Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sami swoi ławnikami

Emilia Chanczewska, 7 listopada 2003 r.
Ktoś mi zrobił na złość i wytypował moją żonę! - mówi radny Kazimierz Wąsaty.

Stargardzcy radni wybrali kandydatów, których znali najlepiej. Często z własnej rodziny.

Radni spośród 527 kandydatów wybrali 82 ławników do Sądu Rejonowego w Stargardzie. Ujawnione wykazy 46 ławników do orzekania w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych oraz 36 ławników do orzekania w sprawach karnych i rodzinnych wzbudziły wiele emocji wśród mieszkańców Stargardu.

Ludzie natychmiast skojarzyli, że Regina Chełmińska to matka radnego, Roman Borowicz to ojciec innego z radnych, a Urszula Wąsata i Krystyna Szuber to z kolei żony tych, którzy wybierali ławników. Emocje wzbudza także inspektor z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Daria Żyto, która niesłusznie jest kojarzona z byłym wicestarostą. Faktem jest, że choć z założenia ławnicy mają być "vox populi", czyli głosem ludu, to wybranych zostało niewielu "szaraczków".

Na listach są osoby, których nazwiska są znane w mieście, które piastują lub piastowały eksponowane stanowiska. W oświacie, służbie zdrowia, także w magistracie. Na liście jest były prawicowy radny Józef Stachowiak, jest także Ryszard Michalak (SLD), pracownicy urzędu miejskiego.

Kierowali się intuicją?

Jeden z najmłodszych radnych, 26-letni Grzegorz Chełmiński z Samoobrony, już na dzień przed głosowaniem przygotował sobie w notesie odpowiedź na ewentualne zapytanie o to, że ławnikiem została jego mama (Regina Chełmińska zajęła 3 miejsce na liście z 11 głosami).

- Fakt, iż jestem radnym nie może wykluczać mojej mamy z życia publicznego - odczytał nam Grzegorz Chełmiński. - Decyzję taką podjęła sama, bez konsultacji ze mną, do czego miała prawo. Ręczę słowem, że po pierwsze nie oddałem głosu na mamę, po drugie nikogo nie prosiłem o poparcie tej kandydatury. Na marginesie dodam, że wiem, że będzie dobrym ławnikiem, gdyż jest osobą kryształowo czystą, nieskazitelnego charakteru. Oddając głosy na inne kandydatury kierowałem się intuicją.

Nie wiedział, że żona...

Radny Jerzy Szuber (SLD) jest przekonany, że wybór ławników w Stargardzie nie był wyborem politycznym.

- Źle by było, gdyby pojawiły się jakieś naciski polityczne - mówi Jerzy Szuber. - A co do powiązań rodzinnych... Moja żona podjęła decyzję o kandydowaniu, ja powiedziałem jej, jakie mogą być tego skutki. Żona jest emerytowanym pedagogiem. Nie robiłem żadnej agitacji. Gdyby padł wniosek o losowaniu kandydatów na ławników na pewno bym go poparł, byłbym całkowicie za tym.

Zaskakującą wypowiedź na temat swojej żony - ławniczki dał inny radny, Kazimierz Wąsaty (Unia Wolności), który ponoć nie wiedział, że żona kandyduje na to stanowisko.

- Ktoś mi zrobił na złość i wytypował moją żonę! - mówi Kazimierz Wąsaty. - Na pewno nie było to nasze ugrupowanie. Byłem zaskoczony, że dostała tyle głosów (16 głosów - red.). Ona pracuje, nie liczy na korzyści finansowe z bycia ławnikiem, raczej na doświadczenia, które przydadzą się w pracy zawodowej.

Mogli losować

Radna Agnieszka Borowska z Platformy Obywatelskiej mówi, że wczytywała się w nazwiska znajomych osób, jednocześnie przyznaje, że o kandydatach nie było zbyt wiele informacji, ani też zbyt wiele czasu na zapoznanie się z kandydaturami.

- Jest demokracja - mówi Agnieszka Borowska. - Uważam, że radni wybrali najlepszych ławników. Fakt, że najsprawiedliwsze byłoby losowanie...

- Nie neguję tego pomysłu, następnym razem mogłoby to być losowanie - uważa Sebastian Szwajlik, przewodniczący klubu radnych SLD. - Każdy kandydat był poparty przez określoną grupę radnych, nie było w tym partykularnych interesów, ani podtekstów politycznych. Osoby z rodziny radnych nie mogą się przecież wycofać z życia publicznego. Czy nadal ma trwać psychoza, że w rodzinie jest tylko jeden najmądrzejszy?! W krajach cywilizowanych to jest normalne, czas zmienić to podejście i u nas.

Chore procedury

- Nie jestem radnym, więc nie głosowałem na ławników, ale uważam, że cała procedura ich wyboru jest ułomna - mówi Andrzej Korzeb, wiceprezydent Stargardu. - Weryfikacja kandydatów powinna być prowadzona, rada powinna akceptować kandydatury, ale potem należałoby przeprowadzić losowanie, zdać wszystko na ślepy los.
Także wśród radnych nie wszystkim podoba się wybór ławników.

- Na liście są bliscy krewni radnych - mówi Wojciech Kwiatkowski, radny z Ligi Polskich Rodzin. - Na przykład pani Urszula Wąsata, która jest żoną radnego, a jednocześnie ma pełnomocnictwo zarządu powiatu w sprawie stref ograniczonego parkowania. To są nieprawidłowości! Liga stara się nie komentować takich sytuacji, na listach nie ma nikogo z naszej partii, mamy więc czyste sumienie.

Postanowiliśmy zadzwonić do losowo wybranej osoby z listy ławników i zapytać, kim jest z zawodu, czym się zajmuje... Czesława Chabowska, zajmująca piąte miejsce na liście nie chciała nam nic o sobie powiedzieć.
- Gotuję obiad, gary mi się palą! - denerwowała się przez telefon ławniczka Chabowska. - Nie mogę rozmawiać, bo muszę ugotować obiad, a zaraz potem wyjeżdżam ze Stargardu!

Ławnicy często przez zawodowych sędziów pogardliwie nazywani są "mapetami".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński