Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktorzy z niepełnosprawnościami podbijają scenę Teatru Współczesnego w Szczecinie. Przed nami premiera sztuki "Sen nocy letniej"

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
fot. Daniel Rumiancew
Już 25 lutego na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie premiera spektaklu „Sen nocy letniej” w reżyserii Justyny Sobczyk i Jakuba Skrzywanka. Przed nami sztuka o miłości, jej rodzajach i odcieniach. Również tych, o których na co dzień nie myślimy. „...przecież ludzie, co przyjdą na spektakl, muszą zobaczyć, że my też w tym mieście jesteśmy” – mówią nowi aktorzy. W szczegóły wprowadziła nas reżyserka.

„Sen nocy letniej” powstaje na motywach komedii Shakespeare’a, ale też na podstawie wywiadów z osobami z niepełnosprawnościami, ich rodzinami i seksworkerami zajmującymi się asystenturą seksualną. Sztukę powinniśmy traktować jako kontynuację problematyki miłości podjętej w „Spartakusie”?

- Jakub otwiera teatr na relacje z różnymi nowymi grupami, które określa grupami eksperckimi i zaprasza je do współpracy. Są to osoby współtworzące nasze społeczeństwo, ale które nie mają swojej wyraźnej widoczności - reprezentacji, są jakby w cieniu większości na co dzień, nie mówiąc już o teatrze. „Sen nocy letniej” również jest w polu tych tematów. Nowy sezon w Teatrze Współczesnym w Szczecinie nazywa się „Tylko miłość”, choć teraz wiemy, że trafniej brzmiałoby „Tylko miłości”. Nasze skojarzenia zawsze skrada miłość romantyczna, taka, która wydaje się tą szczęśliwą i wytęsknioną, o której wszyscy marzymy. Często tu utykamy, w jakimś wymyślonym, przekazywanym z pokolenia na pokolenie fantazmacie miłości, który mocno podtrzymywany jest popkulturą. Interesuje nas też prawo do miłości. Czy faktycznie wszyscy mamy takie samo prawo do kochania i zawiązywania relacji? Czy w życiu codziennym, mamy równe prawo do jej szukania, próbowania i smakowania?

Dlaczego zdecydowaliście się zwrócić uwagę na tę grupę osób?

- 17 lat temu w Warszawie założyłam Teatr 21, to teatr, w którym pracują osoby z niepełnosprawnościami, głównie z zespołem Downa i w spektrum autyzmu. Dla mnie osobiście to grupa, z którą dzielę całe swoje zawodowe życie. Brak widoczności osób z niepełnosprawnościami w Polsce, od kiedy pamiętam, był dla mnie nie do zaakceptowania. Nie miałam w sobie nigdy zgody na to, jak można urządzać społeczeństwo tak wyraźnie trzymając osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w sytuacji marginalizowanej, pozbawionej tych samych praw, co reszta. Nie znajdowałam na to żadnego uzasadnienia i odbierałam to jako przykład braku odpowiedzialności społecznej. Wobec tak wyraźnych zaniedbań na tym polu, widzę przestrzeń sztuki, jako teren, który może być alternatywą, że to właśnie na tym polu może zacząć się zmiana dla rozwijania nowych relacji społecznych i artystycznych. Dodam, że w Warszawie powołaliśmy wraz z miastem społeczną instytucję kultury: Centrum Sztuki Włączającej, przestrzeń promującą sztukę inkluzyjną. Pod kierownictwem Justyny Lipko Koniecznej rozwijamy temat z wielkim rozmachem, podważając zastany system teatralny. Dla Jakuba nasze doświadczenie w teatrze zawsze było bardzo ważne i interesujące, co więcej wpisuje się w nową wizję Teatru Współczesnego w Szczecinie.

Faktem jest, że mimo powszechnej otwartości i zdeklarowanej chęci pomocy często rezygnujemy z konfrontacji z osobami niepełnosprawnymi. Boimy się, uważamy je za inne, a nawet dziwne. Jako społeczeństwo zawiedliśmy?

- Uważam, że całe lata pracowaliśmy na to, żebyśmy jako społeczeństwo żyli w lęku przed niepełnosprawnością. Osoby z niepełnosprawnościami zawsze były obecne, ale długo w stanie izolacji. Historia niepełnosprawności nie jest przyjemna. Długo traktowaliśmy ludzi z niepełnosprawnościami w porządku medycznym. Badaliśmy ich i oddzielaliśmy od siebie. Wytworzyliśmy poczucie winy i wstydu wśród rodziców i opiekunów. Jako społeczeństwo zostaliśmy podzieleni i wszystko, co nie mieściło się w „normalnym, zdrowym obrazie”, zostało ukryte. Ten brak kontaktu spowodował, że osoby niepełnosprawne wyobrażamy sobie jako dziwne i inne, wolimy trzymać się na dystans. Z czasem w tym obszarze rozwinął się jeszcze model zachowań charytatywnych kierowanych litością i miłosierdziem. Mam na myśli organizowanie imprez, zbieranie pieniędzy, kreowanie postawy, że my jako silniejsi możemy i powinniśmy pomóc tym słabszym. To głęboko niesprawiedliwe. Całe pokolenia wyrosły na tym modelu. I choć nie my go stworzyliśmy, to my chcemy go zmienić. Chcemy zaproponować rozwiązanie partnerskie, gdzie każdy jest inny, ale wszyscy są równi. Osoby z niepełnosprawnościami stanowią największą mniejszość. Mówimy o 12 procentach społeczeństwa, a jeśli pomyśleć o osobach zmagających się z chorobami starczymi, to ta grupa będzie jeszcze większa.

Aktorzy z niepełnosprawnościami podbijają scenę Teatru Współczesnego w Szczecinie. Przed nami premiera sztuki
fot. Daniel Rumiancew

Mówimy o problemie narastającym latami, jeśli nie wiekami. Jak z tym walczyć?

- Uznać, że tak jest i zrozumieć, jak głęboko jest to niesprawiedliwe. Wprowadzenie zmian wymaga czasu i zaangażowania nas wszystkich. Osoby z niepełnosprawnościami potrzebują sojuszników i sojuszniczek nie tylko wśród swoich rodzin. Jestem dobrej myśli, widać już wiele jaskółek zmiany. Instytucje sztuki nareszcie szukają sposobów na udostępnianie swoich wydarzeń. Przestajemy myśleć o widowni, jako normatywnym monolicie, który widzi, słyszy i bez problemu wejdzie po schodach. Dostosowanie przestrzeni nie zawsze jest łatwe, bo niektóre bariery architektonicznie są nie do przełamania. Jednak to po naszej stronie leży szukanie sposobów na to, żeby rzeczy, które robimy, były dostępne dla wszystkich. To jedna kwestia, inna to szukać sytuacji spotkań, powoływać je w miejscach, w których mamy na to wpływ.

Dostępność obiektu to jedno, ale druga sprawa to zmienienie nastawienia zarówno większości społeczeństwa, jak i osób z niepełnosprawnościami.

- Z moich doświadczeń płynących z Teatru 21 w Warszawie, który założyłam i współprowadzę, mogę powiedzieć, że nic tak nie przyciąga osób z niepełnosprawnościami do instytucji kultury jak osoby z niepełnosprawnościami obecne wśród artystów, twórców, pracowników. To pierwszy sygnał, że faktycznie ten teatr / to miejsce jest otwarte na różnorodność i każdy jest w stanie odnaleźć siebie i znajduje tu swoją reprezentację.

Od czego w ogóle zaczął się pomysł, by „Sen nocy letniej” połączyć z problemem niepełnosprawności? I jak w tym temacie znaleźli się pracownicy seksualni?

- Kiedy zadaliśmy sobie z Jakubem pytanie - o jakiej miłości chcemy opowiadać, zobaczyliśmy w mediach społecznościowych post, który wywołał w nas duże zaskoczenie. Na zdjęciu było widać kobietę i mężczyznę z niepełnosprawnością ruchową. Treść wyjaśniała, że było to rodzeństwo. Oboje bardzo uśmiechnięci, szczęśliwi. Właśnie wracali z Brukseli, byli u seksworkerki. Napisali – tak, dwa tabu niepełnosprawność i seksualność, czy to w ogóle możliwe? W związku z tym, że żyjemy w kraju, gdzie te tematy są zupełnie oddzielone, wyjechaliśmy. Postanowiliśmy z Kubą oraz Moniką Świerkosz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która wspiera nas dramaturgicznie w tym procesie, podjąć ten trop i sprawdzić, czy osoby z niepełnosprawnością korzystają z usług seksworkerek i jak się to odbywa. Okazało się, że w Polsce to bardzo trudne. Zaczęliśmy umawiać się na spotkania online z organizacjami, które diagnozują potrzeby osób niepełnosprawnych i proponują rozwiązania systemowe. Dowiedzieliśmy się, że w Czechach, w Holandii czy w Belgii osoby niepełnosprawne mogą przeznaczyć część składki zdrowotnej na zaspokojenie potrzeb seksualnych. Temat wydał nam się bardzo ciekawy. Zaczęliśmy stawiać sobie pytania: czy to też jest miłość? Co jeszcze istnieje poza miłością romantyczną? Czy powinniśmy mówić tu o małżeństwie? Ale w Polsce osoby z niepełnosprawnością, szczególnie intelektualną, nie mają na nie szans. Pozwoliło nam to spojrzeć na miłość z innej, nieznanej nam perspektywy.

Aktorzy z niepełnosprawnościami podbijają scenę Teatru Współczesnego w Szczecinie. Przed nami premiera sztuki
fot. Daniel Rumiancew

Mówimy tu nawet nie o tabu, ale o sprawach, o których po prostu nie wiemy i nad którymi się nie zastanawiamy. Nie łatwo wskazać, kto powinien być odpowiedzialny za ten temat. Rodzice, opiekunowie, rząd, całe społeczeństwo?

- Tych pytań i wątpliwości jest naprawdę wiele. Rodzice, opiekunowie, rząd, całe społeczeństwo: wszyscy współtworzymy system, który ogranicza prawa osób z niepełnosprawnościami. Nie chcę wskazywać winnych, nie o to nam chodzi. W naszym spektaklu pokazujemy bezsilność matki osoby z niepełnosprawnością, którą zostawia się samą z dorosłością swojego niepełnosprawnego dziecka. Pod postem, na który się powołujemy, wylała się lawina oskarżeń i to bardzo wiele mówi o tym, gdzie jako społeczeństwo jesteśmy. Zamykamy dostęp do wiedzy przed osobami z niepełnosprawnościami, utrzymując ich w ciele tzw. wiecznego dziecka. Często nie rozwiązaniem, a problemem są rodzice i opiekunowie, którzy starają się nie dostrzegać seksualności swoich bliskich. Nie wyjaśniają im, skąd zmiany w ich ciałach, skąd pewne reakcje, jak można sobie z nimi radzić. Dlatego ten post, ta podróż w celu spełnienia marzenia o bliskości jest ogromnie ważnym tematem, którym chcieliśmy przeciąć szekspirowski tekst. Tu też mamy do czynienia z ucieczką przed prawem, przed rodzicem do miejsca, gdzie można posmakować miłości, nawet za opłatą.

„Sen nocy letniej” poprzedziły warsztaty dla osób z niepełnosprawnościami. Jak wyglądał wybór aktorów do sztuki? Czy każdy bez względu na niepełnosprawność mógł się zgłosić?

- Nasi nowi aktorzy to dorośli mieszkańcy i mieszkanki Szczecina, z różnymi niepełnosprawnościami. Wiedzieliśmy, że nie możemy zaprosić do spektaklu osób z niepełnosprawnością ruchową, ze względu na budynek w jakim mieści się Teatr Współczesny w Szczecinie i przeszkody stojące po drodze do sali. To niestety dylemat wielu obiektów. Nie robiliśmy castingu, w którym wyłanialiśmy najlepszych. Zrobiliśmy warsztaty, po których zostały z nami wszystkie osoby zainteresowane tematem miłości - niektórzy z doświadczeniem teatralnym. Pamiętam po warsztacie dwie osoby podeszły do Kuby i powiedziały - ale wy musicie nas wziąć, przecież ludzie, co przyjdą na spektakl, muszą zobaczyć, że my też w tym mieście jesteśmy. Usłyszeliśmy to bardzo i postanowiliśmy na tę potrzebę odpowiedzieć zaproszeniem do współpracy. Każdy z zaproszonych aktorów i aktorek podpisał umowę. Dla większości była to pierwsza taka sytuacja w życiu.

Aktorzy z niepełnosprawnościami podbijają scenę Teatru Współczesnego w Szczecinie. Przed nami premiera sztuki
fot. Daniel Rumiancew

Wprowadzenie osób z niepełnosprawnościami na scenę, między doświadczonych aktorów było procesem wymagającym? Aktorzy nie mieli oporów przed nową współpracą, bo tak jak mówiliśmy wcześniej – jesteśmy otwarci, ale często budzą się w nas wątpliwości.

- Rozmawiamy, kiedy nasza praca trwa. Na poziomie deklaratywnym jest w nas wiele otwartości, ale kiedy zaczynamy pracować potrzeba czasu, żeby ta otwartość się urzeczywistniła. Zanim spektakl będzie gotowy, trzeba nauczyć się siebie, dowiedzieć się, jaką kondycją wzajemnie dysponujemy, tu nie liczy się wyłącznie tekst, ale też nasze ciało i relacje między ciałami. Na tym polu ogromną pracę wykonuje choreografka Agnieszka Kryst, która otwiera przestrzeń na spotkanie i poznanie. Ludzie sztuki są bardzo otwarci, widzą tego „Innego” w przestrzeni społecznej, chcą o nim opowiadać, ale droga do zbudowania relacji jest bardzo podobna do drogi, którą każdy z nas z osobna musi przejść. Wszyscy potrzebujemy czasu, by coś między nami zaczęło się dziać, zawiązywać. Jeśli pojawia się trudność to, według mnie, wynika on z braku takich doświadczeń, a nie z niechęci.

Czy możemy przyjąć, że ta sztuka jest bezpieczną przestrzenią do poznania osób z niepełnosprawnościami, ich problemów i pragnień. A może nawet przestrzenią do przyjęcia tych osób do swojej rzeczywistości?

- Tak, bardzo w to wierzę! Przestrzeń sztuki, teatru jest wspaniałym miejscem na zbliżanie się do tematów, które stanowią dla nas problem; teatr daje przestrzeń artystom na przekraczanie, sprawdzanie, a z drugiej strony daje widzowi komfort intymnego odbioru. Tu nikt nie ocenia widza. Musimy uzmysłowić sobie, że to nie jest nasza rzeczywistość, że my kogoś przyjmujemy, rzeczywistość, w której żyjemy jest tak samo moja, jak i osób z niepełnosprawnościami, ale oni zostali przez system wyłączeni. Teatr do dopiero początek, zmiana potrzebuje dokonać się w przestrzeni społecznej.

Co dalej? Co jeszcze wydarzy się po premierze? Czy ci aktorzy z nami zostaną? Czy ruszą nowe warsztaty?

- Spektakl wchodzi do repertuaru. Na pewno przez obecność pedagożki teatru Marty Goseckiej w Teatrze Współczesnym przestrzeń współdziałania z widzami się ciągle otwiera. Poza tym nasi nowi aktorzy mówią, że już się zadomowili. Zdarza się zobaczyć, kiedy po próbach wychodzą razem i jeszcze chwilę przegadują jakieś sprawy. Lubię patrzeć, jak znika lęk, wytwarza się przestrzeń na nową znajomość. Mam też nadzieję, że nasi gościnni aktorzy zaczną przychodzić na spektakle teatru regularnie i będą oglądać nie tylko „Anię z Zielonego Wzgórza”. (To też mówi dużo o tym, co wybieramy dla dorosłych osób z niepełnosprawnościami z repertuaru). Nie oczekuję, że teraz teatr będzie realizował jakieś specjalne projekty, byłoby wspaniale, gdyby nowi aktorzy mogli wpisać się w działania, które już są w teatrze, ale oczywiście pole pedagogiki teatru jest ogromne, daje mnóstwo możliwości i na pewno pole naszego spektaklu daje możliwość działania i rozmawiania na wiele tematów.

Czyli jak podsumować to, co nas czeka 25 lutego na Dużej Scenie?

- Może skończę naszą rozmowę cytatem ze „Snu nocy letniej”. „Drodzy Państwo, zdziwi Was to widowisko, lecz dziwcie się spokojnie dalej”. Nie tylko 25 lutego - to my czekamy na Państwa w teatrze. Dziękuję za rozmowę.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński