółka "Larsson". Teraz mogę się tylko powiesić, bo zadłużyłem rodzinę i wpędziłem ją w dodatkowe kłopoty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński