Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jutro rusza w morderczy rejs

Andrzej Kus [email protected]
-  Pierwszy raz będę spróbuję przepłynąć Atlantyk. To będzie potężne wyzwanie ponieważ będą zdany wyłącznie na siebie - mówi Radosław Kowalczyk. - Będę czekał na niego na lądzie - dodaje Tomasz Starmach.
- Pierwszy raz będę spróbuję przepłynąć Atlantyk. To będzie potężne wyzwanie ponieważ będą zdany wyłącznie na siebie - mówi Radosław Kowalczyk. - Będę czekał na niego na lądzie - dodaje Tomasz Starmach. Adam Słomski
Żeglarstwo Radosław Kowalczyk jutro w nocy wyjeżdża do Francji. Weźmie udział w najtrudniejszych regatach oceanicznych świata. - Cel jest jeden: dopłynąć do mety i awansować do finału Mini Transat w 2013 roku.

Regaty Mini Transat uważane są za najtrudniejsze regaty oceaniczne świata. Żeglarze płyną samotnie przez Atlantyk pokonując trasę z Francji do Brazylii o długości 4200 mil morskich, czyli około osiem tysięcy kilometrów. Płyną na małych, ekstremalnie szybkich jachtach. Na liście startowej Mini Transat jest 80 miejsc. Chętnych żeglarzy do startu ponad 300. Stąd konieczność eliminacji, w których rewelacyjne wiedzie się Radosławowi Kowalczykowi. W niedzielę wyjeżdża do Francji, gdzie weźmie udział w ostatnim etapie. Awans ma już niemal pewny. Musi spełnić tylko jeden warunek: dopłynąć do mety.

- To najtrudniejszy etap. Popłyniemy z Francji do Hiszpanii i z powrotem. Trasa ma ponad tysiąc kilometrów i prowadzi przez bardzo niebezpieczne wody - mówi żeglarz. - Ważne jest, że jesteśmy jedną z trzech ekip w historii, która zakwalifikuje się najprawdopodobniej do finału już w pierwszym roku startu. Cieszy nas to, że dokonamy tego na łodzi, którą sam zbudowałem. Trwało to sześć lat. Pomagali mi przyjaciele oraz rodzina. W ten jacht wkładałem wszystkie oszczędności.

Na wielką wodę żeglarze wypływają pozbawieni nowinek technicznych. Są zdani wyłącznie na siebie. W przypadku kryzysowych sytuacji mogą poprosić o ratunek za pomocą specjalnego przycisku. Przylatuje wtedy helikopter, który ich namierza i organizuje ekipę ratunkową. Płyną niewielkimi, 6,5-metrowymi jachtami, których moc porównywalna jest do samochodowego 600-konnego silnika.

- Praktycznie wypływam i znikam. Nie mam z nikim kontaktu - mówi Kowalczyk. - W ciągu doby śpię 2-3 godziny. Po 15 minut, nie można stracić czujności. Kabina jest bardzo niewielka. Można w niej jedynie usiąść. Zabieram ze sobą liofilizowane jedzenie, bo to jest najwygodniejsze. Oczywiście będzie też apteczka i żagle. To ciężki etap. Mówi się, że ten kto dopłynie do końca - już wygrał.
W poprzednich etapach eliminacji szczecinianin zebrał wystarczająco dużo punktów, by nie martwić się teraz o miejsce końcowe i awans do finału w 2013 roku. Wystarczy, że dopłynie do mety. Przyznaje, że nie miałby szansa na końcowy sukces, gdyby nie pomoc urzędu miasta w Szczecinie oraz miłośnika żeglarstwa, właściciela prywatnej stoczni Andrzeja Armińskiego.

- Miasto wspomogło mnie 10 tysiącami złotych. Andrzej Armiński natomiast wyremontował łódź, odebrałem ją wczoraj. Po ostatnich etapach wymagała wielu napraw - mówi. - Gdyby nie to, nie kontynuowałbym regat, bo nie byłoby mnie na to stać. Zresztą mieliśmy je zakończyć z powodów finansowych. Wyjeżdżam do Francji jutro w nocy. 19 lipca mamy być na miejscu. Później są testy, pomiary i wyruszamy 24 lipca. Planuję, że do Szczecina wrócę 8 sierpnia.

Rodzina zostaje w domu. Z Kowalczykiem jedzie jego przyjaciel oraz członek drużyny Tomasz Starmach.

- Wszyscy będą trzymali za niego kciuki. To naprawdę morderczy rejs, gdzie trzeba być bardzo uważnym. Podczas jednego z ostatnich na pełnej wodzie Radek uderzył się w głowę i stracił przytomność. Dozwolone jednak było używanie telefonów komórkowych. Dzięki niemu podał swoje położenie i można było organizować pomoc. Teraz mam nadzieję nie będzie takiej potrzeby i wszystko skończy się szczęśliwie - podsumowuje Starmach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński